Na siatkarski strój składa się kilka elementów. Oprócz koszulki, która najbardziej rzuca się w oczy, na boisku potrzebne są spodenki, buty, a większość zawodniczek polskiej kadry występuje również w ochraniaczach na kolana. Jest jeszcze jeden element - skarpetki. Wcale nie mniej ważny, w końcu przed laty "afera skarpetkowa" wstrząsnęła męską kadrą, gdy na braki w sprzęcie skarżył się Mariusz Wlazły. Dziś w reprezentacji Polski siatkarek takich problemów nie ma, ale doszło do niewinnej pomyłki właśnie z tym elementem siatkarskiego stroju. Przed meczem z Ukrainą niespodzianka spotkała Agnieszkę Korneluk. Jako że w przyrodzie nic nie ginie - choć w przypadku skarpetek to stwierdzenie może być nieco na wyrost - szybko okazało się, że do innej polskiej siatkarki... trafiły dwie prawe skarpetki. Ich posiadaczką została inna środkowa Kamila Witkowska, choć akurat w spotkaniu z Ukrainą w nich nie wystąpiła. - Musimy się wymienić - śmieje się Korneluk. ME siatkarek. Stefano Lavarini wyjaśnił, dlaczego śpiewa polski hymn ME siatkarek. Agnieszka Korneluk i Joanna Wołosz dopracowują szczegóły I chociaż dwie lewe skarpetki pomogły reprezentacji Polski odnieść ważne zwycięstwo, którym przypieczętowały drugie miejsce w grupie A, Korneluk nie zamierza czynić z nich talizmanu przynoszącego szczęście. - Absolutnie, nie jestem w ogóle przesądna. Gdybym była, to ciężko byłoby grać w dwóch lewych - mówi. Do pokonania Niemek bardziej od wiary w przesądy potrzebna będzie polskim siatkarkom wiara we własne możliwości. Tej w drużynie nie brakuje. Reprezentantki Polski w trakcie turnieju w Belgii na każdym kroku zapewniają, że ich zespół robi postępy, a forma rośnie. Zdaniem siatkarek w dobrą stronę idzie także zrozumienie z Joanną Wołosz. Rozgrywająca i kapitan kadry przez kontuzję ręki w tym sezonie dołączyła do drużyny późno. Bez niej Polska zdobyła historyczny brąz Ligi Narodów, piłki rozgrywała Katarzyna Wenerska. Wołosz wróciła tuż przed mistrzostwami Europy, na sparingi z Turcją. Po fazie grupowej ma na koncie łącznie osiem spotkań rozegranych tego lata z koleżankami z kadry. - Faza grupowa była dosyć długa, dużo było meczów. Ale może dla nas był to dobry czas, by jeszcze dopracować szczegóły z Asią. Bo choć wcześniej grałyśmy razem, są małe rzeczy, które w czasie treningu niekoniecznie wychodzą. A w czasie meczów, gdy emocje są inne, można to dopracować. Może takie mecze były nam potrzebne - opisuje Korneluk. Ekspertka nie ma wątpliwości w sprawie Heynena. "On jest nieobliczalny" Niemki poszukają nowych rozwiązań? Polki są na nie gotowe Dziewiątym wspólnym występem będzie dzisiejsze spotkanie z Niemkami. Z nimi Polki znają się bardzo dobrze. W tym sezonie dwukrotnie spotykały je w Lidze Narodów i oba mecze wygrały. Podobnie było zresztą przed rokiem, kiedy ograły je w trakcie mistrzostw świata. W dodatku dziś rywalki zagrają bez kontuzjowanej Hanny Orthmann, jednej z liderek zespołu. - Niemcy to drużyna, z którą cały czas się spotykamy, znamy się bardzo dobrze. W tym roku też był z nimi mecz o stawkę w Lidze Narodów. Teraz ich gra zmieniła się jednak dosyć znacznie, bo nie mają swojej liderki - zaznacza Korneluk. I dodaje: - Ale szukają nowych rozwiązań. Musimy się więc przygotować na ich nowe zagrania. Gdy jest więcej opcji, może to być trudniejsze, niż gdy jest jedna mocniejsza do zatrzymania. Ale nasz sztab super przygotował nam spotkanie taktycznie i jesteśmy gotowe. Początek meczu Polska - Niemcy w Brukseli dziś o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport, relacja tekstowa w Interii. Z Brukseli Damian Gołąb Polska siatkarka komentuje dyskusje z sędziami. Zdradziła ważną rzecz