Przed ostatnią kolejką grupy F Turczynki miały o jedną wygraną więcej od Biało-czerwonych. Zdobyły też 17 punktów, a Polki 15. Tyle że na koniec fazy grupowej grały z najsilniejszym zespołem - Serbią. Ich porażka była szansą dla reprezentacji Polski. Dwa koncertowe sety I od początku Serbki grały jak z nut. Pierwszego seta wygrały pewnie do 20. Nie pozwoliły rywalkom nawet na chwilę objąć prowadzenia. Wygrywały już siedmioma punktami (17-10) i nie pozwoliły rywalkom odrobić strat. Drugi set był koncertem Serbek. Wychodziło im niemal wszystko - wystarczy napisać, że pierwszy punkt w tej partii straciły przy prowadzeniu 7-0. Tijana Bosković na przemian z Bianką Busą skutecznie atakowały. Po zbiciu tej pierwszej było 12-4. Turczynkom udało się odrobić najpierw połowę strat - po ataku Hande Baldin było 14-18. Kiedy asa zaserwowała Eda Erdam przewaga Serbek zmalała do dwóch punktów. Wtedy jednak trzy bloki liderek grupy rozstrzygnęły losy seta. Turczynki nie chciały jednak tak szybko przegrać i wzięły się do roboty. Po ataku Salihy Sahin prowadziły 10-6. Serbki wzięły się do odrabiania strat i po bloku Milenković traciły już tylko punkt. W końcu dopięły swego a prowadzenie dała im Bosković (16-15). Po autowym ataku Sahin Turcja przegrywała 16-20 i... błyskawicznie odrobiła straty. Końcówkę lepiej rozegrały Serbki. Dzięki porażce Turcji, Polska może awansować na trzecie miejsce w grupie i w ćwierćfinale uniknąć Serbii. Musi jednak pokonać Niemki za trzy punkty, czyli 3-0 lub 3-1. Wtedy wyprzedzi Turcję w tabeli, a w 1/4 finału zmierzy się z USA. Serbia - Turcja 3-0 (25-20, 25-21, 25-23)