Z grupką naszych fanów spotkaliśmy się na ponad godzinę przed meczem reprezentacji Polski z Holandią, na papierze najgroźniejszym rywalem w "polskiej" grupie C, rozgrywającej swoje mecze w Macedonii Północnej. Ze Szwecji, za reprezentacją Polski, do Skopje Całą grupą przyjechali ze Szwecji, gdzie na co dzień prowadzą swoje życie. Pochodzą głównie z zachodniopomorskiego, choć trał chciał, że wśród nich był także mój krajan rodem z Krosna. Z kolei drugi mężczyzna ma całą rodzinę w moim rodzinnym mieście - taka to dygresja, ale dowodząca, że świat jest szalenie mały. Nasi rodacy od wielu lat kibicują polskiej reprezentacji, a od pewnego czasu robią to z bliska. - Od kilku lat jeździmy na mecze, a poprzednio byliśmy w Katowicach na mistrzostwach świata. Niektórzy już na fazie grupowej, inni na półfinałach i finale - opowiadała w imieniu grupy pani Klaudia. Obecny plan kibicowania "Biało-Czerwonym" na mistrzostwach Europy zakłada już także wyprawę do Rzymu, gdzie odbędą się półfinały oraz finał. To podobna historia, jak ze spotkanymi pierwszego dnia w Skopje Julią i Jakubem, którzy zaplanowali sobie wakacje upływające w rytmie europejskiego turnieju. - Chcieliśmy być także w Bari, na pierwszej fazie pucharowej, ale nie udało nam się zsynchronizować grafiku z obowiązkami zawodowymi - dodała kobieta. Prędko wywołany został temat dostępności biletów, a konkretnie ich cen. Już Julia z Jakubem zwracali uwagę, że na wszystkie mecze grupowe biletów ceny biletów dla jednej osoby zamknęły się w kwocie 50 euro. I dokładnie tyle samo kosztowały wejściówki na cztery decydujące spotkania w Rzymie. Spotkani kibice dokładnie potwierdzili te kwoty, ale przy okazji zwrócili uwagę na bardzo ważną rzecz. Fani zwracają uwagę na ogromny problem z biletami w Polsce - Bilety skupują koniki, a później odsprzedają je w chorych cenach - dodał najstarszy w grupie mężczyzna w kapeluszu. - Za półfinał jeszcze płaciliśmy normalne pieniądze, ale na finał w Katowicach kupowaliśmy bilety za horrendalne kwoty. To tak nie powinno wyglądać. Bilety powinny być imienne i wtedy nie mielibyśmy takich bezwzględnych praktyk - irytowała się pani Klaudia, dodając, że sytuacja byłaby jeszcze do zaakceptowania, gdyby ta nadwyżka wpływała na konta zawodników. - Przecież oni zarabiają marnie porównując ich pensje do celebrytów - po tych słowach zgodnie się roześmiali, mając na myśli jedną grupę zawodową - piłkarzy. Artur Gac, Skopje