Po wcześniejszych meczach przed Polkami otworzyła się szansa awansu na czwarte miejsce w grupie. Porażek doznały bowiem Tajlandia i Dominikana, które wyprzedzały Biało-Czerwone. Tyle że by wykorzystać okazję musiały wznieść się na wyżyny, bo grały z reprezentacją Serbii, czyli brązowymi medalistkami olimpijskimi i obrończyniami mistrzowskiego tytułu. Na dodatek ta drużyna w trwającym turnieju jeszcze nie przegrała. Serbki naszpikowane gwiazdami W kobiecej siatkówce łatwiej o niespodzianki niż w męskiej, ale Polki naprawdę musiały zagrać doskonałe spotkanie, by pokonać zespół złożony z gwiazd występujących na co dzień w silnych klubach tureckich, włoskich czy niemieckich z największą gwiazdą na czele Tijaną Bosković. W Serbii grały też zawodniczki mające za sobą występy w polskich zespołach - Bianka Busa, Sladana Mirković, Ana Bjelica, Bojana Milenković (wszystkie Chemik Police) czy Katarina Lazović (ŁKS). W drużynie gospodyń zdecydowana większość zawodniczek gra w polskiej lidze. Jedynie Magda Stysiak, Joanna Wołosz i Olivia Różański grają w lidze włoskiej. A jeśli chodzi o Włochy, to mecz Polska - Serbia był też pojedynkiem trenerów z tego kraju - Stefano Lavariniego i Danielle Santarellego. Szkoleniowiec Polek zrobił jedną ważną zmianę w podstawowej szóstce - w miejsce Kamili Witkowskiej zagrała Klaudia Alagierska-Szczepaniak. Zbyt późny pościg Polek Początek pierwszej partii był wyrównany. Wołosz kilka razy rozegrała do środkowych, co wcześniej robiła rzadko. Alagierska się nie myliła. Za to kilka razy zawahała się Stysiak i niewielką przewagę uzyskały Serbki. Po kolejnym ataku Bosković było już 13-9 i trener Lavarini poprosił o czas. Podziałało na chwilę, bo Różański skutecznie zaatakowała i posłała asa. Serbki utrzymywały jednak przewagę. Lavarini robił zmiany, zdjął nawet Stysiak, ale Polki nie miały recepty jak odrobić straty. Biało-Czerwone ożywiały się po tym, jak pojedynczym blokiem rywali zatrzymała Agnieszka Koneluk, a za chwilę zbiła przechodzącą piłkę. Zrobiło się 18-21 i tym razem trener Serbii wziął czas. Były coraz bliżej - po autowej zagrywce Bosković i dobrym serwisie Korneluk brakowało tylko punktu (22-23). Polki obroniły piłkę setową, a po bloku Alagierskiej był remis. Wtedy jednak Stysiak zagrała w aut, a serwis Serbek okazał się skuteczny. Napędziły stracha Serbkom Na początku drugiego seta rywalki znów odskoczyły. Choć nieźle funkcjonował polski blok, to dużo gorzej było z przyjęciem, a co za tym idzie z kończeniem ataku. Na dodatek po asie Bianki Busy Serbki wygrywały już 8-3. Ta przewaga długo się utrzymywała, choć Polki bardzo starały się zmniejszyć straty (Stysiak podbiła piłkę nawet nogą). Kiedy było trzeba, Bosković potwierdzała umiejętności. I to właśnie po jej ataku Serbki prowadziły już 19-12. Wtedy Biało-Czerwone w końcu złapały na chwilę rytm. Podbiły kilka ataków, dobrze zaserwowała Alagierska i udało się odrobić cztery punkty. Kolejna jej zagrywka trafiła jednak w siatkę i Serbki odetchnęły. W końcówce Polki znów napędziły im stracha. Obroniły trzy piłki setowe i trener rywalek musiał wziął czas. Atak z drugiej linii Bosković rozstrzygnął losy partii. Początek trzeciej partii był wyrównany. Tym razem Polki nie dały uciec rywalkom. Nadal dobrze grała Korneluk, za rzadko punkty zdobywała Stysiak, ale Serbki też się myliły. Kiedy jednak skutecznie zaatakowała Bosković, rywalki zdobyły trzypunktową przewagę i za chwilę jeszcze ją zwiększyły. Biało-Czerwonym nie można odmówić chęci i ambicji, ale w kluczowych momentach decydowały wyższe umiejętności oraz doświadczenie rywalek. Polska - Serbia 0-3 (24-26, 22-25, 18-25) Polska: Wołosz, Korneluk, Różański, Górecka, Stysiak, Alagierka-Szczpeniak oraz Stenzel (libero), Szlagowska, Wenerska, Gałkowska, Szczygłowska. Serbia: Lozo, Drca, Stevanović, Aleksić, Bośkovic, Busa oraz Pusić (libero), Lazović, Milenković.