Wyeksploatowany organizm 35-letniego Bartosza Kurka wystawia naszemu asowi coraz wyższy rachunek. Wszyscy, którzy żyją wspomnieniami z 2009 roku, a te w tej chwili - po awansie Polaków do finału - wracają ze zdwojoną mocą, wspominają genialnego 21-latka, który wówczas "z drzwiami" wszedł do drużyny narodowej. Niepokój o Bartosza Kurka. Nikola Grbić rozstrzyga sprawę sobotniego finału Dziś do głosu doszła już kolejna generacja zawodników, lecz Kurek - gdyby nie problemy ze zdrowiem - nadal byłby znacznie ważniejszym ogniwem w drużynie narodowej. Bo to, że pełni istotną funkcję, wie każdy, kto ma okazję obserwować, jak funkcjonuje ta drużyna. I koledzy z zespołu liczą się z tym, co mówi Kurek, a także - nomen omen - liczą na niego, że swoim doświadczeniem i rutyną będzie odgrywał niepoślednią rolę. Choćby w takim momencie, gdy już w sobotę dojdzie do finałowej rozgrywki w Rzymie z reprezentacją Włoch, a presja z każdą godziną będzie tylko rosła. Kurek od początku mistrzostw walczył o powrót do formy, a swoich braków był tak świadomy, że sam faworyzował Łukasza Kaczmarka, naszego pierwszego atakującego podczas turnieju. To też pokazało, że myśli duchem drużyny, budując kolegę przed kolejnymi spotkaniami, a samemu wskazując sobie aktualne miejsce w szeregu, czyli turniejowej kadrze. Niepokojące informacje na temat Kurka napłynęły krótko przed spotkaniem, a w Polsacie Sport przekazał je Jerzy Mielewski. Kilkanaście minut później Interia potwierdziła, że nasz zawodnik nie jest przewidziany do gry, a wkrótce obraz ten wyłaniał się z przebiegu przedmeczowej rozgrzewki. Bez odpowiedzi, na ile uraz jest poważny, spekulowano, że dla mistrza Europy z 2009 roku to jednocześnie najpewniej koniec udziału w tym czempionacie. Wszelkie wątpliwości uciął trener Grbić, informując dziennikarzy, że z usług kapitana nie będzie mógł skorzystać także w finale. Serbski szkoleniowiec usłyszał pytanie, czy w tej sytuacji obawia się, że Kurka zabraknie także podczas rozpoczynających się już z końcem września kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. W tej kwestii szkoleniowiec odpowiedział bardzo ostrożnie. - Tego nie wiem. Jestem świadomy sytuacji, ale nie chciałbym w tej chwili snuć jakichkolwiek prognoz. Najpierw musimy wrócić do Polski i wykonać badania - podkreślił trener "Biało-Czerwonych". Artur Gac, Rzym