Na prezentację biało-czerwonych wyprowadził Bartosz Kurek, który z powodu kontuzji mnie mógł zagrać, ale wspierał kolegów. W przyciemnionej hali Pałacu Sportu w Rzymie wypełnionym po brzegi kibicami, w większości włoskimi, ale nie brakowało też polskich flag, każdy zawodnik był pojedynczo anonsowany. Tradycyjnie też odegrano hymny państwowe (jako pierwszy Mazurek Dąbrowskiego) i zarządzono minutę ciszy. Polacy mieli się za co rewanżować Włochom. Rok temu w finale mistrzostw świata rozgrywanym w katowickim Spodku to rywale okazali się lepsi (3:1). Teraz sytuacja się odwróciła - to Włosi grali przed własną publicznością i byli pod większą presją. Włosi przed finałem zrobili zasłonę dymną. W rozgrzewce nie wziął udział Roberto Russo, tymczasem wyszedł w podstawowej szóstce. Nie zrobiło to żadnego wrażenia na Polakach, a być może nawet bardziej ich zmotywowało. Dwa asy Norberta Hubera, dwa ataki Wilfredo Leona i było 4:0. Trener gospodarzy nie czekał i od razu wziął czas. Włosi odrzuceni zagrywką. Pierwszy set dla Polski Polakom udawało się utrzymywać przewagę, ryzykowali zagrywką i choć czasem się mylili, to było zdecydowanie warto. Dobrze spisywali się środkowi, a sytuacyjne piłki kończył Leon. Po asie Hubera prowadzili 12:7 i trener Ferdinando De Giorgi po raz drugi poprosił o przerwę. W tym secie serwis nie był atutem gospodarzy, co wykorzystywali Polacy. Po bloku było już sześć punktów przewagi. Kolejna dobra zagrywka Hubera, Leon kończy atak i było już 22:14. Włosi jednak się nie poddali - na zagrywkę wszedł drugi rozgrywający Riccardo Sbertoli i odrobili część strat. Po złym ataku Łukasza Kaczmarka było już tylko 20:23. Za chwilę jednak biało-czerwoni mieli piłkę setową i atakujący się zrehabilitował. 1:0 dla Polski! Polacy nie zwalniają - już 2:0 w setach Na początku drugiej partii Polacy nie zwolnili ręki na zagrywce, ale walka była bardziej wyrównana. Po asie Leona wygrywali 6:4, ale za chwilę był remis i tym razem serwis dał prowadzenie Włochom, pierwsze w tym meczu (7:6). Siatkarze Grbicia odzyskali prowadzenie, w czym pomagali właściwie niemylący się środkowi. Po zbiciu Kochanowskiego było 13:10, ale to już nie byli Włosi z pierwszego seta. Szybko odrobili straty - zablokowali Kaczmarka, podbili kolejny atak i był remis. Trener Grbić poprosił wtedy o czas. Wydawało się, że Włosi łapią rytm, wtedy jednak na zagrywkę wszedł Leon. Tym razem nie było asa, ale zagrywka odrzuciła rywali od siatki, a Polakom pozwoliła odskoczyć aż na pięć punktów (20:15). I znów gospodarze odrobili część strat, ale popełnili błąd i była druga piłka setowa, a za chwilę już 2:0. Świetny mecz Hubera i zloto dla Polaków Włosi byli już pod ścianą i dobrze rozpoczęli trzecią partię. Po jednym z nielicznych ataków z środka prowadzili 7:4. Polacy szybko jednak wrócili do gry. Znowu pomogła w tym świetna zagrywka Hubera, po której rywale się gubili i za chwilę nic nie zostało z ich prowadzenia. Minimalną przewagę mieli wciąż Włosi. Polacy nie dawali im odskoczyć i uśmiechnęło się do nich szczęście, kiedy po zagrywce Hubera piłka zatańczyła na siatce i spadła na pole rywali. Było 18:17. Kluczowym momentem było wejście na zagrywkę Leon. Z jego serwisem Włosi sobie nie poradzili i było 21:19. To oczywiście nie był koniec emocji, bo rywale błyskawicznie wyrównali. Za chwilę świetne zbicie Kochanowskiego, atak w aut Yuriego Romano i było 23:21. Włosi punktują, ale w kolejnej akcji, serwują w siatkę. Jest meczbol dla Polaków. Mają trzy razy piłkę w górze, ale pudłuje Kaczmarek. 24:23. I jest! Włochy - Polska 0:3 (20:25, 21:25, 23:25) Włochy: Lavia, Romano, Russo, Galassi Giannelli, Michieletto oraz Balaso (libero), Sbertoli Polska: Janusz, Kochanowski, Leon, Kaczmarek, Śliwka, Huber oraz Zatorski (libero), Fornal, Semeniuk