Reprezentacja Polski z przytupem rozpoczęła swój udział w mistrzostwach Europy, przystępując do starcia z Czarnogórą po czterech zwycięstwach, z tylko jednym straconym setem, którego wyrwała "Biało-Czerwonym" kadra Holandii. We wtorek podopieczni trenera Nikoli Grbicia rozbili 3:0 Danię, oddając w drugiej partii swoim rywalom zaledwie dziewięć punktów. W środę Polacy walczyli w zasadzie już tylko o to, by zakończyć fazę grupową w dobrych humorach. Bartosz Bednorz zaakcentował w przedmeczowej rozmowie, że naszą kadrą interesuje tylko pewne zwycięstwo 3:0, a jego słowa szybko się spełniły. Nasi siatkarze rozpoczęli mecz w składzie: Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Kamil Semeniuk, Marcin Janosz, Norbert Huber i z Pawłem Zatorskim w roli libero. Rywale rozpoczęli mecz od zablokowania Łukasza Kaczmarka, ale później w tym elemencie błyszczeli już Polacy - którzy dobrze spisywali się także w asekuracji - i szybko objęli prowadzenie 4:1. Następnie grali swoje, pilnując przewagi. Ułatwiała to nie najlepsza postawa zawodników z Czarnogóry w obronie. Przy prowadzeniu "Biało-Czerwonych" 13:11 w pole zagrywki wszedł Kamil Semeniuk, bombardując rywali potężną zagrywką. Utrudniła im ona przyjęcie, a że i rozegranie nie było zaskakujące, nasz blok robił swoje. W efekcie zdobyliśmy trzy punkty z rzędu, a selekcjoner reprezentacji Czarnogóry poprosił o czas. Ukochana Tomasza Fornala pękała z dumy. Pokazała wymowny kadr z meczu ME w siatkówce: Polska - Czarnogóra. Wielki popis "Biało-Czerwonych" Przerwa nie wybiła jednak z rytmu polskich siatkarzy i serwującego Kamila Semeniuka, notorycznie uderzającego z prędkością przekraczającą 100 km/h. Efekt? Błyskawicznie zrobiło się 20:11 dla ekipy Nikoli Grbicia. Czarnogóra była bezradna i nie była już w stanie podjąć walki. Pierwszego seta wygraliśmy 25:14. Początek drugiej partii był istnym koszmarem dla Czarnogórców. Sytuacja była dla nich w miarę stabilna tylko do wyniku 2:3. Później Polacy zdobyli osiem punktów z rzędu. Wspomnienia z drugiego seta meczu z Danią nie były więc bezpodstawne. Na parkiecie oglądaliśmy między innymi Wilfredo Leona oraz Tomasza Fornala, który zastąpił proszącego o zmianę Aleksandra Śliwkę, prawdopodobnie czującego ból w kostce po jednym z ataków. Nic już jednak nie było w stanie zaburzyć rytmu "Biało-Czerwonych". Ich przewaga była bezapelacyjna, co doskonale odzwierciedlała tablica wyników, wskazując na koniec seta na rezultat 25:11. Wilfredo Leon kwestionuje swój rekord świata. Konsternacja po meczu Polaków Trzeci set rozpoczął się od serii sześciu punktów dla reprezentacji Polski. Tomasz Fornal miał więc okazję, by poćwiczyć swoją zagrywkę. Sam także w miarę możliwości brylował w ataku, odpowiednio działał też nasz blok. Pozostało zastanawiać się, ile punktów wyszarpie nam rywal, a może raczej - na ile sami mu pozwolimy. Chwilami aż nieprzyjemnie patrzyło się na to, jak bezradni są przeciwnicy. Ostatecznie partia zakończyła się bez większej historii, choć przy prowadzeniu 6:0, a następnie 15:4 mogło się wydawać, że nasi siatkarze pobiją kilka rekordów. Seta zamknęli jednak przy wynoszącym 12 punktów dorobku rywali. Teraz reprezentacja Polski może szykować się już do podróży do Bari i walki w fazie pucharowej tegorocznych mistrzostw Europy.