Polscy siatkarze zrobili to dopiero po raz drugi w XXI wieku, zatem już zapisali się w bogatych dziejach tego sportu w naszym kraju. Czternaście lat temu zgarnęli złoty medal. Bohaterem tamtej ekipy był Piotr Gruszka, wybrany MVP turnieju, który w czwartek z wysokości hali Palazzo dello Sport w Rzymie obserwował zmagania swoich młodszych kolegów. Wilfredo Leon przygotowuje Polaków na złoto. "Srebro jest dla przegranych" Historia meczów nie przemawiała za Polakami, to Słoweńcy mogli napawać się statystyką wspólnych meczów z mistrzostw Europy, ale ekipa Nikoli Grbicia to prawdziwa maszyna do wygrywania. Jego reprezentacja wraca z medalem z każdej dużej imprezy, a wygraną nad Słowenią wydłużyła serię zwycięskich meczów z rzędu do szesnastu. Ojcem tej spektakularnej wiktorii był Wilfredo Leon, jeden z najlepszych atakujących i serwujących świata, choć nominalnie przyjmujący, z czym paradoksalnie ma największe problemy. To spotkanie uwypukliło jednak największe walory naszego gwiazdora, a wiemy, że pochodzący z Kuby siatkarz uwielbia mecze o stawkę. W całym pojedynku nasz Orzeł zdobył 25 punktów, z czego 20 w ataku, 3 blokiem oraz 2 na polu zagrywki. "Leo" kocha też walkę o pełną pulę, o czym Interia najpierw przekonała się w Skopje, gdy zapytała Wilfredo, czy ewentualnie kolejny - trzeci z rzędu brązowy medal mistrzostw Europy - dałby mu radość, odparł zdecydowanie. - Radości wtedy nie będzie. Bo tak jak powiedziałeś, mam już dwa i myślę, że tyle brązowych medali wystarczy, więcej z tego koloru nie potrzebuję (uśmiech). Nie twierdzę, że to jest zły medal, ale po prostu byłoby już za dużo tego samego. Przyjechałem tu po to, żeby w końcu wykonać zadanie, a tym zadaniem jest wygranie tego turnieju. Jesteśmy w drodze i bardzo bym chciał z powodzeniem to zrealizować - wyjaśnił obszernie. I po pokonaniu Słowenii w półfinale znów w rozmowie podjęliśmy ten wątek, żartując, że chyba może być bardzo szczęśliwy, bo już wie, że tak "źle" nie będzie. To doskonała wiadomość dla polskich kibiców, podobnie jak inne słowa, świadczące jak bardzo "Leo" identyfikuje się z naszym krajem. Gdy w pewnym momencie padło pytanie, jakie to uczucie wreszcie pokonać Słowenię w meczu tej rangi, Wilfredo Leon odpowiedział: - Myślę, że nasz kraj czekał na ten moment. Artur Gac, Rzym