Polscy siatkarze znakomicie rozpoczęli rozgrywki Ligi Narodów. Drużyna prowadzona przez Nikolę Grbicia w Antalyi pewnie pokonała reprezentację USA. W pierwszym meczu w Turcji nie przegrała ani jednego seta. Spotkanie było powtórką finału Ligi Narodów z poprzedniego sezonu, ale tym razem Amerykanie zaprezentowali się zupełnie odmienionym składem. Polska zyskała nie tylko wygraną, ale i ważne punkty do rankingu FIVB. Drugim rywalem Polaków w Antalyi była Kanada. "Biało-Czerwoni" byli zdecydowanymi faworytami tego meczu, ale o tym, że nikogo nie wolno lekceważyć, przekonali się chociażby Słoweńcy, którzy po dramatycznym meczu wyrwali zwycięstwo Holandii, czy Francuzi, którzy tym samym Słoweńcom ulegli. Nerwowy początek Polaków, wpadka w pierwszym secie I już pierwszy set pokazał, że to nie będzie tak łatwy mecz, jak dzień wcześniej. Kanadyjczycy sporo grali środkiem, wyszli na parkiet bez respektu dla zespołu Grbicia i niespodziewanie prowadzili 10:6. Na środku szalał Fynnian Lionel McCarthy, który do dobry ataków dorzucił też punktowy blok. W środkowej części seta sporo było błędów i nieudanych zagrywek, co akurat sprzyjało naszym rywalom, którzy grali punkt za punkt. Kiedy Kamil Semeniuk kiwnął w aut i Kanada prowadziła 22:17, wygrana w pierwszej partii wyraźnie zaczynała nam odjeżdżać. Na dodatek asa zagrał Stephen Maar, a chwilę później Semeniuk nadział się na kanadyjski blok i niespodziewanie przegraliśmy pierwszą partię 18:25. To podrażniło Polaków, którzy na drugiego seta wyszli bardzo zmotywowani. Dobrze w polu serwisowym pokazał się Jakub Kochanowki, który "raził" rywali zagrywką, a po chwili świetnie zaatakował, dzięki czemu wyszliśmy na prowadzenie 8:5. I to był zwrotny moment, bo nasi przeciwnicy zupełnie się posypali. A "Biało-Czerwoni" wprost przeciwnie! Znów na zagrywce błyszczał Kochanowski, bohater tego seta, po którego asie zrobiło się 20:13. I tej przewagi już nie wypuściliśmy. Skończyło się 25:20, ale Kanadyjczycy pokazali, że każde odpuszczenie może się źle skończyć. Znakomity powrót Polaków, pewna wygrana w Antalyi Trzeci set był zdecydowanie bardziej wyrównany, a żaden z drużyn nie udało się wyjść nawet na dwupunktowe prowadzenie. Udało się to dopiero Kanadyjczykom przy stanie 13:11. To był sygnał dla Polaków, którzy szybko odwrócili losy seta. Po bloku Kochanowskiego prowadziliśmy 20:17, ale cały czas trzeba było uważać, bo kanadyjska drużyna prezentowała się naprawdę dobrze. Przy stanie 24:22 Grbić poprosił o czas. Rywale jednak wykorzystali kontrę i Maar efektownie zaatakował z lewego skrzydła. Drugiej szansy już nie zmarnowaliśmy i po ataku Bartosza Bednorza Polacy wygrali trzeciego seta 25:23. Czwarty set zaczął się od asa Kamila Semeniuka, a Polacy bardzo szybko, dzięki świetnej grze blok-obrona, zapewnili sobie kilkupunktową przewagę. Mateusz Poręba i Bartłomiej Bołądź grali bardzo skutecznie i kiedy Tuomas Sammelvuo poprosił o czas przy stanie 16:9, losy tego seta, jak i całe meczu, wydawały się rozstrzygnięte. Kanadyjczycy, nie mając już zbyt wiele do stracenia, zaczęli ryzykować na zagrywce, co przyniosło efekt i nieco odrobili strat. Jednak Grbić poprosił o czas, żeby wybić ich z rytmu, co przyniosło efekt. Świetnie na środku grał Poręba, który w ataku był dla przeciwników nie do zatrzymania. Ostatecznie Polacy wygrali tego seta 25:21, a całe spotkanie 3:1 i w Antalyi są na razie niepokonani. Polska - Kanada 3:1 (18:25, 25:20, 25:23, 25:21)