Łukasz Kaczmarek 4 Nierówny występ polskiego atakującego. W finale Ligi Narodów był jednym z bohaterów, tym razem nie był pierwszą opcją reprezentacji Polski w ataku. W swoim stylu często umiejętnie nabijał piłkę na blok, ale ta kilka razy po jego atakach uderzyła w boisko po polskiej stronie. W trzecim secie, gdy wynik oscylował wokół remisu, ręka mu jednak nie zadrżała. W dodatku w samej końcówce zanotował ważną obronę. W polskim ataku jest życie nawet bez Bartosza Kurka. Norbert Huber 6 Jeden z największych bohaterów finału i całego turnieju. W pierwszym secie dał sygnał do ataku znakomitymi zagrywkami. Zanotował aż trzy asy serwisowe, do tego dołożył punkt blokiem i skończył jedyną piłkę, jaką otrzymał od Marcina Janusza. To był set jak z marzeń. W drugim pomógł drużynie nawet w obronie. W trzecim znów błysnął w polu serwisowym i pomógł odrobić trzypunktowe straty do Włochów. "Złoty chłopak" - tak nazwał go w trakcie meczu Wojciech Drzyzga, komentator Polsatu Sport, i trudno o lepsze określenie. Huberowi wychodziło tego wieczoru w Rzymie wszystko - nawet gdy piłka po jego zagraniach tańczyła na taśmie, spadała na włoską stronę. Występ bliski ideału. Wilfredo Leon 5+ Kolejny kapitalny występ 30-letniego przyjmującego. W ostatnich miesiącach nasłuchał się, że to już nie ten Leon, co kiedyś. W decydujących meczach mistrzostw Europy - półfinale i finale - znów był jednak jednym z najlepszych siatkarzy świata. Przeciwko Włochom był numerem jeden w polskiej ofensywie. Oprócz dobrej dyspozycji w ataku znów dołożył niezwykle mocne zagrywki. Jedną z nich posłał na drugą stronę z prędkością 136 km/h, czyli blisko rekordu świata, który już wyrównał w trakcie tego turnieju. Serią znakomitych serwisów popisał się w drugim secie, czym stępił pazury Włochom, którzy zaczynali przeważać szalę na swoją stronę. Polskim kibicom zadrżały serca, gdy w trzecim secie musiał na chwilę opuścić boisko i dokładnie oglądał swoje kolano. Wrócił, a w końcówce trzeciego seta jego zagrywka ostatecznie pogrążyła rywali. Marcin Janusz 4 Leon, Leon, Leon. Taki był początek rozegrań Janusza w finale. Potem zaczął bardziej gubić włoski blok. Dbał o dokładność rozegrania, na co zawsze zwraca uwagę trener Nikola Grbić. W drugim secie Włosi zaczęli odczytywać jego częste wystawy do Jakuba Kochanowskiego. Polski rozgrywający musiał jednak radzić sobie z niezbyt skutecznym Kaczmarkiem i ostatecznie udało mu się ukryć słabszą dyspozycję atakującego w ofensywie. Przeraźliwe buczenie na jednego Polaka. Wiemy, co się stało Aleksander Śliwka znów mentalnym liderem. Jakub Kochanowski nadal w formie Jakub Kochanowski 5 Bardziej spektakularny w swoich akcjach był Huber, ale i drugi z polskich środkowych spisał się wyśmienicie. Częściej od kolegi wykorzystywany w ataku, podobnie jak on dołożył punkt blokiem i serwisem. Przez cały turniej prezentował równą, wysoką formę, i finał mistrzostw Europy w wypełnionej kibicami rywali hali go nie przytłoczył. Cały czas był dla Janusza pewną opcją w ataku. Włoscy środkowi musieli go pilnować, co dawało więcej luzu polskim skrzydłowym. Aleksander Śliwka 5 Zaczął przeciętnie. Była nieudana zagrywka, problemy w ataku, nawet błędy. Ale jeszcze w pierwszym secie odnalazł właściwy rytm. W drugim stał się już wyróżniającą postacią w polskim zespole. Kończył ważne piłki, dodał punkt blokiem i zagrywką. Jak zwykle w tym sezonie "trzymał" też drużynę mentalnie na boisku, wyciszał niepotrzebne emocje. Paweł Zatorski 4 Duży spokój w przyjęciu zagrywki. Włosi szybko to zauważyli i rzadko w niego serwowali. Sporo dobrych dograń w kontratakach, jedna spektakularna interwencja w obronie tuż pod siatką w drugim secie. Pomagał nieco osłaniać w przyjęciu Leona. Zatorski to u Grbicia niekwestionowana podpora reprezentacji i w finale nie zawiódł. Tomasz Fornal Grał zbyt krótko, by go ocenić, ale w końcówce drugiego seta udanie zastąpił w przyjęciu Leona. Kamil Semeniuk Grał zbyt krótko, by go ocenić. Z finału zapamiętamy jego dobre wejście na jedną akcję w drugim secie, gdy najpierw podbił piłkę w obronie, a potem skończył atak. Oceniał Damian Gołąb Ależ bój w meczu o brąz. Słoweńcy oszaleli po medalu mistrzostw Europy