Do niedzieli to nie były mistrzostwa Tomasza Fornala. Spotkanie z Czechami zaczął poza wyjściowym składem, a w starciu z Holandią nie wykorzystał szansy, opuszczając plac gry już po pierwszym secie. Jedynym z dotychczasowych, jaki podopieczni trenera Grbicia przegrali na rozpędzającym się czempionacie Starego Kontynentu. Tomasz Fornal wrócił i mówi wprost: Nie taki poziom siatkówki chcę prezentować Serbski szkoleniowiec pokazał jednak, że ma konkretną strategię i wiedział, że zawodnika tego pokroju, co nasz przyjmujący, trzeba zbudować w kolejnym starciu. Tym bardziej, że rywal gra na zupełnie innym poziomie niż nasza reprezentacja. Po spotkaniu wyraźnie można było odnieść wrażenie, że urodzony w Krakowie siatkarz odżył. A przede wszystkim bardzo szczerze zmierzył się z tym, co za nim w ostatnich dniach. - Na pewno cieszę się, że trener Grbić dał mi szansę od razu po meczu z Holandią, który zacząłem słabo i nie był to mój dzień. Zdaję sobie sprawę z tego, jak zagrałem, nie taki poziom swojej siatkówki chcę prezentować. Tym bardziej jestem wdzięczny, że dostałem możliwość wyjścia od początku na zespół z Macedonii. Mam świadomość, że to zespół słabszy poziomem sportowym od Holendrów, ale mimo wszystko najważniejsze, że udało się pograć trzy sety i fajnie się zaprezentować - powiedział Interii 26-latek. W gruncie rzeczy sam wywołał temat spotkania z Holandią, więc na usta aż cisnęło się, by zadać w tym wątku kolejne pytanie. Próbowałem dociec, jak to jest w jego przypadku po takim meczu, czy słaby występ siedzi mu w głowie długo, a moment "wyrzucenia" przychodzi dopiero wraz z kolejną szansą. Fornal został drugim najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania (16 "oczek"), lepszy o jeden był tylko Bartosz Bednorz, z którym Interia porozmawiała osobno. Skuteczność charyzmatycznego zawodnika też była na niezłym poziomie. Poproszony o ocenę, z czego sam może być najbardziej zadowolony po tym spotkaniu, odparł: - Na pewno w jakimś stopniu liczą się też punkty, ale istotne, że miałem możliwość pogrania z Marcinem (Januszem, rozgrywającym - przyp.) trzech setów i "znalezienia" rozwiązań w warunkach meczowych. To zawsze inaczej, gdy na treningu gra się z wolnej piłki czy rzucanych przez trenera, a inaczej w realiach spotkania o stawkę. I to mnie bardzo cieszy, bo popróbowaliśmy z Marcinem różnych rzeczy w różnych sytuacjach - odparł jeden z piątki przyjmujących w talii Nikoli Grbicia. Tomasz Fornal bez ogródek: Trzeba powiedzieć szczerze, że... Gdyby w zespole gospodarzy zawodników pokroju Nikoły Gorgiewa, znanego z występów w PlusLidze, było dwóch-trzech, to spotkanie też miałoby inną temperaturę na parkiecie. Podopieczni trenera Joszki Milenkoskiego próbowali grać bardzo ambitnie, waleczności nie sposób im odmówić, ale większych argumentów zasadniczo nie mieli. - Zespół z Macedonii miał problem w pierwszej partii, ale także w pozostałych. W drugim secie siatkówka była nieco bardziej wyrównana, ale w końcówce pokazaliśmy, że jesteśmy klasową drużyną z doświadczeniem. W najważniejszym momencie potrafimy odskoczyć na dwa-trzy punkty i domknąć seta na swoich warunkach - kontynuował siatkarz zespołu Jastrzębski Węgiel. Dotąd nasi siatkarze zdołali przyzwyczaić się w hali w Skopje do pewnej powtarzalności, bowiem polscy kibice górowali nad swoimi vis a vis. Zgoła inna proporcja miała miejsce w starciu z Macedonią, sytuacja diametralnie się odwróciła, mimo że polscy fani też zdzierali gardła. Taka odmiana, w trakcie trwającego turnieju, zdaniem Fornala nie ma żadnego wpływu na grę zespołu. - Graliśmy z gospodarzem, więc spodziewaliśmy się, że będzie dużo ich kibiców. Nasza reprezentacja też przyciąga widownię, więc nie dziwię się, że fani dopisali i obiekt w sporej większości się wypełnił. Fajnie się gra przy pełnych trybunach, jest dużo przyjemniej, gdy hala żyje i czuć emocje. Nawet jeżeli w większości nie pomagają i nie są skierowane w naszą stronę. Dla mnie to zawsze bardziej komfortowa sytuacja niż wtedy, gdy jest cisza i spokój. Artur Gac, Skopje