Reprezentacja Polski przybyła do Krakowa uskrzydlona wielkim sukcesem, jakim był triumf w tegorocznej Lidze Narodów. Podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera nieść ma ją także - podobnie jak w Gdańsku - biało-czerwona publiczność, która tłumnie wypełniła trybuny Tauron Areny Kraków. Polacy wyszli na parkiet i się zaczęło. "Ogień" na trybunach, co za sceny Reprezentacja Polski rozpoczęła mecz w składzie Łukasz Kaczmarek, Karol Kłos, Bartosz Bednorz, Kamil Semeniuk, Marcin Janusz, Norbert Huber i Paweł Zatorski na pozycji libero. Memoriał Wagnera: Polska - Słowenia. Nieudany początek drużyny Nikoli Grbicia Słoweńcy nie speszyli się jednak gromkim dopingiem polskich fanów i bez większej presji od razu mocno weszli w mecz. Już na początku wypracowali się kilkupunktową przewagę, która z czasem wzrosła do czterech "oczek". Na domiar złego - później potrafili skutecznie jej bronić. Polacy walczyli, ale bezskutecznie i przegrali pierwszego seta 21:25. W drugiej partii polscy siatkarze nie pozwolili już szybko uciec swoim rywalom. Obie ekipy przez długi czas grały punkt za punkt. Pierwsza dwupunktowa różnica nastąpiła dopiero przy wyniku 12:10, gdy Słoweńcy objęli prowadzenie po asie serwisowym, jakim popisał się Rok Mozic. Niestety, nasza reprezentacja nie potrafiła szybko odpowiedzieć, a na dodatek później złapała słabą passę. Najpierw Mateusz Bieniek pomylił się po zagrywce, potem Karol Kłos został skutecznie obity w bloku, a następnie nieudanie atakował Bartosz Bednorz. I zrobiło się 16:12 dla rywali. Niezwykle ważny moment nastąpił przy stanie 19:16 dla Słowenii. Wówczas Polacy zdobyli punkt po weryfikacji wideo, a po chwili na parkiecie zameldował się nasz kapitan - Bartosz Kurek. Słoweńcy byli jednak już porządnie napędzeni. Imponowali świetnym zorganizowaniem i mocą w swoim ataku. Nie można było tego powiedzieć o postawie "Biało-Czerwonych", którzy mieli problemy z kończeniem poszczególnych piłek. Dlatego też nasz dorobek w drugim secie zatrzymał się ma 18 "oczkach". Zaskakujący ruch polskich siatkarzy. Sprytny manewr tuż przed meczem Reprezentacja Polski przegrała do zera. Bolesny początek Memoriału Wagnera Początek trzeciego seta ponownie należał do Słoweńców. W naszym ataku wyróżniał się Łukasz Kaczmarek, ale przeciwnicy chwilami wyprawiali wręcz cuda w obronie, odbijając piłki w niezwykle trudnych sytuacjach. Czasami także to im sprzyjało szczęście, jak gdyby taśma "grała razem z nimi". A gdy dołożyli do tego efektywny blok, zatrzymując najpierw Łukasza Kaczmarka, a potem Aleksandra Śliwkę, zrobiło się gorąco. Słoweńcy prowadzili wówczas 11:7. I wcale nie zamierzali się zatrzymywać. Reprezentacja Polski chwilami wyglądała wręcz bezradnie wobec tak dysponowanych Słoweńców. I nie zmieniały tego pojedyncze błyski Wilfredo Leona i Aleksandra Śliwki czy ataki kończone przez Łukasza Kaczmarka. "Biało-Czerwonym" nie można było jednak odmówić woli walki. Przy pierwszej piłce meczowej nadzieję w serca polskich fanów wlał Wilfredo Leon, posyłając asa serwisowego. Wówczas zdobyliśmy jednak dopiero 21. punkt. To nie mogło wystarczyć, by dotrzymać kroku Słoweńcom, którzy po chili zamknęli trzecią partię, zwyciężając cały mecz w trzech setach. Z Tauron Areny Kraków - Tomasz Brożek