W sobotę 16 września w okolicach Turynu doszło do tragicznego wypadku, w którym odnotowano ofiarę śmiertelną. Wojskowy samolot uczestniczący w pokazie lotniczym rozbił się, uderzając w samochód osobowy, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku uderzenia doszło do eksplozji, podczas której zginęła pięcioletnia dziewczynka. Jak poinformowała włoska agencja AGI, jej dziewięcioletni brat został poważnie ranny. Rodzice dzieci oraz pilot samolotu nie odnieśli większych obrażeń. Zarówno chłopiec, jak i jego rodzice trafili jednak do szpitala. Do katastrofy, jaka miała miejsce w pobliżu Turynu, odniósł się w mediach społecznościowych wicepremier Włoch, Matteo Salvini. "Straszliwy wypadek w Turynie, gdzie podczas ćwiczeń rozbił się samolot Frecce Tricolori, w wyniku czego zginęła 5-letnia dziewczynka, a według wstępnych doniesień ranny został jej młodszy brat i rodzice. Pilot w ostatniej chwili wyskoczył ze spadochronem. Przerażająca tragedia. Modlitwa i uścisk wzruszającej bliskości" - napisał na portalu X (niegdyś Twitter). Zjawisko we Włoszech. "Różowy pianista", a sprawa polska. Angelo Santirocco ma rozdarte serce, ale stawia na Polaków Minuta ciszy przed meczem Polaków w Rzymie. Śmierć pięcioletniej dziewczynki w Turynie Wobec tragedii obojętnie nie przeszli także siatkarze, uczestniczący w mistrzostwach Europy. Przed finałowym meczem z udziałem Polski i Włochy zarządzono bowiem minutę ciszy, którą upamiętniono tragicznie zmarłą pięciolatkę. Po czternastu latach reprezentanci Polski w piłce siatkowej przełamali "klątwę", pokonując Słoweńców 3:1 i awansując do ścisłego finału mistrzostw Europy w siatkówce. Podopieczni Nikoli Grbicia o drugi w historii złoty medal dla naszego kraju w europejskim czempionacie walczą z Włochami, a więc obecnymi mistrzami świata. Ależ bój w meczu o brąz. Niesamowite spotkanie w Rzymie, Słoweńcy oszaleli