Polscy siatkarze są w Antalyi nie do zatrzymania. Najpierw ograli w trzech setach Amerykanów, później pokonali 3:1 Kanadę, a na zakończenie serii trzech meczowych dni z rzędu wygrali 3:0 z Holandią. Nie pozwolili rywalom na zbliżenie się do celu, o który walczą, czyli awansu w rankingu FIVB i wywalczeniu kwalifikacji na igrzyska olimpijskie. Zwycięstwa pewnie by nie było, gdyby nie kapitalna gra blokiem. Już w pierwszym secie meczu z Holandią "Biało-Czerwoni" zdobyli nim aż siedem punktów. Niespodziewanie w tym elemencie brylował Marcin Komenda, rozgrywający polskiej drużyny. Już w pierwszej partii zatrzymał rywali na siatce trzy razy, łącznie zdobył blokiem cztery punkty, a cała drużyna - aż 14. Nie ma mocnych na polskich siatkarzy. Rekord legendarnych rywali blisko Polski siatkarz dopiął swego w Lidze Narodów. "Marzyłem, żeby tak się skończyło" Rozgrywający w piątek dostał pierwszą dłuższą szansę od Nikoli Grbicia w tegorocznej Lidze Narodów. To dla niego powrót do tych rozgrywek po sporej przerwie. W pierwszym roku pracy Grbicia z kadrą nie dostał powołania do reprezentacji. W drugim zagrał tylko w sparingach otwierających sezon. Tym razem wraz z Grzegorzem Łomaczem dostał powołanie na pierwszy turniej Ligi Narodów. Z USA i Kanadą wchodził jednak tylko na krótkie zmiany. I kiedy już mógł się pokazać w całym meczu, przeciwko Holandii Komenda wypadł dobrze nie tylko w bloku. Zebrał pochwały od ekspertów Polsatu Sport. - Podobał mi się rozkład. Nie szukał lidera, a trówno porozkładał akcenty na cały zespół. Do tego współpraca ze środkowymi. To była dobra gra. A nawet rewelacyjna, jeśli Kochanowski kończy w ataku dziewięć na dziewięć piłek - ocenił występ Komendy w studiu pomeczowym Damian Dacewicz, były środkowy reprezentacji Polski. Kuriozalny błąd polskiego siatkarza. Nikola Grbić aż nie dowierzał I choć rozgrywający na dobre wrócił do kadry w roku olimpijskim, nie chce oceniać swoich szans na wyjazd do Paryża. Przed nim w hierarchii rozgrywających w ostatnich latach oprócz Łomacza byli jeszcze Marcin Janusz, podstawowy reżyser poczynań kadry, a także Jan Firlej. Komenda cieszył się jednak z występu, który przypadł akurat w jego 28. urodziny. I to mimo że Grbić przed meczem zarzekał się, że to nie z tego powodu zawodnik otrzymuje szansę akurat w tym spotkaniu. - Złożyło się wszystko kapitalnie. Bardzo się cieszę, jestem mega szczęśliwy, że w dniu urodzin, że generalnie dostałem szansę zagrania w dłuższym wymiarze. Wygraliśmy 3:0. Jadąc na mecz, marzyłem, żeby tak się skończyło. Bo to by znaczyło, że super prezent spełni się w urodziny. Lepszych urodzin sobie nie mogłem wymarzyć - podkreśla rozgrywający.