Damian Gołąb: Jakich wspomnień z meczów z USA ma pan więcej - dobrych czy złych? Dawid Konarski, dwukrotny mistrz świata, były atakujący polskiej kadry: Wyniki były różne, ale na pewno mam więcej dobrych wspomnień. Ostatnie spotkanie, kluczowe, z półfinału w 2018 r. Walczyliśmy punkt za punkt, ciężko było przełamać rywala. Ale na końcu okazaliśmy się lepszym zespołem. W mistrzostwach świata w 2014 r. mecz z USA był naszą jedyną porażką w drugiej fazie grupowej. Gdy byli w dobrej formie, zawsze grało się nam z nimi ciężko. Na razie na tym turnieju tego jednak nie prezentują. Na pewno będą szalenie groźni, Micah Christenson wrócił na mecz z Turcją. Już w tym spotkaniu Amerykanie mieli problemy. Nie możemy ich jednak zlekceważyć i na pewno tego nie zrobimy. Obstawiam, że to będzie ciężkie spotkanie. Dla nas to będzie pierwszy poważny sprawdzian. Dotąd zagraliśmy trzy sparingi i jeden mecz ze Stanami w grupie, który o niczym nie decydował. To będzie duże wyzwanie: będziemy grać ze świadomością, że jeśli przegramy, skończymy turniej. Amerykanie byli rywalem, który często stawał w ostatnich latach na drodze reprezentacji Polski. W ćwierćfinale ważnej imprezy spotkaliście się z nimi w 2016 r. w Rio de Janeiro. To była chyba najbardziej bolesna porażka z Amerykanami. - Wcześniej graliśmy z nimi w Pucharze Świata i wygraliśmy, ale też było ciężko. W Rio Amerykanie zbili nas okrutnie. Walczyliśmy gdzieś do 16 punktów, a później nam odjeżdżali. Nie byliśmy w stanie do nich dojść. Naprawdę, wszystkie spotkania ze Stanami były ciężkie. Nie przypominam sobie meczu, w którym “zlaliśmy" ich trzy razy do 15. Oni nas też nie. Tego lata wygrali z nami wysoko w półfinale Ligi Narodów, ale nie brałbym tego szczególnie pod uwagę przed dzisiejszym meczem. Mamy nowe otwarcie, spotkanie będzie ciekawe. Mistrzostwa świata w siatkówce. "Bartek Kurek grał wtedy kapitalnie" Wspomniał pan o półfinale z mistrzostw świata w 2018 r. i chyba najważniejszym zwycięskim meczu z Amerykanami. To było przełomowe spotkanie tamtego turnieju? - To była już ostatnia faza turnieju, mieliśmy dwie szanse na medal. Kluczowe było dla nas spotkanie z Serbią, jeszcze w grupie w Bułgarii - musieliśmy wygrać, by w ogóle awansować do finałowej szóstki. Później graliśmy już dużo lepszą siatkówkę, w półfinale byliśmy nakręceni. Ale Stany dość szybko wylały nam zimną wodę na głowę. Było ciężko, w końcu udało się ich przełamać i w tie-breaku zagrać z trochę większą kontrolą. Proszę mi wierzyć na słowo: gdy wygraliśmy ze Stanami, byliśmy pewni siebie. I pewni, że wygramy finał. Brazylia musiałaby wznieść się na jakiś kosmiczny poziom, by z nami powalczyć. To zwycięstwo z USA na pewno miało wpływ na to, że skończyliśmy ze złotym medalem. Pan wchodził w tamtym półfinale na boisko w każdym z setów, przede wszystkim na podwójne zmiany. Oprócz obrazków z boiska charakterystyczne były ujęcia kamery na kwadrat dla polskich rezerwowych, w którym skakaliście i świętowaliście zdobywane punkty. - Trener w tamtym meczu rotował. Dobrą zmianę dał Olek Śliwka, który zmienił Artura Szalpuka. Przytrzymał przyjęcie, grał dobrze w obronie. Nasza podwójna zmiana z Grzesiem Łomaczem chyba w trzecim secie pozwoliła odrobić kilka punktów i