Tor regatowy, nad którym leży hala Topsporthal w Gandawie, łączy kilka dyscyplin sportu. Trenują i startują na nim wioślarze, w ostatni weekend rozgrywano na nim także turniej kajak-polo. A po przeciwnej stronie toru znajdują się m.in. boiska do hokeja na trawie, tenisa i padla. Hala, w której rozgrywane są spotkania mistrzostw Europy, miała łączyć siatkówkę z lekkoatletyką. Na bieżni postawiono dodatkowe trybuny, na jej środku rozłożony został z kolei siatkarski teraflex, słupki i siatka. Połączenie nie okazało się jednak szczególnie udane. Polskie siatkarki z halą łączy dość szorstka przyjaźń. Niektóre narzekają na samo boisko. Rywalki dyskutowały i krzyczały. Odpowiedź polskich siatkarek je pogrążyła Na bieżni i bez klimatyzacji. "Nie jestem zwolenniczką tej hali, przykro mi" Większość zawodniczek zwraca też uwagę na temperaturę, jaka panuje w hali. Ciepło być może sprzyja lekkoatletom, ale siatkarkom gra się trudno. Widać to zresztą po przerwach w grze - kiedy tylko któraś upadnie na parkiet, mokrą plamę trzeba długo i starannie wycierać. W jednym ze spotkań Magdalena Jurczyk zabrała się za to nawet własnoręcznie. - Ciepło, bardzo ciepło. Ja nie jestem zwolenniczką tej hali, przykro mi - podsumowuje środkowa. - Specyficzna hala. Światła nie pomagają rozgrywającym, ale to też kwestia przyzwyczajenia - to z kolei opinia Moniki Fedusio. O temperaturze wspomina również Magdalena Stysiak. - Jest bardzo ciepło i to trochę doskwiera. Ale niestety nic nie zmienimy - wzrusza ramionami polska atakująca. A jej zmienniczka na pozycji atakującej, Monika Gałkowska, opowiada, że organizatorzy w czasie spotkań próbują ratować się otwieraniem drzwi na poziomie parkietu. - Kiedy stałyśmy w kwadracie dla rezerwowych, przez chwilę było to czuć. Ciężkie warunki pod tym względem, kibice też na pewno to odczuwają. Ale to jednak jest na drugim planie - zaznacza. Kamila Witkowska o rytuale Olivii Różański. To przyjmująca będzie faworytką wyścigu? Idealny nie jest też z pewnością układ przerobionej hali. Siatkarki z szatni na boisko spacerują po długiej, lekkoatletycznej bieżni. Na niej zorganizowana jest także strefa wywiadów. Dziennikarze z trybuny prasowej zresztą również mają do tej części hali spory kawałek. Widok bieżni już po pierwszym meczu sprawił, że Joanna Wołosz, kapitan drużyny, w rozmowie z Interią zażartowała, że może polskie siatkarki zorganizują w niej... wyścig na 60 metrów. Szybko znaleźliśmy faworytkę potencjalnego sprintu. A właściwie sama się znalazła. Olivia Różański w dzieciństwie trenowała lekkoatletykę i to siebie widzi jako sprinterkę numer jeden. Kamila Witkowska, polska środkowa, zwraca uwagę na to, że Różański do biegów jest już dobrze przygotowana. - Myślę, że mamy jedną faworytkę w zespole. Pokonała tę trasę wiele razy, bo ma swój rytuał, żeby przed meczem jeszcze wrócić do szatni. A że jest ona oddalona od sali meczowej o jakieś 300 metrów, to już potrenowała wielokrotnie. To pewnie ona wygrałaby wyścig - śmieje się reprezentantka Polski. Ale znaleźliśmy też kogoś, kto nieco w Różański powątpiewa. - Czy Olivia będzie faworytką? Długie ma nogi, ale myślę, że nie - mruga okiem Stysiak. Na razie reprezentacja Polski skupia się jednak jeszcze nie na lekkoatletyce, a na siatkówce. Choć na pewno liczy na sprinterski, udany finisz fazy grupowej ME. Zakończy ją dziś meczem z Ukrainą. Początek o godz. 17, transmisja w Polsacie Sport. W fazie pucharowej polskie siatkarki będą rozgrywać mecze już w innym obiekcie - hali Palais 12 w Brukseli. Z Gandawy Damian Gołąb Bohaterka polskich siatkarek zaprezentowała słynny gest. Długo na to czekała