Tuż po zakończeniu meczu z Turcją (2:3) trener reprezentacji Polski, Stefano Lavarini był wciąż wyraźnie poruszony, ciągle analizował zakończone spotkanie i wyjątkowo długo dyskutował z przedstawicielami mediów w mix-zonie. - W tej chwili nie jestem w stanie docenić wszystkiego co moja drużyna robiła dziś dobrze. Po dwóch godzinach wiele myśli kotłuje się w głowie, co mogliśmy zrobić lepiej, czego zabrakło, żeby wygrać. To co robiliśmy doskonale przez cały mecz, przestało działać w tie-breaku. Co nie zmienia faktu, że daliśmy z siebie dziś 100%. Gratuluję mojej drużynie dobrego występu - powiedział Lavarini. - Jedyne o co mogę mieć pretensje, to że nie zaczęliśmy meczu tak agresywnie jak powinniśmy. Po słabym starcie, dziewczyny zagrały świetnie, stworzyły doskonałe widowisko. Przegraliśmy nie dlatego, że zabrakło szczęścia, po prostu rywal był lepszy w kilku elementach gry - przyznał włoski szkoleniowiec. Na drugą rundę mistrzostw świata reprezentacja Polski przenosi się do Łodzi, gdzie zmierzy się z reprezentacjami Serbii, USA, Niemiec i Kanady. Do ćwierćfinału zakwalifikują się cztery z ośmiu drużyn z każdej grupy. Zadanie trudne, ale wykonalne. - Po tym co zobaczyliśmy dziś, jest wiara, że będziemy walczyć w każdym meczu w Łodzi. Ćwierćfinał to byłby dobry początek naszej wspólnej pracy, to byłby świetny wynik. Nie kalkulujmy, nie liczmy, dostaniemy to na co zasługujemy. Na koniec Stefano Lavarini odniósł się do nieszczęsnej sytuacji z challangem z piątego seta meczu z Turcją. - Popełniłem dziś błędy, być może więcej od naszych zawodniczek - przyznał trener reprezentacji polskich siatkarek. Maciej Słomiński, Interia