Po operacji kolana sprzed dwóch miesięcy Leon właściwie nie był poważnie rozważany jako kandydat do gry w mistrzostwach świata. Byli siatkarze i trenerzy przekonywali, że nie zdąży się wyleczyć. Sytuacja nabrała dynamiki w ostatnich dniach, gdy Leon nie dość, że pojawił się na zgrupowaniu kadry, to jeszcze zaskoczył Grbicia swoją dyspozycją - był w stanie wykonywać sporo siatkarskich ćwiczeń. Dyskusja o powołaniu przyjmującego rozgorzała na nowo, a on sam robił, co mógł, by przekonać trenera, że może pomóc na mundialu. Było jednak jasne, że Leona w pełni formy nie zobaczymy. Nawet gdyby odzyskał stuprocentową sprawność, mógłby pokazać na turnieju tylko część swoich wielkich możliwości. Grbić uznał, że to za mało. Grbić nie ma Leona, ale ma go kim zastąpić Serb wybrał jednak rozwiązanie, do jakiego przygotowywał się od początku sezonu reprezentacyjnego. To brak Leona najpewniej skłonił Grbicia do wyczekiwania na powrót po kontuzji Bartosz Bednorza, który miał dodać drużynie fizyczności. Ostatecznie w ekipie nie ma ani jednego, ani drugiego. Grbić konstruował kadrę bez Leona i postawił na jego pozycji na zawodników, których dobrze zna z pracy w Grupie Azoty ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle. Bezpośrednio w buty siatkarza urodzonego na Kubie wskoczył Kamil Semeniuk. To zawodnik, który coraz szybciej zbliża się do poziomu Leona - świetnie atakuje, wzorowo ustawia blok, potrafi zdobyć serię punktów zagrywką. Może do 13 asów w jednym meczu, czyli wyczynu Leona sprzed roku, jeszcze nieco Semeniukowi brakuje, ale i tak ma wielki potencjał. Miejsce obok niego zajmie najpewniej Aleksander Śliwka. Parę przyjmujących uzupełnia libero Paweł Zatorski, kolejny dobry znajomy Grbicia. Wkomponowanie Leona do tej linii oznaczałoby dodatkowe osłabienie defensywy, która i tak szwankowała już w Lidze Narodów. W tym elemencie bardziej od Leona mogą pomóc dwaj inni przyjmujący - Tomasz Fornal i Bartosz Kwolek. Po medal nawet bez Wilfredo Leona. Potencjał większy niż u Heynena Grbić od Leona woli zawodników gotowych do walki na sto procent od pierwszej piłki MŚ w katowickim Spodku. Rezygnacja z zawodnika Perugii oznacza też, że przyjmujący nie jest gotów na zmiany zadaniowe. Przecież piekielnie mocny serwis Leona mógłby w teorii pełnić podobną rolę, co zagrywka Karola Butryna w niedawnym turnieju finałowym Ligi Narodów. To także szansa na krótką zmianę na podwyższenie bloku. Ale Leon w kadrze jak dotąd grał albo pierwsze skrzypce, albo wcale. I Grbić tego schematu nie zmienia. W tym roku reprezentacja Polski wyjątkowo jest więc silniejsza bez Leona niż z nim. Zwyciężyło minimalizowanie ryzyka. Leon będzie jeszcze odgrywał w kadrze ważną rolę. I choć przegapi turniej przed polską publicznością, może lato bez meczowych obciążeń zaprocentuje w przyszłości? I pozwoli mu dotrwać w lepszym zdrowiu do igrzysk olimpijskich w Paryżu. A zespół Grbicia bez Leona sobie poradzi. Przed czterema laty drużyna Vitala Heynena dysponowała mniejszą siłą rażenia niż obecna kadra, a sięgnęła po złoto. Nie miała też atutu własnego boiska i "biało-czerwonych" kibiców. Dlatego nawet bez Leona walka o medal MŚ jest dla reprezentacji Polski obowiązkiem. CZYTAJ TEŻ: "Leon na mistrzostwach byłby wisienką na torcie"