Artur Gac, Interia: W poniedziałek już trochę pożartowaliśmy, że jako "młodziutki" 29-latek zadebiutowałeś w meczu na mistrzostwach Europy. W kolejnych godzinach odbyłeś jakieś miłe rozmowy na ten temat? Bartosz Bednorz, przyjmujący reprezentacji Polski: - Ja to potraktowałem jako normalny mecz, który po prostu się odbył. Na pewno cieszę się ze swojej gry, która wypadła naprawdę dobrze, ale to już poszło w zapomnienie, że rozgrywałem debiutanckie spotkanie. Z pewnością kiedyś tam, za kilka lat, gdy będę bardziej patrzył wspominkowo, to wówczas mile do tego powrócę. Teraz jednak turniej trwa i na tym trzeba się skupiać, tym bardziej, że najważniejsze dopiero przed nami. Pół wolnego dnia w poniedziałek spędziłem na odpoczynku i regeneracji, a wcześniej zjedliśmy z chłopakami na mieście dobre śniadanko. A przy okazji także troszkę zwiedziliśmy miasteczko. Ładne to miasteczko? - Bardzo ładne, naprawdę. Nie spodziewałem się, jak tutaj to wszystko będzie wyglądać, od organizacji po właśnie samo Skopje. Po prostu piękne miasto. Pod wakacje także? - Ja bym tu pewnie nigdy nie przyjechał, chcąc szukać wypoczynku. Jest wiele innych kierunków, jednak niewątpliwie jest ładnie. Chyba, że ktoś nastawia się typowo na zwiedzanie, to wtedy jak najbardziej. Z tego, co wiem, jest tu ogromna historia do zobaczenia, a pewnym jej wyznacznikiem są znajdujące się praktycznie na każdym kroku pomniki. Je faktycznie warto zobaczyć na żywo. Niby robiliśmy zdjęcia i pokazywaliśmy je swoim rodzinom, ale mam wrażenie, że fotografie nie oddawały tego w pełni. Zanim przyszły mistrzostwa Europy, triumfowałeś z reprezentacją w Lidze Narodów, a klubowo wygrałeś Ligę Mistrzów. Rozgrywasz zatem sezon życia. Czujesz, że coś w samym tobie "kliknęło"? - Na pewno bycie tutaj jest kolejnym etapem w moim życiu sportowym. Natomiast też, jak rozmawialiśmy już wcześniej, czy ja się tym przejmuję lub stresuję, to powtórzę, że chyba jestem już na to za stary. Bardzo spokojnie do tego podchodzę. Po prostu ogromnie cieszę się, że za mną takie sukcesy, a myślę o następnych. Jeżeli zdobędziemy tutaj złoto, to będzie to piękny etap. A jeśli nie, to pozostanie niedosyt. Wypatrujesz już najbardziej pożądanej imprezy, czyli nadciągających igrzysk olimpijskich? - Nie wiem, jak w przypadku innych chłopaków, u mnie nic nie wybiega poza ten turniej. Skupiam się na tym, co jest teraz i to jest dla mnie najważniejsze. Złoto w Lidze Narodów powiedziało ci coś więcej na temat tej reprezentacji i o sobie samym? - Tamten turniej pokazał, że mamy ogromną siłę. I nawet w trudnych chwilach potrafimy wyjść z nich obronną ręką. Mieliśmy różne momenty w Lidze Narodów, a pomimo to zawsze było tak, że ktoś wchodził z ławki, dawał ogromną jakość i podnosił zespół. To dowód na siłę naszej reprezentacji. Ten sukces dał nam trochę dodatkowej pewności siebie, natomiast bardzo szybko zostaliśmy ostudzeni przez trenera. W efekcie ekspresowo wzięliśmy się do pracy, bo nie można absolutnie spocząć na laurach, mając przed sobą ważniejsze turnieje. Ok, chwilę pocieszyliśmy się z kibicami oraz rodzinami, i super, ale trzeba było to zadowolenie odstawić na bok, aby znów rzucić się w wir naprawdę ciężkiej pracy. A jak opisałbyś trenera Nikolę Grbicia? Częściej wciela się w rolę karcącego nauczyciela, czy miłosiernego ojca? - Trener, jeśli się go bliżej nie pozna, to może sprawiać różne wrażenie, ludzie mogą go przeróżnie odbierać. Dla nas jest naprawdę świetnym trenerem. Ma bardzo dobry przekaz, jeśli chodzi o pracę z zawodnikami na najwyższym poziomie. Oczywiście jest surowy i wymagający, ale taki powinien być szkoleniowiec. Każdy go szanuje za jego warsztat trenerski, a efektem jego pracy jest nasza gra, która na ten moment jest bardzo dobra. Cały czas pracujemy i staramy się stawać lepszymi zawodnikami. Ja sam czuję, że wykonałem progres w tej reprezentacji, też nauczyłem się nowych rzeczy i bardzo go za to szanuję. Myślę sobie, że zwłaszcza w takich zespołach, które są w zasadzie konstelacją gwiazd, musi być poczucie, że trener jest sprawiedliwy w swoich wyborach. To znaczy, jeśli nawet wobec mnie podejmie niekorzystną decyzję, to na tyle jest to uzasadnione, że czuję właśnie tę rękę sprawiedliwości. Jest w was takie przeświadczenie? - A to różnie, trener podejmuje przeróżne decyzje, czasami też samych nas zaskakuje. My tak naprawdę do samego końca nie wiemy, kto w danym meczu będzie grał oraz jaką ma on taktykę, spostrzeżenia i czym się kieruje. Po prostu nie wiem, ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć, bo przyzwyczaił nas do tego, że każdy z nas musi być gotowy i bez względu na to, ile dostaniesz czasu na boisku, musisz wykorzystać go jak najlepiej. Napomknąłeś już zdaniem o medalach. Trzeci brąz z rzędu, a twój pierwszy w kolekcji na mistrzostwach Europy, byłby już wielką nagrodą? - Nie. Dla mnie tylko i wyłącznie liczy się złoto, podobnie jak dla wszystkich zawodników całej tej reprezentacji. Mierzymy zawsze wysoko, by tylko celując najwyżej możemy zajść na sam szczyt. Rozmawiał Artur Gac, Skopje