Z trenerem Pietrzakiem, bardzo doświadczonym fachowcem, który odgrywa naprawdę istotną rolę w sztabie Nikoli Grbicia, odbyliśmy długą rozmowę, która wkrótce w całości ukaże się w Interii. O tonę za ciężcy, żeby wystartować. Piotr Pietrzak: Wtedy zrobiło się nerwowo W osobnym wątku warto od razu przybliżyć kibicom temat, o którym dowiedzieliśmy się trochę przypadkiem. To znaczy zwróciliśmy się z pytaniem, czy wydarzyło się cokolwiek, licząc od pierwszego dnia turnieju w Skopje, co wymagało ekstraordynaryjnego zadziałania? - Nie. Powiem szczerze, że gdyby nie wczorajszy przelot, który kosztował nas trochę nerwów, to myślę, że organizacja jest na całkiem niezłym poziomie - odparł Piotr Pietrzak, na co dzień pracownik klubu Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Słysząc o nerwach, dociekaliśmy szczegółów, w które wprowadził nas trener od przygotowania fizycznego. Nieswojo na pokładzie. "Myślę, że nikt nie ryzykował naszym zdrowiem i życiem" Dopytany, czy mogło być trochę ryzykownie, wyraził nadzieję, że nikt nie zdecydował się na pochopny ruch. - Myślę, że cała załoga nie mogłaby sobie pozwolić na ryzykowanie i szafowanie, bądź co bądź, zdrowiem i życiem pasażerów. Koniec końców okazało się, że to nie o kwestie bezpieczeństwa chodziło, ale o wątki związane z regulacjami, których ja nie znam, więc w szczegóły nie będę się wdawał. Jednak wystarczyła sama świadomość, jak zmieniała się sytuacja. W jednej chwili wiemy, że jesteśmy za ciężcy i nie możemy wystartować, a za chwilę podrywamy się w powietrze, spowodowała, że człowiek czuł się nieswojo. Tym bardziej, że samemu nie prowadzi się tego wehikułu, tylko człowiek jest w pełni zależny od innych. To myśmy myśleli - zagadnąłem do trenera - że byli szczęściarzami, wszak moja pobudka, aby dostać się do Bari, przez Belgrad, miała miejsce o godz. 00:50. Tymczasem wcale nie było tak kolorowo dla Polaków, ani pozostałych reprezentacji, które w Skopje awansowały do strefy pucharowej, czyli Holandii, Czech i Macedonii Północnej. - Tak, najedliśmy się trochę strachu. Ale najważniejsze, że cali i zdrowi wylądowaliśmy w Bari i teraz możemy się skupić już tylko na rzeczach najważniejszych - uśmiechnął się Piotr Pietrzak. Artur Gac, Bari