"Żółte Tygrysy", bo tak sami Belgowie nazywają swoją drużynę siatkarek, były zdecydowanymi faworytkami czwartkowego starcia. W końcu to drużyna, która regularnie występowała w prestiżowej Lidze Narodów - opuściła ją dopiero przed rokiem. Węgierki z takimi rywalkami nie miały szans i przegrały w trzech krótkich setach. Belgijki do zwycięstwa starała się prowadzić Britt Herbots. Niespełna 24-letnia przyjmująca na co dzień gra w lidze włoskiej i jest największą gwiazdą swojej reprezentacji. Widać to nie tylko na boisku, ale i poza nim - to podobizna Herbots znajduje się na wielkim plakacie wywieszonym na ścianie hali. Towarzyszy jej na nim Celine Van Gestel, kolejna przyjmująca z ligi włoskiej, kapitan drużyny. Gospodynie dominowały od początku pierwszego seta. Rozpoczęły od prowadzenia 4:0, a po kilku minutach ich przewaga powiększyła się, i to dwukrotnie. Od początku ich udanym akcjom towarzyszył głośny aplauz kibiców. W Topsporthal, która na co dzień służy lekkoatletom, zajętych było około 50 procent z dostępnych 4600 miejsc. Zamieszanie w kadrze nie zaszkodziło Belgii. Węgierki bez szans Ostatecznie Belgijki wygrały pierwszą partię 25:16. Gospodynie przystępują do turnieju z nadziejami na dobry wynik, choć w grupie mają nie tylko Polki - objawienie sezonu - ale i mistrzynie świata z Serbii. Pierwszym meczem ekipa z zachodniej Europy wysłała wyżej notowanym rywalkom sygnał, że jest w dobrej formie. Belgia tego lata nieźle zaprezentowała się w Złotej Lidze Europejskiej, ale przegrała półfinał ze Szwecją i nie odzyskała miejsca w Lidze Narodów. W dodatku z pracy zrezygnował Gert Vande Broek, do niedawna pierwszy trener zespołu, zawieszony za znęcanie się nad siatkarkami. Sprawa dotyczy zawodniczek, których nie ma już w kadrze. Szkoleniowiec odwołał się od kary, ale na czas postępowania postanowił wycofać się z pracy. W drugim secie jego byłe podopieczne znów szybko odskoczyły przyjezdnym. Jeszcze raz szybko osiągnęły osiem punktów przewagi, ich grę napędzały udane bloki. Skończyło się nawet wyższą wygraną niż w pierwszym secie - tym razem 25:15. Apetyt na sukces polskich siatkarek. Gwiazda kadry odważnie zapowiada Dominacja Belgii od początku prawie do końca. Efektowna inauguracja mistrzostw Europy Węgierki to zespół klasyfikowany znacznie niżej niż Belgia. W rankingu FIVB zajmuje miejsce 36., medale mistrzostw Europy zdobywał przed 40 laty. Dziś o takich wynikach nikt na Węgrzech nawet nie marzy. W marcu trenerem kadry został co prawda Alessandro Chiappini, szkoleniowiec mistrzyń Polski z ŁKS-u Commercecon, ale awans Węgierek z grupy byłby niespodzianką. A przecież uzyskają go cztery z sześciu drużyn. Trzeci set dla drużyny prowadzonej przez Włocha rozpoczął się jednak fatalnie. Tym razem Belgijki wygrały sześć pierwszych akcji i Chiappini musiał błyskawicznie prosić o przerwę. To nie wybiło jednak gospodyń z rytmu. Nadal grały z dużą pewnością, niespecjalnie przeszkadzała im nawet niezła gra Węgierek w obronie. Przyjezdne w końcówce nieco zmniejszyły straty, ale ostatecznie przegrały 19:25. W piątek drużyny z Belgii i Węgier będą mieć wolne. W Gandawie zaprezentują się za to Serbki i Ukrainki, a po nich siatkarki z Polski i Słowenii. Mecz tych ostatnich rozpocznie się o godz. 20. Belgia - Węgry 3:0 (25:16, 25:15, 25:19) Belgia: Herbots, Lemmens, Van Gestel, Janssens, Van de Vyver, Van Avermaet - Rampelberg (libero) oraz Martin, Krenicky Węgry: Glemboczki, Torok, Nacsa-Pekarik, Nemeth, Pinter, Bosko - Toth (libero) oraz Vezsenyi, Bareko, Kiss, Petovary, Kump Z Gandawy Damian Gołąb