To był wielki mecz Polek. W 75 minut rozprawiły się z mistrzyniami olimpijskimi, choć dzień wczesnej tak samo szybko uległy Serbkom. Dzięki wygranej awansowały na czwarte miejsce, dające awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Nie miały nic do stracenia - Wyszłyśmy na mecz z USA na takiej samej euforii jaką pokazywałyśmy podczas spotkań w Gdańsku, Wzajemnie się napędzałyśmy, a tego zabrakło z Serbią. Po tym spotkaniu, po kolacji spotkałyśmy się wewnątrz drużyny i powiedziałyśmy sobie, że w tych meczach w Łodzi nie mamy już nic do stracenia - zdradza Wołosz. - Z USA trzeba zostawić na boisku wszystko co mamy, serce, umiejętności i ambicje. Zagrałyśmy na aferę i się udało. Jesteśmy wszystkie w szoku, ale na pewno takie zwycięstwo buduje. 32-letnia rozgrywająca zaznacza jednak, że ta wygrana to tylko krok do celu. - Jeszcze nic wielkiego nie wygrałyśmy, ale to zwycięstwo powinno zaprocentować. Poza tym pokonanie mistrza olimpijskiego może się już w naszym życiu nie powtórzyć. Oby nas to popchnęło w właściwym kierunku - mówi Wołosz. Cały czas naciskałyśmy Amerykanki Mecze z Serbią i USA Polki zaczynały źle. W pierwszym secie ze Amerykankami przegrywały 0-5 i 4-10, ale nie zrezygnowały. - Ze Stanami na początku byłyśmy bojaźliwe, ale to odrobiłyśmy. Tego zabrakło z Serbią. Amerykanki chyba były zdziwione, co się dzieje. Na euforii z pierwszego seta pojechałyśmy. Może nie tyle kontrolowałyśmy mecz, ale cały czas naciskałyśmy. Wszystkie zagrałyśmy bardzo dobrze, a szczególnie w bloku - twierdzi Wołosz. By awansować do ćwierćfinału i nie oglądać się na rywalki, Polki musza pokonać w piątek Kanadę, a w sobotę Niemcy. - Zwycięstwo z USA to super sprawa, bo pozwoliło nam utrzymać głowę nad wodą. Teraz czeka nas prawdziwa próba charakteru, by z zespołami na naszym poziomie też to potwierdzić. Kanadyjki grają bardzo dobrze w tych mistrzostwach, może jedynie szwankuje u nich przyjęcie i to można wykorzystać. Z Niemkami pewnie czeka nas dramaturgia, bo nie było z nimi jeszcze spokojnego meczu - zauważa Wołosz.