Belgowie regularnie wypuszczają w świat znakomitych piłkarzy. W reklamach pojawia się Nafi Thiam, dwukrotna mistrzyni olimpijska w siedmioboju. Ale kibice potrafią też docenić siatkarki. Na kolejnych meczach "Żółtych Tygrysów", jak jest nazywana reprezentacja Belgii, pojawia się coraz więcej kibiców. Wczorajsze, przegrane 0:3 spotkanie z Ukrainą oglądało już ponad cztery tysiące widzów. - Siatkówka nie jest najpopularniejszym sportem w Belgii, ale bardzo cieszymy się z tylu fanów, którzy z nami są i nas dopingują. Na meczu z Polską trybuny powinny być jeszcze bardziej wypełnione, również polskimi kibicami. To będzie wyjątkowa chwila - cieszy się siatkarka. Burza wybuchła dwa miesiące przed turniejem. Trener Belgii usłyszał wyrok Plakaty, kolejki do zdjęć i nadzieje za szybą. Britt Herbots oblegana przez kibiców I choć siatkówka nie jest tu numerem jeden, sama Herbots jest prawdziwą gwiazdą. Jeśli ktoś wybiera się na mecz do Topsporthal, widzi siatkarkę już z daleka. Jej podobizna, razem z kapitan Celine Van Gestel, spogląda na fanów z każdego plakatu reklamującego zawody - w tym wielkiego, rozwieszonego na fasadzie hali. Kiedy Herbots wbiega na boisko, słychać najgłośniejsze okrzyki. Kiedy mecz się kończy, kolejki kibiców ustawiają się, by zrobić sobie z nią zdjęcie. Albo chociaż zobaczyć przez szybę, kiedy udziela wywiadów. I może doczekać się tego, że idolka do nich pomacha - jak dziewczyny, które przez kilkadziesiąt minut stały wczoraj pod oknem parteru hali w Gandawie. Herbots reaguje na to wszystko z uśmiechem i cierpliwie udziela wywiadów, kiedy inne siatkarki są już po prysznicu i zbierają się do autobusu. Koleżanki nie narzekają jednak, że muszą na nią czekać. Wręcz przeciwnie - mocno doceniają przyjmującą. - Jest dla nas bardzo ważna. Zdobywa najwięcej punktów. Dobrze ją mieć, daje naszej drużynie dużo energii - podkreśla Britt Rampelberg, libero reprezentacji Belgii. Britt Herbots "oszuka" Stefano Lavariniego? "Mrugnę okiem" To na wątłych ramionach niespełna 24-letniej Herbots spoczywa bowiem największy ciężar gry w ataku. Jak na tak ofensywną zawodniczkę niespecjalnie imponuje wzrostem, mierzy 182 centymetry. Jest jednak niezwykle skoczna i dynamiczna. W trzech pierwszych spotkaniach zdobyła już 65 punktów. Dla porównania Magdalena Stysiak, najlepiej punktująca w polskiej ekipie, ma na koncie na razie 51 "oczek". Jak wiele innych siatkarek z kadry, Herbots szkoliła się w klubie Asterix Kieldrecht, dziś funkcjonującym w Beveren. Już w wieku 17 lat podbiła ligę belgijską, po roku wyjechała do Włoch. I choć na Półwyspie Apenińskim gra również Van Gestel, to Herbots jest zdecydowanie największą gwiazdą kadry. - Nie czuję się liderką. Wiem jednak, że mam do odegrania ważną rolę w tej drużynie. Staram się jej pomóc, pchnąć na właściwe tory, dawać energię. To jednak zespół, w którym każdy jest ważny. Bez koleżanek nie mogłabym zdobywać punktów. Ale ok, każdy wie, że dostaję dużo piłek w trudnych momentach - przyznaje w rozmowie z Interią przyjmująca. Rywalki wiedzą o niej dużo, ale mało kto zna ją tak dobrze jak Stefano Lavarini. Trener reprezentacji Polski prowadził ją w klubie Igor Gorgonzola Novara, który opuściła przed rokiem. I szkoleniowiec, i siatkarka podkreślają, że łączy ich bliska relacja. Rozmawiali ze sobą jeszcze przed pierwszym spotkaniem Polek w Gandawie. - To bardzo miłe, cieszę się, że mogę go tu widzieć. A także z tego, jak znakomitą pracę wykonuje z polską drużyną - podkreśla belgijska przyjmująca. Początek spotkania Belgia - Polska o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport Extra, relacja tekstowa w Interii. Z Gandawy Damian Gołąb Polska siatkarka bierze winę na siebie. Ocena jednoznacznie negatywna