Magdalena Stysiak jest w niezłej formie od początku turnieju, ale prawdziwa eksplozja jej formy nastąpiła w ostatnim spotkaniu fazy grupowej. W 38 punktów swojej atakującej nie dowierzał przez moment nawet trener Stefano Lavarini. Nie uwierzyli w to też oficjalni statystycy CEV-u, czyli europejskiej federacji. Ale 35 punktów, jakie przypisali Polce, i tak jest rekordem turnieju. W trakcie meczów w Gandawie Stysiak atakowała skutecznie jak zawsze - łącznie w pięciu występach zdobyła 103 punkty, tylko o trzy mniej niż serbska gwiazda Tijana Bosković. Ale jest coś, co na mistrzostwach Europy polska siatkarka robi częściej niż zwykle. Chodzi o... dyskusje z sędziami. - Mnie to nakręca - odpowiada polska atakująca, kiedy pytamy ją o te sytuacje. Stefano Lavarini śpiewa polski hymn. I chce nauczyć się więcej Magdalena Stysiak o zamieszaniu w meczu z Ukrainą. "Trener nie powinien być na boisku" Największe jak dotąd zamieszanie związane z arbitrami w meczach Polski rozpętało się w trakcie drugiego seta meczu z Ukrainą. Wówczas trener rywalek Iwan Petkow odbił nogą piłkę, zanim spadła na boisko - a spadała w okolicach linii bocznej po ukraińskiej stronie. Polskie siatkarki głośno protestowały, wymowne gesty wykonywała Olivia Różański czy Agnieszka Korneluk. Ale akurat Stysiak była spokojna. - Nie byłyśmy zdenerwowane. Taka sytuacja nie powinna się w ogóle wydarzyć. Trener nie powinien być na boisku. Ta piłka leciała w aut, jasne. Każdy to widział, nikt nie jest głupi. Kąt uderzenia piłki był widoczny. Ale chodzi o sam fakt, że trener podbił tę piłkę nogą. Nie powinien się wydarzyć. Kiedyś były chyba linie, które ograniczały, gdzie może chodzić trener. Teraz już ich nie ma - zauważa Stysiak. I dodaje: - Ale ok, nic nie możemy zrobić. Ja za bardzo nie kłóciłam się z sędzią, bo widziałam, że piłka leciała w aut. Razem z drużyną złożyłyśmy protest. Ale przez takie sytuacje nie możemy przegrywać seta. Polska - Niemcy w ME siatkarek. "Nie boimy się żadnego zespołu" Stysiak z meczu na mecz coraz bardziej nakręca się w ataku, ale pracuje również nad zagrywką. Próbuje różnych wariantów. Zaczęła od zagrywki stacjonarnej, tzw. floata, w meczu z Ukrainą próbowała również serwisu z wyskoku. I zdobyła tym elementem dwa punkty. Czy zatem z jej zagrywką jest już coraz lepiej? - Nie ma co tym sobie zawracać głowy. Mam przyzwolenie od trenera na ryzyko. Mogę grać mocną, dobrą zagrywkę, więc naturalne, że tych błędów będzie dużo więcej. To po prostu ryzyko. Czasem się opłaca, czasem nie. Ale trzeba być dobrej myśli, wszystko będzie dobrze - przekonuje gwiazda polskiej kadry. Jak zapewnia, postęp widać w całej polskiej drużynie. Teraz pojawiają się jednak przed nią poważniejsze wyzwania. Turniej wkracza w decydującą fazę. Pierwszym przeciwnikiem "Biało-Czerwonych" na drodze do strefy medalowej będą Niemki. W tym spotkaniu Polska będzie faworytem. Co innego w kolejnej rundzie. Po ewentualnym awansie w ćwierćfinale powinny czekać na nie Turczynki - jeśli przedtem sensacyjnie nie przegrają z Belgią. A zespół znad Bosforu lato rozpoczął znakomicie, wygrał przecież w Lidze Narodów. Pierwsze z nich w niedzielę o godz. 20. Mecz Polska - Niemcy będzie można obejrzeć w Polsacie Sport. Relacja tekstowa ze spotkania w Interii. Z Belgii Damian Gołąb Ich "mafia" rządzi kobiecą siatkówką. Polska też z tego korzysta