Włosi po pierwszym turnieju fazy zasadniczej Ligi Narodów z kompletem zwycięstw na koncie plasowali się na czele Ligi Narodów, a w tabeli gonili ich Słoweńcy, który również byli niepokonani. Kolejne spotkania, rozgrywane równolegle w Fukuoce i Ottawie, przyniosły jednak spodziewane roszady w stawce. Do takiej doszło, gdy aktualni mistrzowie świata przegrali z Francuzami i tym samym nie zdołali wyprzedzić Polaków, którzy po ograniu Bułgarów rozsiedli się na fotelu lidera rozgrywek. "Biało-Czerwoni" z racji pełnienia roli gospodarza mają zapewniony udział w turnieju finałowym, przez co nie muszą się martwić swoją pozycją w tabeli rozgrywek. Zależy im jednak na budowaniu pozycji w rankingu FIVB, która będzie kluczowa przy losowaniu grup turnieju olimpijskiego w Paryżu, z kolei kibice z zainteresowaniem śledzą rywalizację o czołowe miejsca w Lidze Narodów. A w tej ponownie doszło do przetasowań. Podopieczni Nikoli Grbicia w czwartek rozbili Turcję i ponownie objęli prowadzenie w stawce 16 zespołów. Długo nim się jednak nie nacieszyli, ponieważ kilkanaście godzin później w Kanadzie swój mecz wygrali Włosi - mistrzowie świata pewnie pokonali Amerykanów, dając im ugrać kolejno 23, 24, i 20 punktów. Siatkarze z Italii wrócili więc na czoło zestawienia i pozostaną na nim co najmniej do meczu Słowenii z Brazylią. Polski siatkarz pokazał, na co go stać. Sypią się pochwały, Grbić może mieć wątpliwości Liga Narodów siatkarzy. Zmiany w tabeli kwestią czasu Nawet jeśli ekipa z Europy wygra z "Canarinhos", to może objąć prowadzenie w Lidze Narodów zaledwie na kilka godzin. O 12:20 bowiem zaczyna się niezwykle ciekawie zapowiadający się mecz Polaków z Japończykami. Ewentualna wygrana "Biało-Czerwonych" pozwoli im wyprzedzić Słoweńców. Swój mecz wygrali nie tylko Włosi. Wcześniej Holandia pokonała świetnie spisującą się w pierwszym tygodniu Kubę, z kolei w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego Argentyna ograła Kanadę. W międzyczasie głośno stało się o słowach Nimira Abdel-Aziza z reprezentacji Holandii, który w dosadnych słowach przyznał, co myśli o działaniach światowej federacji i napiętym kalendarzu spotkań. "To nie jest dobre dla nikogo. Wygraliśmy, jesteśmy szczęśliwi, ale dla mnie to wielki błąd. Powinniśmy mieć czas na odpoczynek i normalne przygotowania. Powinni bardziej się w to wsłuchać. Dwa mecze w niespełna 24 godziny to naprawdę coś złego" - pomstował gwiazdor. Podobny problem mają jednak też inne kadry. Podopieczni Grbicia w piątek o 12:20 czasu polskiego zmierzą się z Japonią (już teraz zapraszamy do śledzenia tekstowej relacji na żywo), z kolei z Brazylią zagrają już następnego dnia o godz. 8:30. Nieoczywisty bohater polskich siatkarzy. Nikola Grbić widzi w nim potencjał