Polska zagrała dwa popisowe mecze na mistrzostwach świata, które odbywają się głównie w naszym kraju - wtedy, gdy rozbiła 3-0 Tajlandię, jedną z rewelacji mistrzostw, a także w sobotę z Turcją. Dziwnie to brzmi, skoro mecz został przegrany 2-3, ale biało-czerwone rozegrały naprawdę dobre spotkanie. Mimo porażki, można byłoby być po nim zadowolonym, bo przecież Polki nawiązały równorzędną i dobrą walkę z czołówką światową. Turcja jest notowana na szóstym miejscu w światowym rankingu FIVB. To miejsce Hiszpanii w piłkarskim rankingu FIFA. CZYTAJ TAKŻE: Polska przegrała z Turcją. Co teraz dalej w mistrzostwach? Występy Polek na tych mistrzostwach świata - acz nierówne - dają jednak pewną dozę optymizmu. Polska nie tylko rozprawiła się z tymi ekipami, które ograć miała planowo, jak Chorwacja i Korea Południowa, ale także zmiotła Tajlandię, którą jedynie ignoranci mogliby uważać za zespół słabszy i łatwy do ogrania, wreszcie nawiązała walkę z Dominikaną i Turcją, zatem zespołami bezdyskusyjnie wyżej notowanymi. Jak na mistrzostwa świata, to nieźle. W rywalizacji bowiem z siatkówką kobiet z innych kontynentów, a one w tym sporcie odgrywają niebagatelną rolę, Polska wypadała dotąd blado. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w ogóle nie było mowy o grze Polski na tym turnieju. W 2002 roku w Niemczech polskie siatkarki w ogóle nie wyszły z grupy, rozbite nie tylko przez potęgi takie jak Brazylia czy Chiny, ale pokonane także przez Grecję. Japońskie mundiale z 2006 i 2010 roku kończyły się kiepsko, pamiętna druga faza grupowe z Nagoi w 2006 roku z kompletem klęsk do zera, jest wręcz symptomatyczna. W 2018 i 2014 roku na mistrzostwach świata w ogóle nas nie było. Słowem - mistrzostwa świata to półka od lat za wysoka dla Polek. Trzy polskie medale tej imprezy pochodzą z lat 1952-1962, a gdy dodamy do tego fakt, że na igrzyskach olimpijskich sukcesy polskich siatkarek skończyły się w Meksyku w 1968 roku, łatwo dostrzec, że nawet hasanie na Starym Kontynencie nie przekłada się na sukcesy światowe. Te były dla Polski niedostępne. Polskie siatkarki w bardzo trudnej sytuacji Nadal pozostają bardzo trudne. Nie sposób od drużyny Stefano Lavariniego wymagać, aby nagle biły się o medale w świecie, w którym może nie ma już Rosji, ale nadal są potęgo z Ameryki (Brazylia, USA), Azji (Chiny, Japonia) i Europy (Serbia, Włochy, Holandia). Zwłaszcza, że mimo dobrej postawy w pierwszej fazie grupowej, bardzo skomplikowały sobie sytuację. Mamy oto dwa mecze z Dominikaną i Turcją, w których polskie zawodniczki grają dobrze w początkowej fazie, narzucają swoje warunki i wiele wskazuje na to, że zwycięża. Nie zwyciężają jednak, jako że siatkówka to spor cierpliwy i cierpliwości wymagający. To rywalizacja na na tyle długim dystansie, że dobry początek meczu o niczym nie świadczy - tu w każdym secie przed finiszem można zacząć wszystko od początku. Niewiele sportów daje taką możliwość. Problem w tym, że w drugiej rundzie Polki nie będą w stanie zacząć od początku. Te kilka minut przegranego tie-breaku z Turcją będzie mocno rzutowało na przebieg drugiej fazy, w której na polskie zawodniczki czekają nie tylko starcia z potęgami jak Serbia, Stany Zjednoczone, a także z Niemcami i Kanadą, lecz również zaliczone wyniki z Tajlandią, Dominikaną i Turcją. Zamiast jednej porażki Polki wnoszą do tej fazy dwie, a to już jest bardzo dużo. Szansa na zrobienie dużego, największego od lat wyniku pozostaje, ale już mocno ograniczona, bo bagaż to spory. Polska jako czwarty zespół swej grupy zacznie boje drugiej fazy od najsilniejszych rywalek i teraz będzie musiała wznieść się na absolutne wyżyny, by awansować dalej. Być w czołówej czwórce ośmiozespołowej grupy. Siatkarze walczą o tytuł mistrza świata. I ty się sprawdź! [GRA NAWROTA]