W porównaniu do meczu z Czechami, w który "Biało-Czerwoni" weszli kapitalnie, w piątek Nikola Grbić znów pokazał, jak pojmuje rolę selekcjonera, gdy trzeba zarządzać grupą czternastu zawodników na bardzo zbliżonym poziomie. Tym razem na ławce posadził parę przyjmujących Aleksandra Śliwkę i Kamila Semeniuka, a w ich miejsce w podstawowym składzie wybiegli Wilfredo Leon i Tomasz Fornal. Urodzony na Kubie reprezentant Polski rozegrał bardzo dobre spotkanie, zdobywając najwięcej punktów z wszystkich zawodników (20) i poprowadził naszą kadrę do cennego zwycięstwa, które w zasadzie przesądza kwestię pierwszego miejsca w grupie. Zupełnie inną huśtawkę emocji przeżył Fornal, czwartkowy jubilat, któremu koledzy z zespołu i kibice sprawili sporą przyjemność. W piątek nie było już jednak tak kolorowo z punktu widzenia siatkarza Jastrzębskiego Węgla. Tak, jak nie najlepiej wszedł w spotkanie z „Pomarańczowymi”, tak samo szybko zakończył się dla niego ten wieczór. Już po pierwszym secie, bardzo wyrównanym, ale przegranym przez Orłów 23:25, decyzją serbskiego szkoleniowca Fornal został ściągnięty na ławkę, a zastąpił go Kamil Semeniuk. - To prawda, że mecz zaczął się od małego tąpnięcia, ale czasami tak bywa. Cóż, zszedłem i chłopaki zaczęli lepiej grać – uśmiechnął się Fornal, by zaraz potem podkreślić, jak duże znaczenie ma pokonanie Holendrów. - Na pewno cieszymy się z tego zwycięstwa, bo sądzę, że był to mecz o pierwsze miejsce w grupie. Wydaje mi się, że nie ma tu co się oszukiwać i ukrywać, że trzech pozostałych meczów raczej nie przegramy i nie wypuścimy ich z rąk. Jesteśmy na tyle klasową drużyną, która nie powinna mieć problemów z pozostałymi rywalami (gospodarzem Macedonią Północną, Danią i Czarnogórą - przyp. AG). Tomasz ocenił swoją postawę w meczu z Holandią. Padły ważne słowa „Biało-Czerwoni” nie weszli w spotkanie z Holendrami tak, jak mieli w planach, przez co gra przez całą pierwszą partię była zacięta i wyrównana, a w końcówce dwa kluczowe punkty zdobyli rywale. - Wydaje mi się, że ja mogłem trochę lepiej zagrać. A jeżeli chodzi o aspekt drużyny, to sądzę, że lepiej zaczęliśmy zagrywać, dzięki temu zaczęła się skuteczniejsza gra w bloku, co w rezultacie dało pożądany efekt - ocenił reprezentant Polski. Fornal odniósł się do pytania, co czuje zawodnik, gdy żegna się z placem gry już po pierwszym secie, a dodatkowo sam ma świadomość, że posunięcie jest reakcją na pozostawiającą trochę do życzenia grę. Jak bardzo jest to deprymujące? Burza wokół Bartosza Kurka. Pojawił się zarzut po meczu polskiej kadry Przed rozpoczęciem spotkania zawodnik zupełnie nie czuł, że to może nie być jego dzień, nie było sygnału o żadnej niedyspozycji. - Właśnie przeciwnie, czuję się bardzo dobrze. Sądzę, że najlepiej na przestrzeni tego całego sezonu kadrowego, ale tu mamy żywy dowód, jaki sport czasami bywa przewrotny - odparł z przekąsem. Polscy kibice czarują i się burzą, w Skopje inny świat. Zwracają uwagę na niedopuszczalną praktykę Fornal przyjął także serdeczne życzenia złożone w imieniu czytelników Interii, dodając, że wydarzenia z czwartku dały mu sporo przyjemności. - Fajnie, że kibice także tutaj przychodzą na nasze mecze. I bardzo im dziękuję, że zaśpiewali mi „sto lat”. To na pewno było bardzo miłe. Chłopaki z drużyny też zrobili to kilka razy, tak że dodatkowo bardzo cieszę się z tego, że jestem częścią tej ekipy - rozchmurzył się Fornal. Ale dodał, że na świętowanie dopiero przyjdzie czas, na pewno nie w trakcie dnia wolnego, który przypada na sobotę. - Jeszcze nic nie wygraliśmy, dlatego teraz nie jest moment, by chodzić na urodzinowe kolacje. Jeżeli będziemy mieli chwilkę wolnego, to na pewno po mistrzostwach Europy udamy się wspólnie w jakieś miejsce. Artur Gac, Skopje