Brąz w Lidze Narodów 2022, srebro w mistrzostwach świata 2022, złoto w Lidze Narodów 2023 i złoto w mistrzostwach Europy. Czego nie dotknie się z kadrą Nikola Grbić, zamienia w kruszec. Taką serią przed nim mógł się popisać tylko jeden trener w historii reprezentacji Polski. W latach 2011-2012 cztery medale w czterech pierwszych imprezach jako selekcjoner "Biało-Czerwonych" zdobył Andrea Anastasi. Ale nawet on nie zdobył z nią mistrzostwa Europy. Polski siatkarz spłacił kredyt u Nikoli Grbicia. Odbudował się w kluczowym momencie Sebastian Świderski wybrał Nikolę Grbicia. Trzeba było o niego powalczyć Kiedy dwa lata temu kończyła się w reprezentacji Polski era Vitala Heynena - on również nie miał takiego startu, jak Grbić - Anastasi był wymieniany wśród kandydatów do objęcia kadry. Nie zdecydował się jednak przysłać oferty do Polskiego Związku Piłki Siatkowej. - To nie ma sensu. W każdym wywiadzie powtarzasz: Grbić, Grbić, Grbić. A potem czekasz na aplikacje? - obruszał się w rozmowie z Interią. Rzeczywiście, Sebastian Świderski uparł się na Grbicia. Jeszcze zanim został prezesem związku przekonywał, że "byłby głupim człowiekiem", gdyby nie rozważał tej kandydatury. A wybór, choć wielu mu kibicowało, nie był w stu procentach oczywisty. Owszem, Grbić kilka miesięcy wcześniej doprowadził Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle do historycznego triumfu w Lidze Mistrzów. Ale później, mimo ważnego kontraktu, zrejterował do Włoch - objął Sir Safety Susa Perugia, tłumacząc się względami rodzinnymi. Świderski trzymał się jednak swojego pomysłu. To on ściągnął go wcześniej Serba do Kędzierzyna. Udało mu się przekonać Grbicia do objęcia kadry, choć ten musiał jeszcze dogadać się z nieprzewidywalnym prezesem Perugii Gino Sircim. Później, po nieudanym sezonie, Włoch zrezygnował zresztą z usług Serba. Nikola Grbić płynnie przebudował kadrę. Wygrywa nawet bez gwiazd Grbić wniósł do polskiej kadry siłę spokoju. Oczywiście dostał do dyspozycji jedno z najlepszych pokoleń w historii polskiej siatkówki. Jeszcze nie najlepsze, bo tego bez medalu olimpijskiego nie sposób przebić mistrzów z ekipy Huberta Jerzego Wagnera. Ale na pewno dysponujące największą liczbą zawodników na światowym poziomie. Pod tym względem z Polską nie może się dziś równać żaden zespół na świecie. 50-letni szkoleniowiec potrafił ulepić z tego materiału drużynę, która w każdym turnieju nie tylko jest wśród faworytów - tak było od lat - ale i wywiązuje się z tej roli. Jego drużyna sięgnęła po złoto, choć w kluczowych meczach grała bez kontuzjowanego kapitana Bartosza Kurka, a na mistrzostwa w ogóle nie pojechał Mateusz Bieniek, jeden z najlepszych środkowych świata. Mentalnym liderem kadry pod jego wodzą został Aleksander Śliwka. "Biało-Czerwoni" płynnie przeszli przez okres zmian po odejściu z kadry kilku bardzo ważnych zawodników poprzedniego etapu. Michał Kubiak czy Piotr Nowakowski zrezygnowali sami, z Fabiana Drzyzgi zrezygnował Grbić. Sebastian Świderski wybrał dobrze. Cezary Kulesza nie Świderski może się więc dziś szeroko uśmiechać. Nie zawsze najbardziej oczywista decyzja jest przecież najlepsza. Nie zawsze zagraniczny trener z dużym nazwiskiem sprawdza się w reprezentacji Polski. Tak był także w siatkówce - wystarczy wspomnieć przygodę Ferdinando De Giorgiego, który teraz święci triumfy z Włochami, a z Polską zawalił mistrzostwa Europy w 2017 r. To wcale nie siatkarska prehistoria - "Biało-Czerwoni" odpadli wtedy po przegranym barażu o ćwierćfinał ze Słowenią. Łatwo dziś uderzać w Polski Związek Piłki Nożnej. Piłkarski potencjał Polski na pewno nie jest tak duży, jak siatkarski, ale dziś rozstrzał między siatkarzami i piłkarzami jest bardziej wyrazisty niż kiedykolwiek. To również konsekwencja ostatnich decyzji Świderskiego i Cezarego Kuleszy. Poruszające chwile przed finałem ME siatkarzy. Minuta ciszy