Trener reprezentacji Polski najważniejszy prezent, z punktu widzenia trwającego turnieju, otrzymał na parkiecie. Zwycięstwo Polaków nad Czarnogórcami było oczywiście spodziewane, ale już rozmiar wygranej w trzech krótkich setach pokazał, że spotkały się zespoły prezentujące absolutnie równy poziom sportowy. A zawodnicy dotrzymali słowa, bo taki mieli plan, aby urodziny uczcić efektownym występem. Kiedyś Nikola Grbić widział dziadka, sam czuje się świetnie Grbić usłyszał przed meczem i zaraz po jego zakończeniu typowe dla jubilata przyśpiewki. Najpierw ton nadawali tylko kibice, a już po spotkaniu fani połączyli siły z siatkarzami. O powodzie celebracji dowiedzieli się wszyscy obecni w hali Borisa Trajkovskiego, bo spiker ogłosił wszem i wobec, że 50. urodziny obchodzi trener reprezentacji Polski. Od zawodników pojawił się także okolicznościowy tort. Serbski szkoleniowiec naszej kadry osobiście wysłuchał życzeń także od wysłannika Interii. A zapytany, czego przede wszystkim sam sobie życzy, zaakcentował dwie rzeczy. - Przede wszystkim zdrowia i medali - rozpromienił się, choć często można odnieść wrażenie, że emocje skrywa za skorupą. I potwierdził, że pozwoli, by na sercu zrobiło mu się cieplej, jak otworzy drzwi do hotelowego pokoju i zostanie sam ze sobą. Grbić jak Wilfredo Leon. Cel reprezentacji Polski jest jasny Zapytany, jak czuje się ze świadomością, że wkroczył w półwiecze życia, czy dla niego to przede wszystkim powód do zadowolenia, czy bardziej dominuje poczucie: "cholera, starzeję się", od razu zareagował. - O tak, zdecydowanie. Ja na zewnątrz emocji nie pokazuję, próbuję zachować spokój. Jeszcze gdy grałem, starałem się zachować koncentrację. Czasami wyglądam na zdenerwowanego, ale to i tak jest kontrolowane, bo nie zwykłem pokazywać całego "ja" przed wszystkimi - powiedział nasz szkoleniowiec kadry. - Ja też, jako trener, mam tylko jeden cel, ale zawsze łatwiej to powiedzieć niż zrobić - odparł Grbić. Artur Gac, Interia