Po meczu reprezentacji Polski z Francją, przegranym przez "Biało-Czerwonych" 2:3, w łódzkiej hali pozostało sporo kibiców. Obejrzeli ciekawe spotkanie, które jednak trwało zdecydowanie krócej niż wcześniejszy półfinał. Pierwszego seta lepiej rozpoczęli Japończycy. Trener rywali Gheorghe Cretu dość szybko, bo już przy stanie 11:7 dla azjatyckiej drużyny, poprosił o przerwę. W jej trakcie nie przebierał w słowach, a Słoweńcy zabrali się do odrabiania strat. Zdecydował się też na zmianę na środku, na boisku pojawił się doświadczony Alen Pajenk. W połowie seta to oni mieli już minimalną przewagę. Końcówka należała jednak do Japończyków. Prowadził ich świetnie atakujący Yuki Ishikawa. Słoweńcy nie mogli znaleźć na niego sposobu i przegrali 21:25. Francuski siatkarz załamany decyzją trenera. Zgrzyt przed Ligą Narodów Japończycy nie do zatrzymania. Słoweńcy nie dali sobie z nimi rady Na początku drugiego seta siatkarze z Bałkanów wyglądali na zmęczonych. Nie powinno to jednak przesadnie dziwić - w końcu mieli tylko dobę na odpoczynek po wyczerpującym, pięciosetowym spotkaniu z Argentyną. Japończycy ograli Kanadę w trzech setach, w dodatku grali w czwartek. I drugiego seta rozpoczęli kapitalnie. Prowadzili już 6:1, ale Słoweńcy potrafili zmobilizować się i dogonić rywali. Nie "kupili" jednak sympatii łódzkiej publiczności, którą porywały efektowne akcje drużyny z Azji. Japończycy grali kapitalnie w obronie. W jednej z akcji podbili piłkę kilka razy wręcz w niewiarygodnych sytuacjach, a w końcu zdobyli punkt. Atlas Arena nagrodziła ich owacją na stojąco. Końcówka była niezwykle wyrównana, rozstrzygnęła ją gra na przewagi. Cretu uspokajał swoich siatkarzy, u których wyraźnie widać było nerwy. Sprawy w swoje ręce wziął Yuji Nishida, który asem serwisowym ustalił wynik na 27:25. Rozpędzeni Japończycy świetnie radzili sobie także na początku trzeciego seta. Szybko uciekli aż na pięć punktów, prowadząc 13:8. Doświadczeni Słoweńcy próbowali zwalniać grę, długo wycierać parkiet. Ale nie mogli znaleźć sposobu na japońską defensywę. Libero Tomohiro Yamamoto coraz częściej lądował w objęciach kolegów i brązowi medaliści sprzed roku byli na prostej drodze do zwycięstwa. Emocje w tym secie jeszcze jednak były. Słoweńcy doprowadzili bowiem do remisu 20:20, a po chwili jeszcze w ataku pomylił się Ishikawa. Świetnie zagrywał Toncek Stern, Słowenia miała cztery piłki setowe. Japończycy się jednak wybronili i po chwili mieli piłki meczowe. Zwyciężyli 31:29, czym wywołali aplauz większości kibiców. W niedzielnym finale Japonia zmierzy się z reprezentacją Francji i będzie mieć szansę na pierwszy, historyczny triumf w Lidze Narodów. Słowenia stanie na drodze Polski do brązowego medalu. Z Łodzi Damian Gołąb Grbić tłumaczy porażkę siatkarzy. Ten epizod zmienił wszystko