Artur Gac, Interia: "Przesiadka" ze Skopje na Bari jest z waszego punktu widzenia bardzo odczuwalna? Piotr Pietrzak, trener przygotowania motorycznego: - Jeżeli jesteśmy skupieni na celach, które nam przyświecają, to warunki są zauważalne, ale nie stają się decydujące. Tym bardziej, że tam nie mieliśmy problemu z jedzeniem, spaniem, czy szeroko pojętym odpoczynkiem. W Skopje, tak jak zasugerowałeś, warunki były troszkę gorsze, nieco słabsze, ale nie na tyle, byśmy cierpieli pod tym względem. Fajnie, że teraz jesteśmy we Włoszech i cieszymy się, bo tak naprawdę dopiero teraz, na etapie fazy pucharowej turnieju, emocje wejdą na wyższe obroty. Po to się trenuje i spędza tyle czasu poza domem, żeby w takiej chwili się skupić i zrobić to, co trzeba. Jaki na ten moment jest raport medyczny dotyczący czternastki siatkarzy w kadrze? - Ogólnie zawodnicy wyglądają dobrze i są zdrowi. Występują małe problemy napięciowe, ale to są kwestie, z którymi nasz sztab medyczny doskonale daje sobie radę. Natomiast nie ma żadnych przesłanek do tego, że ktoś nie będzie grał i nie będzie w stanie pomóc drużynie ze względu chociażby na jakiś uraz. Kierunkowo dopytam odnośnie Aleksandra Śliwki, u którego w meczu z Czarnogórą po jednym z ataków na twarzy pojawił się grymas, a trener Grbić ekspresowo na plac gry wprowadził Tomasza Fornala. Czy u naszego przyjmującego pojawiło się coś w skali mikro? - Nie, tutaj absolutnie nie doszukiwałbym się problemu. Wszyscy wiemy, że Aleksander ma swoje problemy z kolanami, a konkretnie więzadłami rzepki, natomiast nie są to sprawy nowe. Oczywiście nikt nie lubi, gdy kogoś coś boli i rzeczywiście była taka sytuacja, że Olek coś poczuł w kolanie, natomiast już w trakcie rozmowy stwierdził, że to nie jest nic nadzwyczajnego. Jako sportowiec takie rzeczy akceptuje z przyzwyczajenia. Jak będzie wyglądała praca na etapie rozgrywek pucharowych? W Skopje, co przyznawali zawodnicy, treningi na pewno nie były obciążające, a służyły łapaniu świeżości. - Sama specyfika turnieju nie pozwala na to, żebyśmy bardzo dużo i bardzo długo trenowali. Jesteśmy ograniczeni czasowo przez organizatorów, natomiast teraz najważniejsze jest to, aby ten czas maksymalnie wykorzystać i wykonywać wszystkie rzeczy na optymalnym skupieniu. Jeśli ma to być pięć powtórzeń, to niech dokładnie tyle będzie, wykonanych z maksymalną intencją i najwyższą koncentracją, aby nie powielać błędów. Nasz organizm jest stworzony do tego, by trochę się oszczędzać i wszelkiego rodzaju niepotrzebne powtórzenia wiążą się tylko i wyłącznie z utratą energii. Nawet sam trener Nikola Grbić podkreśla na każdym treningu, że jeżeli mamy przykładowo wykonać pięć zagrywek, to niech to będzie dokładnie tyle i nie więcej. Choć chyba zdarzyło się tak w Skopje, że jeden z treningów, a być może dokładnie jeden, był niespodziewanie dosyć mocny i zawodnicy dostali "po garach" w siłowni. - Tak, a było to spowodowane tym, że tak naprawdę dwa najcięższe mecze grupowe mieliśmy w pierwszej fazie. Później wiedzieliśmy, jacy przeciwnicy nas czekają, więc mogliśmy pozwolić sobie na to, aby jeden z treningów był cięższy. Trener i sztab tak wtenczas zdecydowali. Teraz już absolutnie nie będzie na to czasu i możliwości, zamierzamy się skupiać na pełnej regeneracji i, być może, znajdziemy czas na to, aby jeszcze z raz pojawić się na siłowni. Organizator nie zapewnił jej na hali, co niestety powoduje lekkie utrudnienie. Czy w trakcie takiego turnieju, patrząc stricte na twój obszar aktywności, jest miejsce na to, aby w jakimkolwiek stopniu spróbować wprowadzić nowy bodźiec, czy w warunkach bojowych wyłącznie bazujesz na wypracowanych i sprawdzonych modelach? - Czas na wypróbowanie bodźców już był dużo wcześniej, na ciężką pracę również. Teraz skupiamy się, tak jak powiedziałeś, na modelu już poznanym i niczym nie chcemy zaskakiwać zawodników, bo to nie jest czas ani miejsce. Teraz oni muszą skupić się maksymalnie na przeciwniku, na siatkówce, na tym, po co ciężko trenują, a nie jeszcze zaprzątać sobie głowę rzeczami pozornie mniej lub bardziej niezwiązanymi z boiskiem, siatkówką i graniem na najwyższym poziomie. A propos bodźców... Wiemy, że siatkarze potrafią ciężko pracować, ale gdy podczas zgrupowania w Zakopanem pojawiły się treningi z tzw. wiosłowania, to zawodnicy przekonali się na własnej skórze, jak katorżniczy to wysiłek i ile zdrowia kosztuje. - Na pewno tak, wokół zgrupowania w Zakopanem już zaczynają krążyć legendy (uśmiech). Choć wydaje mi się, że były już cięższe zgrupowania, co jednak nie było aż tak nagłośnione. Niemniej jednym z elementów, którym chcieliśmy zwrócić uwagę trochę bardziej na parametry wytrzymałości, były właśnie interwałowe prace na ergometrze wioślarskim. Wiadomo, że siatkarze fantastyczni są w swojej profesji i kapitalnie wykonują elementy techniczne, natomiast wiosło jest zupełnie inną formą niż te, z którymi mają do czynienia na co dzień. I być może ich technika nie była na superpoziomie, ale po korektach mogliśmy osiągnąć takie efekty, jakie chcieliśmy. W dużym uproszczeniu chodzi o to, żeby stać się taką reprezentacyjną ZAKS-ą, czyli na przestrzeni pięciu setów mniej więcej dać radę prezentować równy, stabilny poziom? Koniec końców to właśnie taki zespół, który ma jedynie minimalne wahania podczas trudów na przykład morderczych pięciu setów, sięga po najważniejsze laury. - Zgadza się. Naszą niewątpliwą siłą jest cały zespół, bo na każdej pozycji mamy zawodników wybitnych. A ewentualny zmiany, jak wspomniana w naszej rozmowie Olka Śliwki na Tomka Fornala, nie są wprowadzaniem na plac gry słabszego zawodnika. Często zdarza się tak, że poziom zostaje utrzymany, a nierzadko nawet polepszony, bo każdy siatkarz ma swoją charakterystykę i potrafi danym elementem zrobić różnicę dla całego zespołu. Rozmawiał Artur Gac, Bari