Trener reprezentacji Polski Stefano Lavarini po każdym meczu konsekwentnie podkreśla, że jego zespół się rozwija i co spotkanie dodaje coś do swojej gry. Po ostatnim, wygranym spotkaniu 1/8 finału z Niemkami stwierdził, że polskie siatkarki dołożyły do swoich doświadczeń "nowy sposób myślenia". - Rozgrywanie takich meczów to nie to samo, co gra w grupie, kiedy walczy się o miejsce w tabeli. Takie mecze wymagają większej pewności siebie i skupienia - mówi włoski szkoleniowiec. Nie da się jednak ukryć, że jego drużyna na mistrzostwach Europy prezentuje się nieco słabiej niż w Lidze Narodów, gdzie we wspaniałym stylu sięgnęła po brąz. Zdarzają się jej przestoje w grze, kłopoty w ataku miewają obie przyjmujące, wciąż nieco brakuje do idealnego zrozumienia Joanny Wołosz z koleżankami. "Biało-Czerwone" wygrały pięć z sześciu meczów, ale jedyne starcie z rywalkami z europejskiej czołówki - z Serbią - przegrały 1:3. Być może to efekt budowania formy na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich, który za dwa tygodnie rusza w Łodzi. Dziś nikt jednak o tym myślał nie będzie. Do awansu do strefy medalowej potrzebny będzie występ wybitny, bo po drugiej stronie stanie najlepsza obecnie drużyna świata. Siatkarki świętowały awans. Włączył się trener i złożył obietnicę Siatkarki z Polski i Turcji znają się bardzo dobrze. Ale teraz stawka jest inna Rywalkami będą Turczynki, które w tym sezonie, jak Polska, zanotowały już historyczny sukces. Zespół przejął trener Daniele Santarelli, do kadry dołączyła naturalizowana Kubanka Melissa Vargas i Turcja od razu wygrała Ligę Narodów. Obok Vargas o sile ofensywnej zespołu stanowi przesunięta na przyjęcie Ebrar Karakurt, znakomite są również tureckie środkowe. Dla Polski Turczynki nawet bez ostatnich wzmocnień były koszmarem. Przez ostatnich osiem lat ogrywały Polskę jak i kiedy chciały. Często "Biało-Czerwone" wpadały na nie w najważniejszych momentach. W półfinale kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Tokio, w fazie grupowej ostatnich mistrzostw świata. W mistrzostwach Europy było jeszcze gorzej. Trzy ostatnie turnieje to porażki z Turcją kolejno w barażu o ćwierćfinał, półfinale i ćwierćfinale. W tym sezonie klątwę udało się jednak przełamać. W Hongkongu, w fazie zasadniczej Ligi Narodów, Polki wreszcie wygrały. I to 3:0. Nieźle wypadły także niedawne sparingi. W Krośnie i Mielcu, tuż przed ME, obie drużyny spotkały się aż trzy razy. Dwukrotnie górą była Polska. ME siatkarek. Polska - Turcja w Brukseli, ale prawie jak w Stambule Znaczenie sparingów bagatelizuje też Santarelli. To trener, który ostatnio zamienia w złoto niemal wszystko, czego dotknie. Przed rokiem wygrał mistrzostwa świata z Serbią, w tym Ligę Narodów z Turcją. W dodatku świetnie zna Wołosz, którą prowadzi w klubie Prosecco Doc Imoco Conegliano. Santarelli z szacunkiem wypowiada się o Polsce, nazywając ją zespołem bez luk na żadnej pozycji. Jego drużyna może mieć jednak dzisiaj dodatkowy atut. Już w czasie pierwszego meczu Turcji w hali Palais 12 w Brukseli można było poczuć się jak w Stambule. I to mimo że Turcja grała z Belgią, gospodarzami turnieju. Tureccy fani w koszulkach reprezentacji, ale i klubów piłkarskich znad Bosforu byli głośni jeszcze przed meczem. A później krzyczeli jeszcze głośniej, po spotkaniu fetowali swoje zawodniczki nawet na tyłach hali. Organizatorzy przewidują, że tym razem na trybunach ma zasiąść 10 tysięcy kibiców. Zdecydowaną przewagę powinni mieć Turcy. Dla Polek to nowość, bo w poprzednich spotkaniach, poza meczem z Belgią, to biało-czerwoni fani byli najgłośniejsi. Ale wspomniana Belgia w meczu 1/8 finału pokazała, że z Turcją można walczyć - była bliska doprowadzenia do tie-breaka. Polskie siatkarki podejmą siódmą próbę przedarcia się do strefy medalowej ME w ostatnich 12 latach. Udało się tylko raz, ale w 2019 r. ekipa prowadzona przez Jacka Nawrockiego skończyła na czwartym miejscu. Ostatni medal Polki zdobyły w 2009 r. Z Brukseli Damian Gołąb Polska siatkarka kibicowała Belgii. Ma sposób na wysoki turecki blok