wróciliśmy do gry. Ten mecz miał różne oblicza, każdy był przydatny. Atmosferę oczywiście mieliśmy, to był półfinał - energia w kwadracie jest ogromna, wszystkich nosi. Jakieś podskoki czy krzyki pomagają ją wyładować. Dziś będzie podobnie. Jestem przekonany, że będą spojrzenia na kwadrat, celebrowanie każdego punktu. Każdy musi być gotowy do wejścia i pomocy w trudnym momencie. Pan tuż po ostatniej akcji podbiegł do leżącego na parkiecie Bartosza Kurka. To był jego popisowy mecz. Pamięta pan coś z tamtych emocji? - Bartek grał wtedy kapitalnie. Był naszym liderem. Atak rozkładał się tak, że Bartek miał dużo punktów, potem Michał Kubiak, a potem długo, długo nikt. Bartek w tamtym meczu ciągnął nas kapitalnie, wytrzymał od początku do końca. Pamiętam, że od razu chciałem do niego podbiec i pogratulować mu kapitalnej postawy. Miał pewnie świadomość, że zagrał super spotkanie, ale jest bardzo skromnym człowiekiem. Czasem nawet wtedy, gdy robi kapitalną robotę, wydaje się mu, że to nic wielkiego. Wszyscy się cieszyliśmy, to był wielki sukces. Tamten turniej nie szedł nam za dobrze, mieliśmy swoje cierpienia. To różnica w porównaniu do obecnych mistrzostw. Tutaj jeszcze nie cierpieliśmy i mam nadzieję, że tak będzie do końca. Polska - USA. Amerykanie słabsi niż cztery lata temu? Amerykańska drużyna sprzed czterech lat i ta dzisiejsza nie różnią się znowu aż tak wiele. Nie ma Maxwella Holta i Taylora Sandera, zamiast nich w składzie są Jeffrey Jendryk i Torey Defalco. Matthew Andersonowi przybyło lat, bardziej doświadczony jest Christenson. Która z tych amerykańskich drużyn jest dla pana mocniejsza - dzisiejsza czy ta sprzed czterech lat? - Na ten moment obecna drużyna wydaje się słabsza. W tym turnieju dużo falują, Anderson nie jest w szczytowej formie. Nie znaczy to jednak, że dziś nie może rozegrać bardzo dobrego meczu. To doświadczony zawodnik, który zagrał już kilkadziesiąt spotkań na takim poziomie. Na pewno znajdzie złoty środek, by dziś nie robić przejścia linii w ataku czy przy zagrywce. Cztery lata temu Sander grał kapitalnie. Dziś jego odpowiednikiem może być Aaron Russell, świetnie przygotowany fizycznie. Holta stawiałbym z kolei wyżej niż Jendryka. Był bardziej kompletnym środkowym. Jendryk ma bardzo dobre parametry fizyczne, ale brakuje mu trochę czytania gry, “czutki". Nasi statystycy na pewno będą chcieli to wykorzystać. Christenson? Na tej pozycji każdy rok doświadczenia jest tylko na plus. Zrobił jeszcze kroczek do przodu. Amerykanie dalej są bardzo mocni, z objawieniem zeszłego sezonu i Ligi Narodów, czyli Defalco. Na razie gra różnie. Ale to zawodnik, który ma potencjał, by w pojedynkę odwracać losy setów. Kapitalna zagrywka, jest dobry w bloku, w ataku może zrobić coś z każdej piłki. W tym turnieju jest jednak nierówny. Mam nadzieję, że Amerykanie będą kontynuować taką grę i mocno falować. My gramy równiej i jeśli tak będzie, wygramy mecz. Gdzie jeszcze powinniśmy szukać siatkarskich plusów polskiej drużyny? W czym “biało-czerwoni" są lepsi od Amerykanów? - W elemencie zagrywki. Przynajmniej tak było w fazie grupowej w Katowicach. Mam nadzieję, że zmiana hali nie wpłynie za bardzo na chłopaków. Wiem, dlaczego nastąpiła, ale ze sportowego punktu