Pierwszy dzień Memoriału Wagnera nie był szczególnie udany dla reprezentacji Polski. "Biało-Czerwoni" doznali bolesnej porażki ze Słowenią. Nasza drużyna, która cały czas jest w ciężkim treningu, wyraźnie odstawała fizycznie od rywali, którzy są na nieco innym etapie przygotowań. Polscy siatkarze przekonywali, że nie ma powodów do obaw, bo ich imprezą docelową są mistrzostwa Europy, a potem kwalifikacje olimpijskie. Mimo to starcie ze Słowenią nie wyglądało tak, jakby tego sobie życzyli kibice. Łukasz Kaczmarek zadrwił z rywala. Temu się to nie spodobało Legendy kadry uhonorowane na Memoriale Wagnera Zanim rozpoczęło się spotkanie, jak zwykle w Tauron Arenie głośno wybrzmiał "Mazurek Dąbrowskiego", a wcześniej "Marsylianka". Później nastąpiła uroczystość wręczenia medali PKOl trzem wybitnym reprezentantom Polski Ryszardowi Boskowi, Edwardowi Skorkowi i Mirosławowi Rybaczewskiemu. Potem rozpoczęło się danie główne tego dnia, czyli pojedynek reprezentacji Polski i Francji. Gospodarze tego pojedynku wyszli na parkiet bardzo zdeterminowani i po dwóch blokach Norberta Hubera i dwóch atakach Wilfredo Leona wyszli na prowadzenie 4:1. Potem było jeszcze lepiej. Po kolejnym bloku Hubera zrobiło się 8:3 i Andrea Giani poprosił o czas. Gra naszych rywali zaczęła się poprawiać i stopniowo niwelowali straty. W pewnym momencie było już tylko 15:14 dla naszej drużyny, ale wtedy świetnym atakiem po skosie popisał się Bartosz Kurek, który po chwili zdobył dwa kolejne punkty i odskoczyliśmy Francuzom na cztery "oczka". Niestety nasi rywale nie dali się stłamsić i ponownie zaczęli odrabiać straty. Polacy za to zaczęli popełniać błędy i doprowadzili do nerwowej końcówki. A tam lepsi nieoczekiwanie okazali się Francuzi, którzy wygrali 29:27, lepiej otwierając mecz. Set numer dwa rozpoczął się ponownie od bardzo dobrej gry Polaków. Po serii zagrywek Mateusza Poręby "Biało-Czerwoni" wyszli na prowadzenie 6:2. Kolejne minuty były już bardziej wyrównane, ale podopieczni Nikoli Grbicia utrzymywali kilkupunktową przewagę. Po efektownym ataku ze środka Poręby, który wyrastał na postać numer jeden tego fragmentu meczu, zrobiło się 14:8. Szkoleniowiec Polaków zaczął rotować składem, wprowadzając do gry Grzegorza Łomacza, ale gra naszej drużyny nadal utrzymywała się na wysokim poziomie. Dzięki temu udało się uniknąć nerwowej końcówki i wygrać tego seta 25:16, wyraźnie dominując na rywalami. Ależ widowisko w Krakowie. Pogromcy Polaków ponownie zwycięzcy Grbić dokonał przeglądu kadr Trzecia partia znów zaczęła się świetnie dla Polaków. Rywali rozrzucił plasowaną zagrywką Aleksander Śliwka, a po udanym bloku Norberta Hubera zrobiło się 7:2. Bardzo gorąco dopingująca publiczność miała okazję zobaczyć niemal wszystkich zawodników na parkiecie. Na parkiecie pojawił się również Kamil Semeniuk, którego nie oglądaliśmy w dwóch pierwszych partiach. Mimo zmian, gra gospodarzy Memoriału Wagnera cały czas mogła się bardzo podobać. Po ataku Śliwki na tablicy wyników pojawił się rezultat 17:10, a Giani zaprosił na rozmowę swoich podopiecznych. Francuzi mieli kłopoty niemal w każdym elemencie, kompletnie nie rozczytując tego, jak akcje prowadzi Marcin Janusz. Stąd duża przewaga przez większą część seta numer trzy. Niestety Wilfredo Leonowi przydarzyła się drobna seria błędów i gospodarze przyszłorocznych igrzysk zdołali odrobić nieco strat. Po ataku Jeana Patry'ego zrobiło się tylko 20:17 i pojawiły się obawy, że znów może dojść do nerwowej końcówki. Po czasie wziętym przez Gribicia Quentin Jouffroy zaserwował asa i Francuzi przegrywali już tylko 20:22. Chwilę później jednak uderzył w siatkę, niejako podając nam rękę w trudnym momencie. Polacy tej szansy nie wypuścili i wygrali tę partię 25:21. Partię numer cztery Francuzi zaczęli lepiej niż poprzednie i już nie pozwalali Polakom odjeżdżać zbyt daleko. Po plasowanym ataku Yacine'a Louatiego wyszli nawet na prowadzenie 8:7. Później znów do głosu doszli "Biało-Czerwoni" i wyszli na prowadzenie 13:10, co skłoniło Gianiego do wzięcia czasu. Włoski szkoleniowiec prowadzący Francuzów czuł, że jeśli teraz pozwoli na to, by jego podopieczni stracili kilka punktów, mecz może im uciec. Jednak tuż po powrocie na parkiet świetnym blokiem popisał się Śliwka i nasz zespół powiększył prowadzenie. Francuzi cały czas nie zamierzali odpuszczać i po dwóch błędach naszej drużyny zdołali odrobić straty. Przy stanie 19:17 Grbić wziął czas, żeby nie musieć walczyć w tie-breaku, co byłoby niepotrzebnym obciążeniem dla naszych siatkarzy. Po powrocie na parkiet Leon popisał się efektownym atakiem, a w odpowiedzi Patry kiwnął w aut i znów mieliśmy czteropunktową przewagę. I nie wypuścili jej już do końca, wygrywając czwartą partię 25:20, a całe spotkanie w czterech setach. W Tauron Arenie byliśmy świadkami prawdziwego szaleństwa kibiców, którzy mimo porażki ze Słowenią szczelnie wypełnili trybuny swoim dopingiem ponieśli kadrę do zwycięstwa. Polska - Francja 3:1 (27:29, 25:16, 25:21, 25:20) Dramat gwiazdy ME. Vital Heynen skonsternowany