Porażka z Serbią pokazała polskim siatkarkom kilka rzeczy. Po pierwsze, że w Europie... wciąż mają z kim przegrać. W końcu w tegorocznej Lidze Narodów ograły nie tylko Serbki, ale i pozostałe kontynentalne potęgi, czyli Włoszki i Turczynki. Te ostatnie jeszcze dwa razy w sparingach przed mistrzostwami. Po drugie, że są jednak w stanie zdominować rywalki z najwyższej półki nawet wtedy, gdy te grają w pełnym składzie. Mimo że do serbskiej drużyny na mistrzostwa Europy dołączyły Tijana Bosković i Maja Ognjenović, w pierwszym secie wczorajszego meczu zmiótł je polski huragan. Dopiero w kolejnych partiach wiatr zaczął wiać w przeciwną stronę. Po trzecie, ile na najwyższym poziomie znaczą końcówki setów. Niby to truizm, ale jakoś z doświadczonymi Serbkami zwykle "Biało-Czerwonym" w ostatnich akcjach czegoś brakuje. Przegrany dwiema piłkami trzeci set, po którym Polki się już wczoraj nie podniosły, mógł momentami przypomnieć porażkę w tie-breaku ćwierćfinału ubiegłorocznych mistrzostw świata. Po czwarte, że nie wszystkie są jeszcze w najwyższej formie. Nie wiemy, jak Stefano Lavarini zarządza przygotowaniem polskich zawodniczek - w końcu tuż po ME ma do rozegrania kwalifikacje olimpijskie - ale na razie nie wszystkie fruwają nad siatką tak, jak robiły to w Lidze Narodów. Olivia Różański sama ocenia swoją grę negatywnie, Joanna Wołosz zebrała sporo krytyki od fanów w internecie. Nawet Magdalena Stysiak, choć z Serbią zdobyła 20 punktów, jakby jeszcze nie grała z pełną swobodą. Polska siatkarka bierze winę na siebie. Surowe słowa po porażce Jaką ścieżkę obiorą polskie siatkarki? Kalkulacje właśnie ruszają Co pokaże polskim siatkarkom spotkanie z Belgią? Przede wszystkim pozwoli ocenić, czy nadal są na właściwej ścieżce. Porażka z Serbią zapewne nie pozostanie bez konsekwencji - o czym za chwilę - ale można było zakładać, że mistrzyń świata ograć się nie uda. Jakakolwiek inna porażka w fazie grupowej natomiast już z pewnością wkalkulowana nie była. Poza tym Polki będą mieć po tym starciu jaśniejszą sytuację w grupie. Po wczorajszych wynikach tabela mocno się skomplikowała: aż trzy zespoły mają po sześć punktów. Najbardziej w kalkulacjach "namieszała" Ukraina, która niespodziewanie ograła Belgijki 3:0, uciszając ponad cztery tysiące zgromadzonych w hali kibiców gospodarzy. Ewentualna porażka z Belgią może więc zepchnąć Polskę na część drabinki przewidzianej dla trzeciej lub czwartej drużyny grupy A. Tak czy inaczej po porażce z Serbią wiadomo, że jeśli nie dojdzie do jakiejś sensacji, potęgi na drodze do półfinału uniknąć się nie da. Pytanie, czy będzie to Serbia - wariant przewidziany dla awansu z trzeciego miejsca w grupie - czy Turcja. ME siatkarek. Polki i Belgijki nie tracą nadziei Organizatorzy dzisiejszego spotkania w Gandawie znów spodziewają się znakomitej atmosfery i pełnych trybun. Oczywiście jeśli Belgów nie podłamie nieoczekiwana porażka z Ukrainą. Dotąd tutejsi kibice jeszcze podgrzewali i tak wysoką już temperaturę w hali, w której codziennie na nowo uderza brak klimatyzacji. A dla Polek to będzie trzeci z rzędu dzień meczowy. Belgijki takiego mini-maratonu mieć na tym turnieju nie będą. Na koniec oddajmy jeszcze głos kapitanom obu drużyn. Joanna Wołosz: Oczywiście, że sytuacja się skomplikowała, ale musimy skupić się na Belgijkach. To będzie bardzo ciężki mecz. Grają przed swoją publicznością jak nakręcone. My musimy tak samo się nakręcić i grać z nimi agresywnie. A w naszej grupie jeszcze wszystko może się zdarzyć. Celine Van Gestel: Jeszcze nie wszystko dla nas stracone. Polska to mocny zespół, trudno się z nią gra. Czego od niej oczekuję? Może Polki nie będą zbyt dobrze serwować. Ale na pewno będą grać szybko. Mają świetną rozgrywającą, bardzo dobre atakujące, wiele mocy. Musimy przede wszystkim dobrze serwować. Z Gandawy Damian Gołąb Dramat gwiazdy mistrzostw Europy. Cios w Vitala Heynena