Reprezentacja Belgii przed rokiem opuściła Ligę Narodów i na razie do niej nie wróci. Jest klasyfikowana niżej od Polski i Serbii. Ale na początku mistrzostw Europy jak dotąd wykorzystuje atut własnego boiska. Najpierw rozbiła Węgry, a w sobotę ograła Słowenię - choć nie bez problemów. Pomaga jej w tym z pewnością publiczność. Już na otwarciu turnieju w hali pojawiło się trzy i pół tysiąca kibiców. Na meczu ze Słowenią fanów było jeszcze więcej. Stworzyli przy tym świetną atmosferę, która od początku spotkania udzielała się siatkarkom. Już w pierwszych akcjach błysnęła Britt Herbots. Najlepiej punktująca zawodniczka pierwszego spotkania z Ukrainą została powitana najgłośniejszymi owacjami. Kilka minut później miała już na koncie pierwsze punkty, a Belgia prowadziła 6:1. Co prawda Słowenki na chwilę zmniejszyły straty - ważnym i szczelnym blokiem popisała się Mirta Velikonja - ale na dłuższą metę nie potrafiły dotrzymać kroku gospodyniom. Belgijki znakomicie serwowały. Gdy punkt zagrywką zdobyła Marlies Janssens, prowadziły już 14:7. Od tej pory pilnowały przewagi, seta wygranego 25:18 zakończył atak Silke Van Avermaet, najskuteczniejszej zawodniczki pierwszej partii. Polskie siatkarki z nową liderką. Stefano Lavarini o ważnej zmianie Słowenki złapały wiatr w żagle, ale Belgijki nie dały się pokonać Nieco bardziej wyrównane były pierwsze akcje drugiej partii. "Żółte Tygrysy", które tym razem wystąpiły w czerwonych koszulkach, dopiero po kilku minutach odskoczyły Słowenii na cztery punkty. Od tej pory już do końca partii były na prowadzeniu, choć rywalki tym razem postawiły trudniejsze warunki. Przede wszystkim Słowenki poprawiły zagrywkę, którą imponowały w pierwszym secie inauguracyjnego meczu z Polską. Punkt tym elementem zdobyła Sasa Planinsec. Belgijki odpowiadały blokiem, w którym świetnie spisywała się Van Avermaet. Słowenki wrzuciły co prawda najwyższy bieg w końcówce, przegrywały już tylko jednym punktem, ale to gospodynie wygrały 25:20, wygrywając cztery ostatnie akcje partii. ME siatkarek. Belgijki liderkami "polskiej" grupy Prawdziwe problemy Belgii zaczęły się w trzecim secie. Coraz trudniej było im dokładnie przyjąć zagrywkę, serwisami nękała je Eva Pogacar i Słowenia prowadziła już 12:8. Sygnał do odrabiania strat dała Belgijkom Herbots, która postraszyła rywalki mocnymi zagrywkami z wyskoku. W końcówce przewaga drużyny z Bałkanów zmalała do dwóch punktów. Pogoń się jednak nie udała - seta zakończył szczelny blok Słowenek, które wygrały 25:21. Na czwartą partię gospodynie wyszły już z nową rozgrywającą, Charlotte Krenicky. Ale Słowenię było już trudniej powstrzymać, to przyjezdne na początku seta prowadziły dwoma punktami. Belgijki odrabiały straty blokiem, a rywalki w końcu zaczęły popełniać błędy. Dzięki temu gospodynie prowadziły 13:9. Długo utrzymywały tę przewagę, ale w końcówce dały się dogonić. Rywalki doprowadziły do gry na przewagi. W niej najpierw piłki meczowe miały gospodynie, potem setowe ich rywalki. Ostatecznie to Belgijki wygrały długą wojnę nerwów, zwyciężając 34:32. W niedzielę Belgijki będą pauzować. Słowenię czeka za to trzeci dzień meczowy z rzędu, tym razem przeciwko mistrzyniom świata z Serbii. W Gandawie zagrają też Polki, które zmierzą się z Węgrami. Belgia - Słowenia 3:1 (25:18, 25:20, 21:25, 34:32) Belgia: Herbots, Lemmens, Van Gestel, Janssens, Van de Vyver, Van Avermaet - Rampelberg (libero) oraz Martin, Krenicky, Debouck, Stragier, Van Sas Słowenia: Lorber, Zatković, Siftar, Najdić, Velikonja, Planinsec - Banko (libero) oraz Mazej (libero), Mlakar, Pucelj, Pogacar, Milosić Z Gandawy Damian Gołąb Sprawdź tabelę grupy A siatkarskich mistrzostw Europy