Kibice w hali i zapewne także przed telewizorami przecierali oczy ze zdumienia podczas pierwszego seta pojedynku reprezentacji Polski, lidera światowego rankingu, z notowanym na 47. miejscu w zestawieniu FIVB zespołem Danii. Polacy od samego początku musieli konkretnie gonić wynik. A o tym, że było "gorąco", świadczy choćby to, że trener Nikola Grbić musiał zareagować aż dwoma przerwami na żądanie. Są zjawiska, które trudno wyjaśnić. Grzegorz Łomacz o pierwszym secie - To prawda, Duńczycy niesamowicie zagrywali w tym pierwszym secie. Serwowali mocno i trafiali regularnie, nie mylili się, przez co właśnie mieliśmy problemy. My zrobiliśmy z dwa-trzy błędy i tak poszło. Na szczęście Wilfredo podgonił wynik i wyciągnęliśmy tę partię - oceniał Grzegorz Łomacz. Dopytany, tak z ręką na sercu, czy gdy wynik zrobił się tak niebezpieczny, pojawiały się pierwsze symptomy delikatnego zwątpienia, odparł: - Chyba nie. Myślę, że jesteśmy na tyle doświadczonymi zawodnikami i rozegraliśmy takich setów już setki, jeśli nie tysiące, że koncentrowaliśmy się na każdej kolejnej akcji. Wiedzieliśmy, że jakościowo jesteśmy zespołem lepszym od Duńczyków i cały czas jesteśmy w stanie wygrać tę partię. Niektórzy, mniej wprawni kibice, mogli być jednak skonfundowani. W jaki sposób bowiem wytłumaczyć takiemu fanowi, który zachodzi w głowę, jak możliwy jest taki totalny zwrot akcji, bo w drugiej partii rywal już został przez nasz zespół "zdemolowany" 25:9. Czy to kwestia wyłącznie tego, że gdyby Polacy w pierwszym secie od razu narzucili styl, to tym samym nie daliby się napędzić przeciwnikom na polu zagrywki? I na koniec wróciliśmy do samego Łomacza, a konkretnie bardzo ważnego momentu dla rozgrywającego w trakcie mistrzostw. Tym bardziej, że Polakom pozostał już tylko jeden mecz w grupie i już zapewne, jak wynikało ze słów Nikoli Grbicia dla Interii, będzie krystalizował się wyjściowy skład. W ostatniej chwili zatem trener, stawiając jako "jedynkę" na Marcina Janusza, wysłał weteranowi istotny sygnał, że też mocno na niego liczy. - Tak, bardzo się cieszę, że mogłem pograć i poczuć boisko. Jest to niesamowicie ważne na każdym turnieju, żeby jakoś wejść w zmagania. Został nam jeszcze tylko jeden mecz z kategorii tych łatwiejszych, tak że myślimy już też o Bari, żeby zagrać tam swoją najlepszą siatkówkę. Nie śledzę, z kim przyjdzie nam rozegrać pierwszy pucharowy mecz, raczej nie koncentrujemy się na wynikach w innych grupach. Wiemy po co tu przyjechaliśmy, chcemy zdobyć złoto i z kim nam przyjdzie grać, to będziemy robić wszystko, aby wyjść zwycięsko - zakończył 35-letni Łomacz. Artur Gac, Skopje