Reprezentacji Słowenii nie było wśród faworytów do awansu do 1/8 finału, ale od pierwszego meczu stawiała się faworytom. W spotkaniu z Belgią była blisko doprowadzenia do tie-breaka, z Serbią "urwania" mistrzyniom świata przynajmniej seta. Ostatecznie udało jej się jednak wygrać dopiero z Węgrami. To jednak wystarczyło, by przed ostatnim spotkaniem z Ukrainą mieć szanse na awans. Co prawda selekcjoner Słowenek Marco Bonitta szacował je zaledwie na kilka procent, ale w jego drużynie wiary w zwycięstwo nie brakowało. Słowenki znakomicie rozpoczęły spotkanie z Ukrainą, wygrały pierwszego seta i mocno walczyły w drugim. Ostatecznie przegrały jednak 1:3. Obok z dziennikarzami rozmawiała także zaledwie 17-letnia Masa Pucelj. Młoda przyjmująca grała z dużą energią i niezwykle emocjonalnie świętowała udane akcje w trakcie wszystkich spotkań. W ostatnim zdobyła 10 punktów, ale odpowiadała na pytania dziennikarzy ze łzami w oczach i czerwoną, zapłakaną twarzą. ME siatkarek. Uśmiechy Węgierek mimo porażki z Serbią Dla Słowenii to był dopiero drugi w historii występ w mistrzostwach Europy. Przed czterema laty siatkarki z Bałkanów wyszły z grupy, wygrywając kluczowe spotkanie właśnie z Ukrainą. Tym razem to porażka z tym rywalem pogrzebała ich szanse na awans. Węgierki mają znacznie dłuższą historię w tym turnieju. Uczestniczyły w nim już po raz 19., jeszcze w latach 80. zdobywały nawet medale. Dziś są jednak notowane zdecydowanie niżej. Z zawodami w Belgii żegnają się bez choćby jednego punktu. - To dla nas niewiarygodna szansa na rozwój i naukę. Musimy wykorzystać tę sytuację - przekonywał Alessandro Chiappini, szkoleniowiec Węgierek, który poprzednio trenował... Słowenię. A jego siatkarki, skazywane na pożarcie, potrafiły zaskoczyć w najmniej spodziewanych momentach. Wygrały tylko dwa sety, ale za to z największymi potęgami w grupie A - Polską i Serbią. W ostatnim spotkaniu z mistrzyniami świata koncertowo rozegrały pierwszą partię, napędzając rywalkom nieco strachu. Węgierki miały więc na pożegnanie z turniejem okazje do zaprezentowania charakterystycznej celebracji zdobywanych punktów, gdy cała drużyna zbiegała się tyłem na środku boiska. A po porażce 1:3 z Serbią nie było mowy o żalu czy płaczu. Wręcz przeciwnie - było sporo uśmiechów i pamiątkowe zdjęcia. W tym "selfie" wykonane przez Chiappiniego, który w ten sposób dokumentuje kolejne spotkania. Jak przekonuje włoski selekcjoner, w najbliższych latach, gdy do kadry dołączą młode, utalentowane zawodniczki, na Węgrzech ma być też więcej czysto siatkarskich powodów do radości. - Zaskoczyliśmy jedną z najlepszych drużyn na świecie, mocno walczyliśmy, zmusiliśmy przeciwnika do podniesienia poziomu gry. Potem zobaczyliśmy znane nam Serbki, ale dziewczyny uśmiechały się i cieszyły się meczem mimo błędów - podsumował spotkanie Chiappini dla serwisu węgierskiej federacji. Z Gandawy Damian Gołąb Niezwykły wyczyn polskiej libero. To nie zdarza się prawie nigdy