Wilfredo Leon od 2019 roku jest oficjalnie reprezentantem Polski. Dokładnie 23 lipca 2017 roku Komitet Wykonawczy FIVB zatwierdził zmianę narodowości przyjmującego. Leona czekały jeszcze dwa lata obowiązkowej karencji i 27 lipca 2019 roku mógł pierwszy raz w swojej karierze założyć koszulkę z orzełkiem na piersi i z dumą reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej. Od początku jednak pojawiało się wiele narzekań ze strony kibiców i ekspertów, którzy uważali, że Leon jest naszej kadrze niepotrzebny. Wyrażanie takich opinii o jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym, siatkarzu na świecie wydawało się absurdalne. Jasne było od początku, w jakich elementach Leon ma dać naszej kadrze dodatkowe punkty, a gdzie są jego słabsze strony. Początek kariery reprezentacyjnej nie był jednak udany dla urodzonego w Santiago de Cuba siatkarza. Głosy ekspertów, którzy mówili, że Leon jest zbędny, wydawały się więc znajdować potwierdzenie także na parkiecie. Leon nie był w stanie dać tego, czego oczekiwano w tych najważniejszych momentach. Jasne, jego rekordowe serwisy, potężne ataki i punktowe bloki, dawały naszej kadrze kolejne zwycięstwa, ale nie w tych największych meczach. Mamy to! Polscy siatkarze w finale ME. Kibice pytają "Lewego", czy oglądał Wystarczy powiedzieć, że do obecnego sezonu Leon nie miał na swoim koncie ani jednego złotego medalu zdobytego z naszą reprezentacją. Dodatkowo w jego dorobku znalazła się także klęska na igrzyskach olimpijskich w Tokio, gdzie Polska znów odpadła w ćwierćfinale, a Leon kadrze nie pomógł tak bardzo, jak tego od niego oczekiwano. W związku z tym Wilfredo musiał zmierzyć się z falą krytyki, podobnie jak cała kadra. Wilfredo Leon zagrał, jak wielka gwiazda! Wspaniały półfinał ze Słowenią Trzeba też dodać, że w minionym sezonie kadrowym Leon był kontuzjowany. Przyjmujący reprezentacji Polski w związku z tym nie mógł wziąć udziału w mistrzostwach świata, w których Polska sięgnęła po srebrny medal, a chwilami brakowało siły ognia na piłkach sytuacyjnych, które wymagały ponadprzeciętnego zasięgu. Dodatkowo Wilfredo nie zdobył także z kolegami brązowego medalu Ligi Narodów 2022. Ten sezon jest dla przyjmującego czymś w rodzaju odkupienia, albo wpisowego w serca kibiców. Leon podszedł do niego w pełni zdrowy, co było najważniejsze. Dzięki temu mógł spokojnie poszukiwać swojej najwyższej formy, tak aby w najważniejszych momentach pomagać swojemu zespołowi i dawać kolejne bardzo cenne punkty na wagę przełomowych zwycięstw. Polacy w finale mistrzostw Europy. Leon sam wygrał jednego seta! Już w Lidze Narodów udowodnił, że Polska kadra może na nim polegać. Nikola Grbić zaufał mu bezgranicznie, ale gdy miał problemy z przyjęciem, nie miał problemów, żeby wprowadzić Kamila Semeniuka, mimo, że Leon punktował przy kolejnych akcjach. Ćwierćfinał z Serbią Wilfredo zakończył na ławce i wydawało się, że być może wypadnie z "szóstki" Nikoli Grbicia. Nic bardziej mylnego. Półfinałowe starcie ze Słowenią Leon rozpoczął w pierwszym składzie i ani myślał, aby swoje miejsce na parkiecie oddać. Co więcej, gdy drużyna miała problemy, Marcin Janusz posyłał trudne piłki właśnie w kierunku Wilfredo Leona. Polski przyjmujący bezbłędny nie był, ale w tych najbardziej newralgicznych momentach Janusz mógł na niego liczyć. Spotkanie ze Słowenią zakończył z imponującym wynikiem 25 punktów na swoim koncie. Można więc powiedzieć, że Leon wygrał Polsce jednego seta tylko dzięki swoim zagraniom. Ostatecznie na jego dorobek składają się trzy asy serwisowe, dwa skuteczne bloki oraz aż 20 udanych ataków. Tego popołudnia nawet w przyjęciu nie miał problemów, bo przy jego nazwisku w statystykach widnieje 52% skuteczności tego elementu. Zaskakujące obrazki na meczu reprezentacji Polski. Aż trudno w to uwierzyć Pozostaje mieć nadzieję, że właśnie taką wersję polskiego przyjmującego zobaczymy w sobotnim finale mistrzostw Europy. Nie ma wątpliwości, że z Leonem w formie z meczu ze Słowenią Polska jest w stanie zdominować każdy zespół na świecie.