Najpierw nieco zobrazujmy zdarzenie, żeby wszyscy zdali sobie sprawę, że mamy do czynienia z niespotykaną sytuacją. Wilfredo Leon to gigant w swoim fachu, jeden z najlepszych siatkarzy globu, a zdaniem niektórych obecny numer jeden na świecie. Taki odpowiednik Roberta Lewandowskiego w nie tak masowej dyscyplinie sportu, lecz takiej, w której rozkochanych są miliony polskich kibiców. A ich idole odpłacają się spektakularnymi sukcesami, medalami najważniejszych imprez. Wilfredo Leon przybliżył Interii dalszy ciąg historii z fanką, której podał swój numer Tenże Wilfredo Leon po spotkaniu z Holendrami, gdzie grał pierwsze skrzypce (m.in. zdobył 20 punktów), nie po raz pierwszy mógł się poczuć jak absolutna gwiazda. Fani dosłownie ze wszystkich stron przywoływali naszego reprezentanta, a on z wielką dozą cierpliwości podchodził i dawał swoim sympatykom powody do radości. Interia relacjonowała, jak podpisywał pamiątkowe fotografie, ustawiał się do wspólnych zdjęć, a nawet składał autografy na całą długość przedramienia, gdy był o to proszony. Zupełnie osobną historię napisała pewna fanka, której udało się uprosić Wilfreda, by podał jej swój numer telefonu. Uzasadnienie było na tyle przekonujące, że nasz as postanowił zrobić coś niestandardowego. - Ta pani będzie miała urodziny i poprosiła mnie o koszulkę. Niestety teraz nie mogę jej przekazać, dopiero jak zakończy się ten turniej. I przyznam szczerze, czego nigdy nie robię, że udostępniłem jej swój numer telefonu. Powiedziała mi, że nie ma Instagrama, więc jak inaczej miałaby się ze mną skontaktować? - precyzyjnie wyjaśnił nam wyśmienity przyjmujący. Teraz wysłannik Interii poznał ciąg dalszy tej historii. Wpierw nieco jednak zażartowałem z Leona, bowiem pytany o tę sprawę Karol Kłos z uśmiechem i mrugnięciem oka zasiał we mnie ziarno niepewności mówiąc, że może "Leo" wcale nie podał dobrego numeru telefonu. - Dobry, no co ty. A jak inaczej? - nieco skonsternowany odparł Wilfredo. Czyli nie zablefowałeś? - dopytałem. "Będę bardzo wdzięczna, jeżeli dostanę od was taki prezent" - Pewnie, że nie. Zresztą napisała już do mnie wiadomość, na imię ma Karolina... - kontynuował Leon. Najważniejsze w tej historii jest to, że druga strona w pełni respektuje prośby siatkarza. Nasz as wyraźnie zaznaczył, żeby uszanowała udostępniony jej numer w tym sensie, aby nie był nagabywany, a numer nie był podawany dalej kolejnym osobom. Na dowód, że Leon zaufał uczciwej fance, pokazał mi jedyną wiadomość, jaką od niej otrzymał. - Zobacz sobie - rzekł. "Hej Wilfredo, tu Karolina, która ma urodziny w niedzielę. Rozmawialiśmy o koszulce, będę bardzo wdzięczna, jeżeli dostanę od was taki prezent" - napisała. A że słowo z ust siatkarza się rzekło, historia będzie miała swój pomyślny finał. - Powiedziałem jej, że jak wrócimy do Polski, to jej sprezentuję. Nie ma problemu, ale wcześniej musi skończyć się turniej. Nie mogę tego zrobić od razu, w jego trakcie. Wszystko odbywa się w porządku, na poziomie. A ja, jeśli już dałem słowo, to trzeba je wykonać - rozstrzygnął podopieczny Nikoli Grbicia. Artur Gac, Skopje