Pojedynek Polaków z Czechami był dla obu ekip inauguracją na tegorocznym czempionacie globu. Los zestawił obie ekipy w grupie C, która nie była specjalnie wymagająca. W bezpośrednim starciu "Biało-Czerwoni" nie dali przeciwnikom żadnych szans. Bardzo pewnie wygrali wszystkie trzy partie, a od początku na parkiet wybiegli: Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Norbert Huber, Jakub Kochanowski, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, zaś na pozycji libero Paweł Zatorski. Polacy bezapelacyjnie przeważali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, bardzo dobrze zagrywali, a znak jakości od razu pozostawili po sobie grą na siatce. To był ten element, który świetnie działa od pierwszego meczu, a w ostatnim spotkaniu z Belgią oszczędził Orłów był może jeszcze bardziej nerwowej końcówki. Czesi zagrali tak, jak na średniaka przystało, ale z tej grupy po prostu nie mieli prawa nie awansować. W tabeli i na boisku przegrali zgodnie z przypuszczeniami, poza Polakami, także z Holendrami, a na pozostałych słabszych zespołach wzbogacili się o 9 punktów. Z kolei Serbowie nie dość, że są klasowym zespołem, to jeszcze w swojej grupie A musieli się konkretnie pojedynkować, bowiem mierzyli się m.in. z Włochami i Niemcami. Ostatecznie przegrali tylko z Italią, w efekcie czego wyszli z drugiego miejsca. W pojedynku 1/8 finału nie było niespodzianki, choć spotkanie momentami stało na mizernym poziomie. Wojciech Drzyzga, w rozmowie z Interią, bardzo dosadnie skomentował to, czemu miał okazję się przypatrywać z miejsca zdarzenia, czyli hali Palaflorio nad Morzem Adriatyckim. - Serbia z Czechami zagrała jakościowo podły mecz. Momentami nie dało się tego oglądać, jakby grały zespoły z ogona naszej ligi, jednak pamiętajmy, że mecz meczowi nie jest równy - powiedział były siatkarz, a od lat ceniony ekspert. Skrajnie inną optykę przedstawił świetnie znany w Polsce as reprezentacji Czech, Jan Hadrava. Były siatkarz Indykpolu AZS Olsztyn, a jeszcze w minionym sezonie Jastrzębskiego Węgla (niedawno podpisał kontrakt z Galatasaray Stambuł), w rozmowie z Interią skomentował przebieg przegranego starcia. Czeski siatkarz żałował zwłaszcza jednego fragmentu w tym spotkaniu, który wskazał bardzo precyzyjnie. - Na pewno szkoda, że jednego seta nie przechyliliśmy na swoją stronę, bo takie momenty lubią odwrócić losy meczu. Najbardziej szkoda drugiej partii, w której zagraliśmy na przewagi, oni i my zrobiliśmy side out - kręcił głową Hadrava. O ile po meczu z reprezentacją Polski atakujący stwierdził, że zespołowi zabrakło właściwego nastawienia, jakby wyszli na parkiet z przekonaniem, że nie będą w stanie pokonać naszej drużyny, tak tutaj zdiagnozował inny feler. - Z Serbami nastawienie było dobre, a już na pewno lepsze. Uważam, że prawdopodobnie zagraliśmy najlepsze spotkanie na tych mistrzostwach. Na pewno jest żal, ale już trzeba myśleć o tym, co czeka nas za kilkanaście dni, czyli walka o kwalifikację olimpijską. Hadravę poprosiliśmy, jako że w krótkim odstępie czasu przyszło mu rywalizować z Polakami i Serbami, jak zapatruje się na konfrontację obu reprezentacji w batalii o półfinał mistrzostw Europy. Poproszony, o wskazanie swojego faworyta, odparł: A skoro już Czech typuje nasz zespół do wywalczenia złota, to dopytaliśmy, kogo kadra Nikoli Grbicia pokona w finale. - Myślę, że raczej Włochów - wskazał. Artur Gac, Bari