Damian Gołąb: Pana zespół przegrał dwa pierwsze spotkania na mistrzostwach Europy 0:3. Ale w spotkaniu z Ukrainą pana siatkarki były blisko wygranej w przynajmniej jednym secie. Jakie są pana wnioski z tych meczów? Alessandro Chiappini, trener reprezentacji Węgier i ŁKS Commercecon: Po porażce z Ukrainą byłem smutny ze względu na mój zespół. W pierwszym secie nie byliśmy daleko, ale popełniliśmy 14 błędów, co jest samobójstwem. W drugim graliśmy bardzo dobrze, odnaleźliśmy się taktycznie w tym spotkaniu i przykro mi, że w dwóch kluczowych momentach pozwoliliśmy rywalkom wrócić do gry. Zabrakło nam trochę odwagi i doświadczenia. A potem trzeci set był konsekwencją tego, że myśleliśmy o porażce w poprzednim. To trudne doświadczenia, ale cieszę się, że rezerwowe wniosły do naszej gry sporo entuzjazmu. Byliśmy jednak przygotowani, że dla nas ta grupa jest bardzo trudna. Mamy bardzo mocnych przeciwników. Musimy starać się zmniejszać różnicę, jaka nas od nich dzieli. Traktuje pan te mistrzostwa Europy jako lekcję dla siatkarek reprezentacji Węgier? - Z pewnością. Myślę, że na koniec turnieju będziemy już wyglądać inaczej. Potrzebujemy wielu takich meczów, by się rozwijać. Spotkania z Polską czy Serbią, Belgią, Ukrainą, a nawet Słowenią - bo to mieszanka młodych talentów i doświadczonych zawodniczek - to dla nas niewiarygodna szansa na rozwój i naukę. Musimy wykorzystać tę sytuację. ME siatkarek. Reprezentacja Węgier na radzie przegrywa, ale chce się rozwijać Został pan trenerem reprezentacji Węgier kilka miesięcy temu. Czego nauczył się pan o tej drużynie i całej węgierskiej siatkówce? - Po pierwsze muszę powiedzieć, że dziewczyny, z którymi pracuję, mają bardzo dobre nastawienie. Chcą się uczyć wszystkiego, nie tylko samej siatkówki, ale również tego, co jest wokół. Rozwijać się w kierunku pełnego profesjonalizmu. Mamy wiele rzeczy do poprawy, ale jeśli jest na tym polu współpraca, na pewno możemy to zrobić. Ważne, by powoli uczyć się wszystkiego wokół samej gry. W tym momencie z pewnością brakuje nam nieco treningów i meczów na najwyższym poziomie. Część moich zawodniczek nie występuje regularnie w klubach. Mamy jedną siatkarkę, która zebrała świetne doświadczenia z ligi niemieckiej. To Anett Nemeth, która teraz przenosi się do Włoch. - Tak jest. Jedna z moich zawodniczek gra też we Francji, jedna w Grecji, ale w klubie dalekim od czołowych. To z pewnością będzie więc długi proces, ale musimy od czegoś zacząć. Na razie będzie pan budować reprezentację wokół Nemeth? - W tym momencie na pewno. Ale potrzebuje wsparcia. Nie możemy zostawić jej samej, nie da się wygrywać, opierając grę tylko na jednej zawodniczce. Staramy się stworzyć wokół niej zbalansowaną drużynę. Wtedy, kiedy uda nam się to osiągnąć, zespół powinien mocno się rozwinąć. Kiedy presja będzie się rozkładać nie tylko na Anett, ale też na rozgrywającą czy jedną, dwie inne zawodniczki, to będzie dla nas znaczyć bardzo wiele. Ale potrzebujemy na to czasu. Polska zdecydowanym faworytem meczu z Węgrami. Ale o eksperymentach nie ma mowy Alessandro Chiappini zachwala reprezentację Polski. "Bardzo bogata w talenty" Kolejny mecz pana drużyna rozegra z Polską, którą zna pan bardzo dobrze. W ostatnim sezonie zdobył pan z ŁKS-em Commercecon mistrzostwo Polski. Jak podchodzi pan do tego spotkania? - Znam bardzo dobrze wszystkie polskie zawodniczki, pracuję w polskiej lidze wiele lat. Widziałem, jak dorastały, a teraz są siatkarkami na najwyższym światowym poziomie. Polska jest w tym momencie jedną z najsilniejszych drużyn na świecie. Pokazała to w ostatniej edycji Ligi Narodów. A będzie tylko coraz lepsza. Widać tam dobrą pracę, rozpoczął się dobry proces. Wiele polskich zawodniczek zaczyna grać w najmocniejszych ligach. Polska liga też oczywiście prezentuje wysoki poziom. Wierzę, że przeznaczeniem polskiej reprezentacji jest miejsce w ścisłej światowej czołówce. Już się w niej znalazła, ale myślę, że wywalczy w niej stabilną pozycję. Kilka tygodni temu mówił pan w jednym z wywiadów, że strata kontuzjowanych zawodniczek ŁKS-u, Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak i Zuzanny Góreckiej, będzie dla Polski sporym problemem. Trenerowi Stefano Lavariniemu udało się jednak poradzić sobie z tymi brakami. Liga w Polsce jest idealna do rozwoju siatkarek. To poziom, który pozwala stawiać na młode zawodniczki, ale jest też już bardzo wysoki. W trakcie jednego sezonu zawodniczki są w stanie mnóstwo się nauczyć. Widziałem to niedawno u moich siatkarek w Łodzi. W ciągu roku potrafiły postawić wielki krok naprzód. Dlatego myślę, że to świetne miejsce na rozwój, a potem skorzystania z innych możliwości. Teraz z ligi odchodzi Martyna Czyrniańska, Olivia Różański spędzi drugi sezon we Włoszech. Niektóre polskie siatkarki skorzystały z tej opcji już wcześniej. Asia Wołosz gra w znakomitym klubie od lat, wygrała już wszystko. To jasne, że przeznaczeniem tej drużyny jest być wśród najlepszych. W reprezentacji Polski jest obecnie jedna zawodniczka, którą prowadzi pan w ŁKS-ie - Kamila Witkowska. Jesteście w kontakcie w trakcie tego turnieju? - Oczywiście. Mieszkamy w tym samym hotelu, więc codziennie się spotykamy, rozmawiamy. Miło, że tak jest, bo miała problemy fizyczne. Do końca czekała, czy uda się z nimi uporać i dostać do reprezentacji na turniej. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę ją tu widzieć, że jest już gotowa do gry. To bardzo ważna zawodniczka i świetna osoba. Zna pan Polskę świetnie. Chciałby pan kiedyś poprowadzić polską reprezentację? - Dlaczego nie? To moje marzenie, może kiedyś uda się je spełnić. Zobaczymy, czy będzie to możliwe. W tym momencie jestem jednak bardzo szczęśliwy z pracy z moją obecną drużyną. Rozmawiał w Gandawie Damian Gołąb Brak wizy, teraz miejsca na ławce. Problemy mistrzyń świata trwają