Upragniony finał, drugi w XXI wieku, a siódmy w historii występów reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy, stał się faktem. "Biało-Czerwoni" przez te wszystkie lata nigdy nie mieli szczególnego szczęścia do mistrzostw Europy. Wprawdzie ich łupem padło wiele medali, dokładnie dziesięć, ale nawet pokolenie genialnych siatkarzy w erze Huberta Jerzego Wagnera "omijało" miejsce na najwyższym stopniu podium. Można było już nawet mówić o pewnego rodzaju fatum, bowiem w latach 1975-1983 nasza reprezentacja pięciokrotnie z rzędu sięgała po srebrne medale. Marcin Janusz: Jestem głodny złota. Myślę, że srebro będzie porażką Na pierwsze, i jak na razie jedyne złoto, trzeba było czekać aż do 2009 roku. Wtedy nikt się nie spodziewał takiego scenariusza, bo na turniej do Turcji Polacy polecieli mocno osłabieni. Zabrakło Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego i Sebastiana Świderskiego... Tyle rysu historycznego. Nasi reprezentanci zdają sobie sprawę, jak bardzo uszczęśliwili całą siatkarską Polskę. Raz, że wszyscy czekali, by znów - po 14 latach - "Biało-Czerwoni" awansowali do finałowej rozgrywki, a po drugie uczynili to kosztem Słowenii. A więc zespołu, który tylko na dwóch poprzednich czempionatach Starego Kontynentu zamykał wrota Orłów w półfinałach. Dziś "Biało-Czerwoni" czują wielką moc, mimo że oczywiście są także pełni szacunku do reprezentacji Włoch. Bardzo konsekwentny w swoim podejściu jest Wilfredo Leon, który w dwóch poprzednich meczach z Serbią i Słowenią, pokazał próbkę swoich genialnych umiejętności. 30-latek najpierw nie chciał kontynuować passy związanej z brązowymi medalami, a po wczorajszej wiktorii ogłosił, że także srebro zupełnie go nie urządza. - Nie lubię srebra, więc nie będę zadowolony, dopóki nie będziemy mieli złota. Srebrny medal jest dla przegranych, dlatego my potrzebujemy złota. I tyle - rzekł nasz przyjmujący. Dzisiaj o te słowa, gdy pierwsze emocje w jakimś stopniu nieco opadł, zapytaliśmy zawodników, którzy od początku mistrzostw odgrywają istotną rolę w drużynie Nikoli Grbicia. Marcin Janusz, nasz podstawowy rozgrywający, skonfrontowany z wypowiedzią Wilfredo, najpierw wymownie się uśmiechnął, a następnie zajął równie jasne stanowisko. Tomasz Fornal o świeżych wspomnieniach: Wiem, jak boli przegrana w finale Z kolei nasz przyjmujący, Tomasz Fornal, na tak postawioną sprawę przez Wilfredo przez moment zebrał myśli, ale z jego usta także wybrzmiały bardzo zbliżone słowa. Zwłaszcza, że za nim świeże tego typu doświadczenie, gdy jedni ci gratulują, a ty czujesz, że nie jesteś pełnym zwycięzcą. - Ciężko kończy się turniej porażką, jest niedosyt. Miałem "przyjemność" grać w takim meczu kilka miesięcy temu, więc wiem doskonale, jak ciężko przegrywa się w finale. Spodziewam się z Włochami wyrównanego meczu, może być nawet pięć meczów, więc sądzę, że zabolałoby naszą drużynę, gdyby to się nie stało. Wówczas nie będziemy usatysfakcjonowani srebrnym medalem, ale my chcemy zrobić co w naszej mocy, żeby zdobyć złoto. Podejrzewam, że wszystko rozstrzygnie się około północy - zapewnił gracz Jastrzębskiego Węgla. Artur Gac, Rzym