To nie była powtórka sprzed roku, choć efekt jest taki sam - polscy siatkarze w półfinale Ligi Narodów. Wówczas wygrali w Trójmieście w trzech setach, rywale postawili się mocniej tylko na początku. W czwartek w Łodzi "Canarinhos" byli dla "Biało-Czerwonych" znacznie groźniejsi, ale mistrzowie Europy ich dogonili, a potem przegonili i wygrali. W porównaniu ze składem na poprzedni mecz reprezentacji Polski - wygrane 3:0 spotkanie z Kubą - trener Nikola Grbić dokonał tylko jednej zmiany. Do składu wskoczył Jakub Kochanowski, który zastąpił Norberta Hubera. W ataku rozpoczął Bartosz Kurek, w rezerwie był Bartłomiej Bołądź. Tym razem na trybunach usiadł Łukasz Kaczmarek. "Wiem, jak prezentuje się Kaczmarek. Jest z nami od trzech lat. A Bołądź nie miał dotąd szansy grać z drużyną, która musi rywalizować o wszystko, o awans" - tłumaczył selekcjoner "Biało-Czerwonych". Bołądź zbyt wielu szans w czwartek jednak nie dostał. Początek spotkania to efektowne akcje z obu stron. Polscy siatkarze popisali się efektownym blokiem, asem serwisowym po drugiej stronie błysnął Darlan Souza. Publiczność, która wypełniła ponad 10-tysięczną Atlas Arenę, na dobre rozgrzała kilkudziesięciosekundowa akcja zakończona sprytnym zbiciem Wilfredo Leona. Ale to goście jako pierwsi odskoczyli na dwa punkty. Mistrzowie Europy wyrównali przy stanie 12:12, gdy punkt blokiem zdobył Jakub Kochanowski. Tyle że po chwili rywale zbudowali czteropunktową przewagę. Po polskiej stronie nie wszystko dobrze funkcjonowało z tempem rozegrania, Brazylijczycy wygrywali kontrataki. Przy stanie 18:13 dla rywali Grbić wykorzystał drugi czas. Polska zaczęła odrabiać straty przy świetnych zagrywkach Tomasza Fornala. Ale od stanu 20:17 punkty zdobywali już głównie Brazylijczycy - wygrali 25:18. Karol Kłos po latach opowiedział o igrzyskach. "Nie byłem gotowy" Polscy siatkarze zaczęli odrabiać straty. Wpędzili Brazylię w kłopoty Brazylijczycy w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów grali w kratkę. Potrafili wygrać z Polską czy Serbią, ale też przegrać z Kanadą i USA. Efektem było siódme miejsce i rywalizacja z obrońcą tytułu już na etapie ćwierćfinału. Na mecz w Łodzi Bernardo Rezende wystawił jednak największe działa, drużynę złożoną z najbardziej doświadczonych zawodników. Wyjściowy skład wyciekł zresztą już kilka godzin przed meczem. Na drugiego seta Rezende posłał tę samą szóstkę. Podobnie zrobił Grbić i "Biało-Czerwoni" szybko zyskali trzy punkty przewagi. Pomogły mocne zagrywki Kochanowskiego. Pod siatką na chwilę zaiskrzyło, gdy Ricardo Lucarelli wpadł w Kurka, a ten nieco ucierpiał i nie zamierzał tego ukrywać. Ale "Biało-Czerwoni" jeszcze powiększyli przewagę, z ich blokiem zderzył się Yoandy Leal, najlepiej punktujący zawodnik rywali. Brazylijczycy w połowie seta jednak wyrównali. A po asie serwisowym Lucasa Saatkampa Polska przegrywała 14:16. Grbić przerwał grę i nie oszczędzał gardła przy przemowie do siatkarzy. Ale do remisu 20:20 udało się doprowadzić dopiero wtedy, kiedy sięgnął po rezerwowych. Mistrzowie Europy objęli prowadzenie 23:22 po asie serwisowym Fornala. Wygraną 25:23 zapewniła z kolei zagrywka Mateusza Bieńka. Na początku trzeciej partii Brazylijczycy dwa razy zatrzymali blokiem Leona i prowadzili 4:1. "Biało-Czerwoni" odrobili jednak starty przy zagrywkach przyjmującego. Prowadzenie 10:9 dała punktowa zagrywka Fornala. Po drugiej stronie boisko musiał opuścić Leal, który trafił w ręce fizjoterapeutów. Zastąpił go Mauricio Borges, a z nim brazylijska ofensywa była znacznie słabsza. W dodatku "Canarinhos" zaczęli mylić się w ataku. Przez trybuny przez kilka minut płynęła "meksykańska fala", a polscy siatkarze budowali przewagę. U Brazylijczyków przestało funkcjonować niemal wszystko, z przyjęciem i komunikacją na boisku włącznie. Nieodłącznym elementem meczu byli także chłopcy ze ściereczkami, którzy co chwilę wycierali boisko po jednej ze stron. Jak przekazali w oświadczeniu operatorzy hali, jeszcze przed meczem Japonia - Kanada wichura zerwała z dachu jedną z klap oddymiających, którą musieli naprawiać wspinający się po dachu alpiniści. Bez względu na okoliczności "Biało-Czerwoni" nie dali się dogonić, wygrali 25:22. Nie pomógł nawet powrót gwiazdy. Polska za silna dla "Canarinhos" Już w końcówce trzeciego seta fizjoterapeuci postawili na nogi Leala i wrócił na boisko. Z nim Brazylijczycy czuli się pewniej i byli groźniejsi w ataku. Cały czas mocno serwowali, ale też zdarzały im się nieporozumienia. "Biało-Czerwoni" grali równiej, Fornal zatrzymał pojedynczym blokiem Darlana i polska drużyna zaczęła budować przewagę. W połowie seta sięgnęła ona pięciu punktów. Polscy siatkarze mogli świętować punkt szczęśliwie zdobyty przez Kurka, który ratował piłkę zza bandy reklamowej. Brazylijczykom nawet skakanie przez bandy przy zagrywkach Leona nic nie dało. Gospodarze pewnie dopięli swego, wygrywając 25:16. W pierwszym ćwierćfinale Japonia pewnie, w trzech setach ograła Kanadę i po raz drugi z rzędu zagra w czołowej czwórce Ligi Narodów. Dwa kolejne ćwierćfinały zostaną rozegrane w piątek. Polska w sobotę zmierzy się z lepszym z pary Włochy - Francja. Z Łodzi Damian Gołąb Polska: Kurek, Bieniek, Leon, Janusz, Kochanowski, Fornal - Zatorski (libero) oraz Bołądź, Łomacz, Semeniuk Brazylia: Darlan, Flavio, Lucarelli, Fernando, Lucas, Leal - Thales (libero) oraz Bruno, Alan, Mauricio, Isac