Węgry to najniżej notowana drużyna grupy A, Polki - kandydatki do medalu. Tyle że wyższe umiejętności zawsze trzeba jeszcze pokazać na boisku. "Biało-Czerwone" w niedzielę wykonały to zadanie. Tym samym dołączyły do Serbii i Belgii, które również mają na koncie dwa zwycięstwa. Nie obyło się jednak bez nerwów, które kosztowały je straconego seta. - Nie ma miejsca na żadne eksperymenty. Turniej się zaczął - zapowiadał przed spotkaniem z Węgrami trener Stefano Lavarini. I w niedzielę faktycznie rozpoczął spotkanie podstawową szóstką, z Magdaleną Stysiak czy Agnieszką Korneluk na czele. Ta druga szybko zdobyła punkt blokiem, "Biało-Czerwone" prowadziły 4:1. Mimo to w ich grze nie wszystko układało się idealnie. Węgierki potrafiły zmniejszyć straty, polskie siatkarki sporo ze sobą rozmawiały. "Kiwką" popisała się jednak Joanna Wołosz, skutecznie atakowała Stysiak, wielkie problemy zagrywką sprawiła rywalkom Martyna Łukasik. I Polska szybko odskoczyła na siedem punktów. Rywalki również odpowiedziały jednak dobrymi zagrywkami Alexandry Laszlop, z którymi problemy miała przede wszystkim Olivia Różański. Kiedy Lavarini poprosił o challenge, wykorzystał ten czas, by urządzić swojej przyjmującej krótką odprawę. Po chwili zmieniła ją Weronika Szlagowska. Polska cały czas prowadziła, ale wciąż do perfekcji sporo brakowało. W końcówce seta zrobiło się nawet trochę nerwowo. Ostatecznie medalistki Ligi Narodów wygrały 25:22, ale po ostatnim punkcie szalonej radości nie było. Znany trener wieszczy przyszłość polskich siatkarek. "To ich przeznaczenie" Dominacja polskich siatkarek w drugim secie. Stefano Lavarini sprawdził rezerwowe Polskim siatkarkom pomagali biało-czerwoni kibice. Atmosfera była dobra już przed meczem, kiedy DJ w hali w Gandawie puścił piosenkę Lady Pank "Zawsze tam gdzie Ty", uznawaną za nieoficjalny hymn męskiej reprezentacji Polski. Do jego dźwięków miarowo "bujały się" zresztą również Stysiak i Monika Gałkowska. A grupa fanów przez cały mecz dopingowała swoją drużynę. A ta na drugą partię, jakby wbrew zapowiedziom Lavariniego, wyszła w odmienionym składzie. Do gry wróciła Różański, kwadrat dla rezerwowych opuściły też Joanna Pacak i Monika Fedusio. Przemeblowana drużyna rozpoczęła od prowadzenia 3:0, ale rywalki znów potrafiły szybko się do nich zbliżyć. Po węgierskiej stronie siatki było jednak coraz więcej chaosu, na co zwracał uwagę trener Alessandro Chiappini. A Polki złapały wiatr w żagle. Z trudnymi piłkami w ataku radziła sobie Stysiak, przy dobrym przyjęciu Wołosz pamiętała o środkowej Magdalenie Jurczyk. Przewaga "Biało-Czerwonych" sięgnęła 12 punktów. Ręce przyłożyła do tego Pacak, która skutecznie blokowała ataki rywalek. Przede wszystkim jednak w ataku znakomicie radziła sobie Różański. Polki wygrały dużo szybciej niż w pierwszym secie, po sprytnym ataku Fedusio wygrały 25:12. Zmienniczki nie dały rady w trzecim secie. Trener musiał przywołać kapitan Na trzecią partię Lavarini posłał już niemal zupełnie rezerwowy skład, który uzupełniła druga libero kadry Aleksandra Szczygłowska. Niemal, bo na boisku pozostała Różański. Tak liczne zmiany nie pozostały bez wpływu na grę. Polki co prawda prowadziły, ale potem zaczęły się mylić w ataku i rywalki doprowadziły do remisu 8:8. A kiedy zablokowały atak Różański, objęły nawet prowadzenie. Wydawało się, że zmienniczki przetrwały trudny moment, prowadziły 16:14. Potem przegrały jednak trzy akcje i Lavarini przywołał na boisko Wołosz, czyli kapitan drużyny, a także Stysiak. Ale i z nimi polska drużyna nie była w stanie znaleźć sposobu na rywalki. Przegrywała już 19:21, trener poprosił więc o czas. Tyle że po nim Polki przegrały kolejną akcję. Rozpędzonych Węgierek nie udało się już zatrzymać i niespodzianka stała się faktem - Polska przegrała 21:25. To był dla Węgier pierwszy wygrany set na tym turnieju, a przecież wcześniej grały z Belgią i Ukrainą, drużynami teoretycznie słabszymi od Polski. Taki wynik dodał siatkarkom Chiappiniego wiatru w żagle na początku czwartej partii. Przed nią Lavarini dokonał kilku powrotnych zmian - oprócz Stysiak i Wołosz na boisku znów były też Korneluk i Maria Stenzel. Po kilku wyrównanych minutach "Biało-Czerwone" przejęły inicjatywę i odskoczyły na pięć punktów. Końcówka meczu wcale nie była jednak łatwa, lekka i przyjemna. Rywalki potrafiły na przykład zablokować atak Stysiak. Ostatecznie to Polska wygrała jednak 25:16. Teraz przed polskimi siatkarkami najważniejsze i zarazem najtrudniejsze spotkanie fazy grupowej - w poniedziałek ich przeciwniczkami będą mistrzynie świata z Serbii. Początek spotkania o godz. 17. Węgierki będą mieć dzień przerwy, później zmierzą się ze Słowenią. Polska - Węgry 3:1 (25:22, 25:12, 21:25, 25:16) Polska: Stysiak, Korneluk, Łukasik, Wołosz, Jurczyk, Różański - Stenzel (libero) oraz Szlagowska, Gałkowska, Wenerska, Pacak, Fedusio, Witkowska, Szczygłowska (libero) Węgry: Bosko, Laszlop, Kiss, Nemeth, Nacsa-Pekarik, Glemboczki - Toth (libero) oraz Kertesz (libero), Vezsenyi, Torok, Berko, Petovary Z Gandawy Damian Gołąb Sprawdź tabelę grupy A mistrzostw Europy