widzenia zdecydowanie lepiej byłoby nam grać cały czas w Katowicach. Tam zagrywka wyglądała naprawdę dobrze. Bartek Kurek “strzelał" regularnie, do tego Kamil Semeniuk, Mateusz Bieniek, Kuba Kochanowski. Ciężko jednak odnosić się szczegółowo do naszej gry, bo mierzyliśmy się z młodą, niedoświadczoną Bułgarią, egzotycznym Meksykiem i Tunezją. Trudno więc wyciągać wnioski. Ze Stanami Bartek Kurek pokazał kunszt i zagrał bardzo dobrze, reszta trzymała poziom. Nie mieliśmy jeszcze prawdziwego testu, w którym ktoś “nasiadł" na nas zagrywką. Na razie graliśmy na dużym spokoju. Dawid Konarski: Jeżeli pokonamy Amerykanów, zagramy w finale Wielu trenerów i zawodników narzekało na regulamin turnieju. Polscy siatkarze “w nagrodę" za zwycięstwo w fazie grupowej trafiają na Amerykanów w ćwierćfinale. - Sama formuła turnieju może nie byłaby zła, ale rozstawienie gospodarzy z pierwszych dwóch miejsc było niepotrzebne. Pomysł drabinki pucharowej jest bardzo fajny, ale zostawiłbym drużynę z najlepszym ratio z numerem jeden. Nikt nie miałby żadnych wątpliwości, nie byłoby dyskusji. Rozstawienie gospodarzy pozostawia niesmak. Do samej formuły można by się przyzwyczaić. Chociaż turniej został skrócony, a można było zostawić jedną dodatkową fazę. W końcu to największa stricte siatkarska impreza na świecie. Efektem rozstawień jest droga Słowenii do półfinału - w fazie pucharowej nie mierzyła się z żadnym zespołem ze światowej czołówki. Z kolei Amerykanie po ewentualnym odpadnięciu mogą narzekać, że przez układ drabinki dwa razy trafili na mistrzów świata, gospodarzy turnieju. - Po fazie grupowej drogi do półfinałów były jasne. Część, w której była Słowenia, Holandia, Ukraina i Niemcy, była teoretycznie łatwiejsza. Ale tak po prostu się poukładało. Gdybyśmy przegrali 0:3 ze Stanami, to my moglibyśmy tam grać. Ale chcieliśmy zagrać dobrze, wygraliśmy. I jeżeli mamy zdobyć mistrzostwo, wygramy też dzisiaj, w półfinale i finale. Nie ma drogi na skróty. Jeśli dziś zwyciężymy, będziemy mieć dwie szanse na medal. Mam z tyłu głowy, że jeżeli pokonamy Amerykanów, zagramy w finale. Rozmawiał Damian Gołąb Transmisja z mistrzostw świata w siatkówce 2022 w Polsacie! Relacje w Interii Sport Specjalnym reporterem Interii w trakcie MŚ będzie Paweł Pyziak - od 30 lat związany z siatkówką były zawodnik, współpracownik PLS oraz PZPS, współprowadzący radiową audycję "3 sety z Wroną". Paweł z kamerą obserwuje poczynania Biało-czerwonych, przekazuje najbardziej gorące wiadomości i relacjonuje najciekawsze wydarzenia turnieju. Śledź na bieżąco "Zagrywkę Pyziaka" na sport.interia.pl oraz w naszych mediach społecznościowych - Facebooku, Instagramie, Twitterze, i TikToku oraz na YouTube. Telewizja Polsat jest oficjalnym nadawcą tegorocznych mistrzostw świata siatkarzy w Polsce i Słowenii. Dla kibiców oznacza to, że wszystkie 52 mecze tego turnieju mogą oglądać na żywo w Polsacie Sport, Polsacie Sport Extra i Polsacie Sport News, a także online, na wielu urządzeniach w serwisie streamingowym Polsat Box Go. Skróty wszystkich meczów oraz wywiady, analizy i komentarze dostępne są także w serwisie sport.interia.pl. Szczegółowe informacje na temat transmisji z MŚ w kanałach sportowych Polsatu można znaleźć tutaj.