Przez rozbudowaną fazę grupową w mistrzostwach Europy siatkarek bierze udział sporo drużyn, które mocno odstają od czołówki. Dość powiedzieć, że w meczach rozgrywanych w belgijskiej części turnieju aż do poniedziałku nie rozegrano ani jednego tie-breaka. Kibice - choć w hali Palais 12 w Brukseli nie było ich zbyt wielu - doczekali się pięciosetowego widowiska dopiero w meczu 1/8 finału Czechy - Ukraina. Czeszki kroczyły po zwycięstwo, ale po dwóch wygranych setach dały się zupełnie zdominować Ukrainie. Dopiero w piątej partii wróciły na właściwą ścieżkę, choć i w niej Ukrainki obroniły pierwsze piłki meczowe. - To już kolejny mecz z rzędu tutaj. Wszystkie drużyny są zmęczone. Ale ten tie-break był naprawdę męczący. Wygrywałyśmy 2:0, zrobiło się 2:2. Bardzo się cieszę, że wygrałyśmy tie-breaka, bo było już bardzo ciężko. Powiedziałyśmy sobie przed nim, że musimy iść na całość, atakować ze wszystkiego. Grać na ryzyku w zagrywce i ataku. Dziękuję Bogu, że nam to wychodziło - podkreśla Gabriela Orvosova. Po spotkaniu 22-letnia atakująca przez kilka minut sprawiała wrażenie wyczerpanej. Długo leżała na boisku i z trudem się z niego podniosła. Nawet do pomeczowego zdjęcia całej drużyny dowlokła się na kolanach. Plaga wśród siatkarek. Zawodniczki chcą zmian, Polskę też to dotknęło Gabriela Orvosova udzielała wywiadu. Wywołała zaciekawienie koleżanek Orvosovą poprosiliśmy o rozmowę po polsku. Zna język, w końcu gra w Tauron Lidze od trzech lat - najpierw w BKS Bostik Bielsko-Biała, teraz w Developresie Bella Dolina Rzeszów. Kiedy koleżanki usłyszały, że ich atakująca będzie rozmawiać z mediami, od razu kilka ją otoczyło, nasłuchując, co ma do powiedzenia. W końcu rozmowa z dialogu przerodziła się w większą konwersację. Wymowna była zwłaszcza reakcja na pytanie, czy Czeszki po zwycięstwie w takich okolicznościach nabrały wiary we własne możliwości i nie boją się Serbii. To mistrzynie świata staną bowiem na drodze czeskiej kadry do strefy medalowej. Reakcja Czeszek była wymowna. "I'm not afraid..." (nie boję się) - zaczęła śpiewać przebój Eminema jedna z czeskich zawodniczek. Czeszki świętowanie sukcesu jeszcze muszą odłożyć. Do akcji wkroczył trener Świetną atmosferę w czeskiej kadrze było widać zresztą już w czasie meczu. W kwadracie rezerwowych tej drużyny siatkarki bawią się równie dobrze, co reprezentantki Polski. Oprócz tańców pokazywały skoordynowane reakcje na konkretne wydarzenia na boisku - bloki czy challenge. Mimo zmęczenia nastroje dopisywały im również po meczu. Nic dziwnego. Czeszki w przeszłości zdobywały medale mistrzostw Europy i Europy, zwłaszcza w czasach Czechosłowacji, ale ostatni 26 lat temu. W czołowej ósemce Europy nie było ich od 2011 roku. - Wracamy po 12 latach, bardzo się cieszymy z dziewczynami... - zaczęła Orvosova, a później zagłuszył ją okrzyk radości koleżanek. Kibice znaleźli rywalki Polek na tyłach hali. Fanatyczny doping w Brukseli Zapytaliśmy siatkarki, czy w związku z sukcesem ich trener, Ioannis Athanasopoulos, pozwoli na pomeczowe piwo. Wszak to Czeszki, a Belgia jest jednym z największych w Europie eksporterów tego trunku. - Nie... Trener powiedział, że musimy go zaprosić - zaczęły siatkarki. Wtedy właśnie Athanasopoulos podszedł do rozmawiających zawodniczek, które poprosiły, by to jego zapytać o piwo. - Nie, nie - odpowiedział trener. I szybko wyjaśnił swoją odmowę, przy okazji składając obietnicę. Czeszki zagrają z Serbią o półfinał mistrzostw Europy już w środę. Początek spotkania w Brukseli zaplanowano na godz. 20. Z Brukseli Damian Gołąb Polska siatkarka zmieniła gwiazdę. Przyniosła ukojenie nerwów