Damian Gołąb: Jaką ocenę wystawiłaby pani w szkolnej skali reprezentacji Polski za fazę grupową mistrzostw Europy? Joanna Kaczor-Bednarska, brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2009 r., komentatorka Polsatu Sport: Czwórkę z plusem. Mogliśmy grać trochę stabilniej od początku, ale na takim turnieju potrzeba trochę czasu, żeby się zgrać. Szczególnie w sytuacji, kiedy do drużyny dołączyła Asia Wołosz, i rozegrała z dziewczynami tylko trzy mecze z Turcją. Widać było, że jeszcze falujemy z formą, zwłaszcza w zagrywce, przyjęciu. Ale mam wrażenie, że procentuje to, że odpuszczona została siłownia i za chwilę dziewczyny nabiorą dynamiki, świeżości. Fenomenalnie prezentuje sią Magda Stysiak. Chciałabym jeszcze, by dystrybucja w ataku była podobna do tej w Lidze Narodów. By nasze skrzydłowe mogły trochę więcej się włączyć. I środkowe, bo wtedy gra nam się dużo łatwiej. Widać tego zalążek i mam nadzieję, że Asia będzie to kontynuować. Na linii Joanna Wołosz - Magdalena Stysiak wszystko funkcjonuje już tak, jak powinno? - Z takim przeciwnikiem, jak Ukraina, gra się zupełnie inaczej niż na przykład z Serbkami, Turczynkami czy Włoszkami. To takie mecze nam z reguły pokazują, czy wszystko już gra. Trzeba się jednak cieszyć z tego, co jest. Polska siatkarka była w szoku. Trener aż dopytywał dziennikarza o jej wyczyn Stefano Lavarini ufa Joannie Wołosz. "Rozumiem trenera" Po porażce z Serbią pojawiły się głosy, że być może trener Stefano Lavarini zbyt długo zwlekał ze zmianą Joanny Wołosz i powinien dać więcej szans Katarzynie Wenerskiej. Jak pani odbiera takie opinie? - Wiem, że takie stwierdzenia padły. Z jednej strony rozumiem kibiców, bo wiadomo, że kiedy coś nie idzie, będziemy szukać zmiany. A z drugiej strony rozumiem też trenera Lavariniego, że właśnie w takich trudnych momentach chce sprawdzić, jak zareagują dziewczyny. Jak będzie działać komunikacja między nimi na boisku, bo to będzie procentować w ważniejszych spotkaniach, w końcówkach, w fazie pucharowej. W 1/8 finału polskie siatkarki zagrają z Niemkami. Te mają duże problemy, w fazie grupowej przegrały nie tylko z Turczynkami, ale też Szwedkami i Czeszkami. Będą łatwiejszym rywalem niż w Lidze Narodów, gdy Polki dwukrotnie je pokonały? - Z jednej strony łatwiejszym, a z drugiej strony nie wiemy, co przygotuje trener Vital Heynen. Trochę jakby wyciągnąć z polskiej kadry Magdalenę Stysiak. - Albo Tijanę Bosković z Serbii. Będzie więc duże zadanie dla dziewczyn, które do tej pory nie miały możliwości tak często przebywać na boisku. Ale myślę, że trener Heynen jest na tyle dobrym psychologiem, że sobie poradzi. I będzie to zespół w stu procentach gotowy na to, by zagrać najlepszą siatkówkę przeciwko Polkom. Zrewanżować się im za Ligę Narodów - za mecz w fazie zasadniczej i późniejszy ćwierćfinał. ME siatkarek. Niemcy, a potem Turcja na drodze Polski? "Nie jesteśmy na straconej pozycji" Polki nie kalkulowały i wygrały z Ukrainą. A porażka mogła im dać teoretycznie łatwiejszą ścieżkę do strefy medalowej - uniknięcie Turcji, która wydaje się w tej chwili zespołem lepszym nawet od Serbii. - To zespoły z absolutnego topu: i Serbia, i Turcja. Ale my nie jesteśmy na straconej pozycji. Z Serbkami w tym sezonie już wygrałyśmy, co prawda była to drużyna bez Bosković. Ale z Polską tutaj Bosković zagrała kosmiczny mecz, wielu tak dobrych spotkań nie miała nawet w tureckiej lidze. A z drugiej strony Turczynki też już ogrywaliśmy - w meczach sparingowych, w Lidze Narodów. Wszystko jest sprawą otwartą. Trener Lavarini jest raczej z tych, którzy nie lubią sobie wybierać przeciwników. Też jestem zwolenniczką tezy, że jeżeli zdobywać medale, to trzeba wszystkich po drodze pokonywać. Wspominała pani, że polskiej drużynie przydałaby się nieco inna dystrybucja piłek w ataku. Co jeszcze trzeba poprawić w grze "Biało-Czerwonych"? - Przede wszystkim powalczyć o to, żeby nasze przyjęcie było regularne. W tym elemencie zawsze można sobie ustawiać spotkania. Tutaj rozstrzyga się sprawa rozgrywającej, która musi biegać po całym boisku. W niektórych spotkaniach Asia Wołosz wystawiała sporo piłek sposobem dolnym. A bycie przy siatce i wystawa oburącz czy jednorącz to dla niej żaden problem. Miałam okazję wymienić z nią dwa zdania, powiedziała, że nie ma nic przeciwko rozegraniu jednorącz, a piłki grane w siatkę są w porządku. "Wolę walczyć z takimi, niż biegać na dziewiąty, dziesiąty metr" - powiedziała. Trener Lavarini sporo szans w trakcie meczów daje Monice Fedusio, która wchodzi do przyjęcia. Gra częściej niż w decydujących meczach Ligi Narodów. - Nie ma Martyny Czyrniańskiej, która do tej pory wchodziła przede wszystkim za Olivię Różański. Mam zresztą wrażenie, że to od dłuższego czasu zawodniczka troszkę niedoceniana. Momentami dostawała szanse, nie do końca je wykorzystywała, a później drugiej szansy nie było. Dlatego cieszę się, że jest, że może pomóc. I mam nadzieję, że w kluczowych meczach będzie mogła przyjąć i skończyć ważne piłki. Rozmawiał w Belgii Damian Gołąb Polska siatkarka długo rozmawiała z trenerem. Wyjaśnia, o co chodziło