Tegoroczna Liga Narodów dobiega końca, a ostatnie turnieje fazy zasadniczej rozgrywek odbywają się równolegle w Słowenii i na Filipinach. W Pasay rywalizują m.in. Brazylijczycy, którzy najpierw gładko ograli Holendrów, a później dość nieoczekiwanie ulegli po tie-breaku Amerykanom oraz Kanadyjczycy, którzy na Filipinach odnieśli już dwa cenne zwycięstwa. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo najpierw po pięciosetowym boju pokonali Japończyków, a później rozbili Niemców prowadzonych przez Michała Winiarskiego. Tym samym wykonali duży krok w kierunku awansu do turnieju finałowego w Łodzi - przed starciem z "Canarihons", którzy zajmowali piąte miejsce w tabeli Ligi Narodów z 20 punktami na koncie, Kanadyjczycy zgromadzili 18 "oczek". Kanadyjczycy plasowali się na szóstej pozycji i mieli aż cztery punkty przewagi nad Kubą, która znajduje się na dziewiątym, czyli ostatnim niepremiowanym grą w turnieju finałowym, miejscu. Starcie drużyny prowadzonej przez Sammelvuo z Brazylią zapowiadało się na wyrównany pojedynek dwóch mocnych zespołów, chociaż nieznacznym faworytem byli Brazylijczycy, którzy wprawdzie do piątku przegrali cztery spotkania, ale wciąż mają w swoich szeregach światowej klasy siatkarzy. A w tegorocznej edycji pokonali m.in. Polaków. Słoweńcy "pomogli" rywalom polskich siatkarzy. Rewelacja ograna w Lidze Narodów Liga Narodów siatkarzy. Wielkie emocje w meczu Kanada - Brazylia Początek hitu Ligi Narodów rzeczywiście był wyrównany i żadna z drużyn przez długi czas nie była w stanie wypracować znacznej przewagi. Jako pierwsi na trzy punkty "odskoczyli" Kanadyjczycy, którzy wyszli na prowadzenie 12:9. "Canarinhos" długo gonili wynik i wyrównali dopiero w końcówce partii (23:23), którą i tak przegrali po zaciętej końcówce (24:26). Podopieczni Sammelvuo dobrze weszli też w drugiego seta, a po kilku akcjach prowadzili już 6:2. Brazylijczycy mieli problem z płynnością gry, chociaż atak ze środka Leala, który dał czwarty punkt (4:7) pokazał, że "Canarinhos" lada moment mogą wskoczyć na wyższy poziom. Kanadyjczycy jednak też odpowiadali w ataku, świetnie spisywał się Loeppky, przez co drużyna prowadzona przez byłego trenera ZAKSY Kędzierzyn-Koźle utrzymywała prowadzenie. I ostatecznie wygrała w secie (25:19). Drużyna prowadzona przez Bernardo Rezende niezrażona wysoko przegraną partią dobrze weszła w trzeciego seta. Gra przez długi czas toczyła się punkt za punkt, ale jako pierwsi dwa "oczka" przewagi wypracowali Kanadyjczycy, którzy od stanu 11:10 dla Brazylii błysnęli kilkoma atakami - najpierw Maar obił blok "Canarhinos", później blokiem dobrze popracowali podopieczni Sammelvuo, punkt dołożył Loeppky i ekipa z Ameryki Północnej prowadziła już 13:11. Kanadyjczycy wprawdzie dobrą grę przeplatali błędami w zagrywce, ale utrzymywali poziom, który pomagał im trzymać rywali "na dystans". Do czasu - w końcówce dobrze w zagrywce i przyjęciu popracował Lucas, akcję atakiem zwieńczył Leal i Brazylijczycy doprowadzili do remisu 23:23. Ostatnie akcje należały jednak do Kanadyjczyków, którzy wygrali 26:24, a cały mecz 3:0 (26:24, 25:19, 26:24). Nikola Grbić zwlekał prawie dwa lata. Sądne dni dla Bednorza, Fornala i spółki