25 punktów, 77 procent skuteczności w ataku i aż pięć asów serwisowych. W zakończonym zwycięskim dla Polski tie-breakiem meczu z Serbią Bartłomiej Bołądź spisał się rewelacyjnie. Zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie. Od początku rozgrywek spisuje się bez zarzutu, w czasie pierwszego turnieju Ligi Narodów w Antalyi pomagał kadrze podnieść się z tarapatów, gdy słabiej spisywał się Karol Butryn. W grze 29-letniego siatkarza widać postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu, choć już jesienią to jego trener Nikola Grbić wezwał na pomoc na kwalifikacje olimpijskie, gdy z kontuzją wypadł Bartosz Kurek. W nagrodę za udane występy w tym sezonie Bołądź znalazł się w gronie 17 zawodników, z których selekcjoner reprezentacji Polski wyłoni 12-tkę na Paryż i rezerwowego, który także poleci z drużyną do Paryża. "Wiadomo, że potrzeba trochę doświadczenia, ogrania. Fajnie, że mogłem zacząć od początku. Starałem się chłopakom nie przeszkadzać. Mamy taką ekipę, że sam trening z nimi dużo daje. W każdym elemencie można się podciągnąć, czerpię z tego, ile mogę" - skwitował swój występ przeciwko Serbii Bołądź. Polski siatkarz zadowolony ze swojej formy. Przypomina, co jest nadrzędnym celem Hierarchia w ataku reprezentacji Polski za kadencji Grbicia wydawała się ustalona. Niekwestionowanym numerem jeden był Bartosz Kurek, który u Serba przejął funkcję kapitana drużyny. Drugim atakującym był Łukasz Kaczmarek, który w poprzednim sezonie potrafił jednak udźwignąć odpowiedzialność za polski atak przy problemach Kurka ze zdrowiem - czy to w finale Ligi Narodów, czy mistrzostw Europy. Ostatni sezon dla Kaczmarka - jak i dla całego jego zespołu, Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle - udany jednak nie był. Pojawiły się też kłopoty ze zdrowiem. I na razie Kaczmarek w Lidze Narodów nie imponuje. W Lublanie dostał szansę w spotkaniu z Argentyną i zdobył osiem punktów, atakując z 47-procentową skutecznością. W czasie podwójnych zmian w spotkaniu z Serbią atakował trzy razy i dwukrotnie został zablokowany. Sam Kaczmarek zachowuje jednak spokój i przypomina, że najwyższa forma jest potrzebna nie teraz, a za kilka tygodni w Paryżu. "Jestem zadowolony z miejsca, w jakim teraz jestem, i z tego, jak się prezentuję. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale to jest proces, w którym jesteśmy całą naszą drużyną razem ze sztabem szkoleniowym. Żeby na igrzyska zawodnicy byli w najlepszej formie. Dołożę więc wszelkich starań, żeby na igrzyska się załapać i zaprezentować jak najlepszą formę" - mówił atakujący po spotkaniu z Argentyną. Przykre sceny na meczu drużyny Nikoli Grbicia. Polacy ratowali sytuację Nikola Grbić zrezygnuje ze swojego "żołnierza"? Przed nim trudna decyzja Czy Kaczmarek ostatecznie pojedzie na igrzyska? O tym Grbić powinien poinformować już po zakończeniu turnieju w Lublanie. Kaczmarek pozostaje faworytem, bo Serb do tej pory wytrwale stawiał na swoich "żołnierzy", czego przykładem jest choćby Kamil Semeniuk - a ci odpłacali mu się świetną grą w decydujących momentach. Znakomita dyspozycja Bołądzia sprawia jednak, że wybór dwóch atakujących do 12-tki na igrzyska będzie trudniejszy niż mogło się wydawać jeszcze kilka miesięcy temu. Jeśli Grbić zrealizuje swoje zapowiedzi, dzisiejszy mecz z Kubą będzie ostatnią szansą, by pokazać się selekcjonerowi przed wyborem składu na igrzyska olimpijskie. Niedziela ma być okazją do kolejnych występów dla trzech siatkarzy, którzy najpóźniej rozpoczęli sezon reprezentacyjny: Mateusza Bieńka, Wilfredo Leona i Pawła Zatorskiego. Przeciwnik powinien być wymagający, bo Kubańczycy wciąż walczą o awans na igrzyska. Sprawa ostatniego wolnego miejsca rozstrzygnie się między nimi i Serbami. Drużyna z Karaibów potrzebuje wygranej z Polską i porażki Serbii w meczu ze Słowenią. Polsce do pierwszego miejsca na koniec fazy interkontynentalnej Ligi Narodów potrzeba wygranej z Kubą i przegranej Słowenii Mecz Polski z Kubą rozpocznie się o godz. 13. Transmisja w Polsacie Sport 2.