Już przed meczem z Japonią z obozu rywali docierały przecieki, że na mecz z liderem rankingu FIVB gospodarze wcale nie szykują najmocniejszego składu. Z kontuzją wypadł rozgrywający Masahiro Sekita, ale trener mistrzów Azji Philippe Blain zdecydował się też pozostawić w rezerwie m.in. podstawowych przyjmujących i atakującego. Polscy siatkarze nie zamierzali jednak stosować dla rywali taryfy ulgowej. Marcin Janusz, rozgrywający "Biało-Czerwonych", po spotkaniu zapewnił, że zmiany po drugiej stronie nie zaburzyły gry polskiej drużyny. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie kilka zmian, chociaż może nie spodziewaliśmy się, że będzie ich tak dużo - komentuje Janusz. Mocny rywal na łopatkach. Polscy siatkarze otarli się o perfekcję Liga Narodów siatkarzy 2024. Rywale Polaków "wyczyniali cuda" Rozgrywający przyznał też, że w niektórych elementach i tak był to mecz inny niż starcia z drużynami, z którymi podopieczni Nikoli Grbicia rywalizują na co dzień. Chodzi przede wszystkim o grę w obronie. Choć coraz więcej reprezentantów Japonii na co dzień gra w ligach europejskich, także w PlusLidze, to jednak ten charakterystyczny dla nich atut nadal jest obecny w ich grze. 30-letni siatkarz po meczu przerwy - odpoczywał w czasie spotkania z Turcją - wrócił do podstawowego składu polskiej drużyny i rozegrał niemal pełne spotkanie. Tylko na chwilę, w ramach podwójnej zmiany, zastąpił go Jan Firlej. Grbić daje szanse kolejnym zawodnikom, co nieco utrudnia grę rozgrywających, ale i na to jest sposób. - Na tym etapie musimy się skupić na sobie. My również mocno rotujemy składem, również w trakcie meczu. Jedynym kluczem do dobrego grania jest skupienie się na sobie - powtarza Janusz. Nieoczywisty bohater polskich siatkarzy. Grbić dostrzegł w nim potencjał Kibice wypełnili halę na meczu Japonia - Polska. "To coś wyjątkowego" W piątek w Fukuoce polscy siatkarze w końcu doczekali się gry przy wypełnionych trybunach. Wcześniej na ich meczach pojawiały się raczej niewielkie grupy japońskich kibiców, choć na trybunach nie brakowało na przykład plakatów z podobizną Bartosza Kurka. Na mecz gospodarzy wszystkie krzesełka zostały zajęte. Grę japońskiej drużyny oklaskiwało osiem tysięcy osób, którym za doping w pomeczowym wywiadzie dla oficjalnego nadawcy meczu dziękował właśnie Kurek. Również Janusz był pod wrażeniem japońskiego dopingu. - Bardzo fajnie. To coś innego niż to, co mamy w Polsce. To inny rodzaj dopingu, ale również bardzo przyjemny. Dziękujemy wszystkim. Zdajemy sobie sprawę, że nie przyszli oglądać Polski, a wspierać Japonię, ale to coś wyjątkowego zagrać przed taką publicznością, kibicującą w ten sposób - zaznacza mistrz Europy. Być może japońscy fani chętnie obejrzą też ostatnie spotkanie Polski w Fukuoce. Tym bardziej że będzie to jeden z największych hitów fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. W sobotę rano czasu polskiego "Biało-Czerwoni" zagrają z Brazylią.