Japończycy w turnieju finałowym Ligi Narodów zachwycili już przed rokiem. W Trójmieście sięgnęli wówczas po brązowy medal, po latach wracając na podium dużej imprezy. W tym sezonie zakończyli fazę interkontynentalną rozgrywek na czwartym miejscu, awansowali też na drugie miejsce w światowym rankingu. Z Kanadą poradzili sobie nawet wobec braku kontuzjowanego Rana Takahashiego, jednej z większych gwiazd drużyny. Pierwsze akcje meczu w Atlas Arenie wygrali Kanadyjczycy, ale Japończycy szybko doszli do głosu. Zaczęli zdobywać punkty zagrywką, a nawet blokiem. Kiedy w ten sposób zaporę rywalom postawił Yuki Ishikawa, Japonia prowadziła 11:7 i trener rywali poprosił o przerwę. Jest nim świetnie znany w Polsce Tuomas Sammelvuo, w trakcie ostatniego sezonu zwolniony z Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Kanada pod jego wodzą robi postępy. W zeszłym roku wywalczyła kwalifikację na igrzyska olimpijskie w Paryżu. W tym była jedną z rewelacji Ligi Narodów, zajmując piąte miejsce w jej pierwszej fazie, pokonując m.in. Brazylię. W przyszłym sezonie Sammelvuo wróci do Polski, będzie bowiem trenować Asseco Resovię. W pierwszym secie w Łodzi jego drużyna miała jednak duże problemy z przyjęciem zagrywki Japończyków, którzy zyskali sześć punktów przewagi. Ale Kanadyjczycy ruszyli w pogoń za rywalami i doprowadzili do remisu 18:18. A po asie serwisowym Erica Loeppky'ego objęli nawet prowadzenie. Seta rozstrzygnęła gra na przewagi, zdecydował as Ishikawy - Japonia wygrała 26:24. Polski siatkarz po latach wyjawił prawdę o igrzyskach. "Nie byłem gotowy" Liga Narodów siatkarzy 2024. Japończycy imponowali, ale Kanada jeszcze ruszyła w pogoń Początek spotkania oglądało niewielu kibiców. Powodem nie tyle był brak zainteresowania meczem, co burza, która rozpętała się nad Łodzią tuż przed meczem. Potoki deszczu utrudniły dojazd do hali. Zresztą burzę było słychać również w obiekcie. Z czasem na trybunach pojawiało się coraz więcej fanów, którzy na początku drugiego seta oglądali zaciętą rywalizację. Z czasem zapas punktowy wypracowali sobie jednak Japończycy, prowadząc 11:8. Sammelvuo szukał pomocy wśród rezerwowych, na boisku pojawił się m.in. Danny Demyanenko. To jednak nie pomogło, podobnie jak kolejne przerwy na żądanie trenera. Japończycy kapitalnie serwowali i powiększyli przewagę do ośmiu punktów. Coraz mocniej świętowali też kolejne wygrane akcje. Zwyciężyli pewnie - 25:18. Trzeci set to ponownie niemal od początku lekka przewaga siatkarzy z Azji. Wiceliderzy światowego rankingu imponowali grą w obronie i dynamicznymi kombinacjami przy siatce. Ale Kanadyjczycy zdołali się w tym odnaleźć i przełamać rywali, prowadzili już 15:12. Japończycy się jednak nie poddali i ruszyli w pogoń. Po kolejnym asie serwisowym Ishikawy był remis 20:20. Kiedy Japończycy zdobyli punkt bokiem, mieli piłkę meczową. Wykorzystali drugą i wygrali 26:24. W drugim czwartkowym ćwierćfinale Ligi Narodów w Atlas Arenie zaprezentuje się reprezentacja Polski. Podobnie jak przed rokiem na tym etapie, jej rywalem będzie Brazylia. Początek o godz. 20. Japończycy na półfinałowego rywala poczekają do piątku, do meczu Słowenia - Argentyna. Półfinały zostaną rozegrane w sobotę. Nikola Grbić zaskoczył przed meczem. Zwrócił się z pytaniem do Wilfredo Leona Japonia: Nishida, Onodera, Ishikawa, Sekita, Otsuka, Tamauchi - Yamamoto (libero) oraz Miyaura Kanada: Szwarc, Van Berkel, Maar, Herr, McCarthy, Loeppky - Lui (libero) oraz Hofer, Hoag, Demyanenko Z Łodzi Damian Gołąb